2 km błotnej drogi powiatowej

5 kwietnia, 2011
Bronowanie drogi powoduje odparowywanie wody
Bronowanie drogi powoduje odparowywanie wody

Nieprzejezdna droga powiatowa. Interwencje Czytelników
Lipnica to wieś położona w gminie Ostrowite nad jeziorem Naprusewkim/ Kosewskim. Wieś mało liczebna – mieszka w niej zaledwie 10 mieszkańców. Jednak w okresie wypoczynkowym, który rozpoczyna się wraz z wiosną, można doliczyć się paru setek turystów. Lipnica, szczególnie od końca lat 80- tych, rozrastała się i przybywało w niej domków letniskowych.

Dziś na terenie wsi stoi ok. 150 domków, do których zjeżdżają turyści z całego kraju. Zjeżdżają, a raczej próbują przyjechać, bo brak jest twardej nawierzchni drogi, która jest zaszeregowana, jako droga powiatowa. Samochody toną w błocie.

Mieszkańcy Lipnicy oraz turyści pochodzący ze Słupcy i okolic, którzy wraz z nastaniem wiosny próbują dojechać do swoich domów i domków letniskowych, monitorują stan błotnej nawierzchni i z dużą częstotliwością informują Powiatowy Zarząd Dróg o jej fatalnym stanie.

– Jesteśmy odsyłani od jednej pani do drugiej, a sprawa cały czas nie jest załatwiona. Uzyskujemy odpowiedzi, że powiat, ani gmina nie mają pieniędzy. My to doskonale rozumiemy, że teraz nie ma pieniędzy. Jednak my nasze działki zakupiliśmy pod koniec lat 80-tych, czy zaraz na początku 90-tych. Od tego czasu nikt tam drogi nie rozbił. W ostatnim czasie Zarząd Dróg nasypał jakiegoś gruzu z czymś wymieszkanego, ale wszystko już utonęło w błocie. Urzędnicy nas po prostu lekceważą, wręcz olewają. My jesteśmy tylko turystami i nie mamy potrzeby dojechania każdego dnia, ale ci ludzie, którzy tam żyją na stałe, co oni mają powiedzieć? Pogotowie dojechać nie może do chorych. Znajoma do chorej matki chodzi po 3 km, bo samochód zostawia przy asfalcie i daje idzie pieszo, czy tak ma być? Dlaczego sprzedając działki i pozwalając się nam tam budować, nie pomyślano o zapewnieniu infrastruktury drogowej? Rozumiemy, że nie możemy liczyć na asfalt i wcale go nie oczekujemy, chodzi nam tylko o możliwość dojazdu. Czy to jest prośba nie do wykonania? – pytają lokalni turyści, którzy nie mogą dojechać do swoich letniskowych posesji.

23 marca, dzięki uprzejmości jednego z lokalnych turystów, udaliśmy się na powiatową drogę, by na własne oczy zobaczyć jej stan. Zaznaczyć trzeba, że „normalnym” samochodem lepiej się nie wypuszczać, bo może się to skończyć źle. Na naszych oczach, można powiedzieć, że na życzenie, w błocie zakopała się mieszkanka Wrześni, która wykonując manewr ominięcia sporej kałuży, zakopała się na całego. Dzięki interwencji tubylców przyjechał „dyżurny” traktor, który wyciągnął zatopiony samochód.

– Dziś taka piękna pogoda. Przyszłam z pracy i z rodziną postanowiliśmy pojechać na działkę. Trzeba przyciąć drzewka, wybielić je. Pora zaczynać prace przygotowawcze do letniego sezonu. Działkę mamy tu od 8 lat. W minionych latach nie było aż tak źle. Były problemy, ale teraz jest katastrofa. Gdyby nie pomoc pana z traktorem, to chyba byśmy tu nocowali.

Inna turystka, mieszkająca w okolicach Słupcy, na swoją działkę dotarła samochodem wyposażonym w napęd na cztery koła.

– Mogę tu przyjeżdżać, bo mam odpowiedni samochód. Dzwoniłam do Zarządu Dróg wielokrotnie, prosząc o interwencję. Ostatnio prosiłam o ustawienie tablicy informującej, że droga jest nieprzejezdna. Każdego dnia rolnicy wyciągają turystów, którzy próbują dojechać na swoje działki. Dobrze, bo jeszcze na dobre nie rozpoczęła się praca polowa. Co będzie, gdy rolnicy odjadą od drogi? Kto będzie wyciągał kierowców z błota?

Jeden z mieszkańców Lipnicy, który jest „dyżurnym wyciągaczem” zatopionych w błocie kierowców, nie liczy na cud, liczy jednak na zrozumienie urzędników, zauważenie poważnego problemu i pochylenia się nad nim.

Mieszkanka Wrześni utonęła w powiatowej drodze
Mieszkanka Wrześni utonęła w powiatowej drodze

– Mieszkam tu 40 lat, przy drodze powiatowej, jeżeli tak można nazwać to błoto. Nieutwardzonej drogi mamy ok. 2 km. W okresie wiosny, szczególnie w weekendy, mamy dużo pracy. W zimie zaspy, ale jest twardo i jakoś się jedzie. Jednak, gdy przychodzą roztopy, to toniemy. Sytuacja drogowa zależy oczywiście od aury. Dziś mamy środę i jest całkiem nieźle, ale na weekend zapowiadali opady deszczu i śniegu, to może być znowu „rozrywkowo”. Powiat próbował ratować sytuację, bo nie dało się zupełnie przejechać, ale wystarczył jeden dzień deszczu i po ich pracy praktycznie nie ma śladu. Tylko trochę po bokach widać, że ktoś tu czekać nasypał. Nie czekamy na cud, nie czekamy na asfalt. Naszym, rolniczym zdaniem, wystarczy udrożnić rowy, przeczyścić przepusty, żeby woda mogła zejść. Mamy tutaj dwa zbiorniki wody i wystarczy wodę stojącą na polach i drodze odprowadzić. Rowy od ponad 20 lat nie były czyszczone, niektórych już wcale nie ma. Całkiem niedawno pogotowie nie mogło dojechać do pani, która była po zawale – przecież większość mieszkańców Lipnicy to emeryci, po 70-tce. Już był pomysł, by kobietę dowieść do drogi traktorem, jednak karetka objechała inną, dalszą drogą, skutą lodem i na szczęście wszystko skończyło się dobrze. Jeden z mieszkańców naszej wsi, codziennie, dojeżdża do pracy do Poznania. Proszę mi wierzyć, nie jest to proste zadanie. Pokonanie 2-kilometrowego odcina błotnej drogi zajmuje ok. 20-25 minut. Często znajdujemy osłony silników i inne części, które oderwały się podczas jazdy, nie szybciej niż 5 km/h. Nie wiemy do kogo zwrócić się o pomoc. Zarząd Dróg reaguje bardzo zachowawczo lub wcale. Może by sprzedać tę drogę w prywatne ręce. Ktoś ją naprawi i będzie pobierał opłatę za przejazd. Gmina nie chce słyszeć o udrożnieniu rowów. W samej Lipnicy jest ponad 150 działek i każdy płaci podatek. Firmy komunalne nie odbierają śmieci, bo ciążki samochód zatopi się błyskawicznie. Wylewają się szamba. Naprawiono jeden przepust w okolicach Kiekrza, od razu woda zeszłą w z pól i droga jest przejezdna, a było tam tragicznie. Wystarczy przecież puścić koparkę na godzinę lub dwie, by woda zeszła. Sami teraz wynajmiemy koparkę, za własne pieniądze, by zawalczyć o nasze domy. Nie możemy czekać, nie mamy czasu. Praktycznie każdego dnia, z łopatami, grabiami, przycinakami, czyścimy rowy, ale jest nas za mało i nie mamy tyle czasu, by poświęcić go na prace, które należą do Spółek Wodnych.

Mieszkańcy wraz z turystami często zastanawiają się, co zrobić, kogo ruszyć, by ich droga została zauważona. Pojawił się także humorystyczny pomysł ustawienia tablicy z numerami telefonów urzędników różnych szczebli, by kierowcy, którzy zakopią się w błocie wiedzieli, do kogo dzwonić o pomoc. Na płotach rolników mają pojawić się cenniki za wyciąganie z błota. Jednak, jak mówią z żartem „wyciągacze”, szybko by się nimi skarbówka zainteresowała.

Miejmy nadzieję, że drogowy problem w Lipnicy znajdzie zrozumienie władz i osób kompetentnych.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *