Moje trzy grosze…

8 marca, 2011

Każda redakcja ma od dawna przypiętą łatkę, głównie przez swoich konkurentów lub co gorsza – wrogów. Mnie nie obchodzi czy mówią na mnie, że popieram tego wójta czy tamtego burmistrza, tę partię czy inną. Każdy ma prawo mieć swoje zdanie i wszystkie zdania szanuję. Intryguje mnie inna sprawa związana z mediami na naszym terenie. Oglądając różne lokalne telewizje, albo słuchając rozgłośni radiowych, wszystko wydaje się mieć jeden kierunek. Każda wiadomość ma taki sam kształt.

W relacjach z imprez pojawiają się ciągle ci sami rozmówcy, mimo że na danej imprezie jest mnóstwo innych ciekawych osób. Szczytem jest jednak przedstawianie politycznych sporów tylko z jednej strony, nie próbując nawet dotrzeć do strony drugiej. Ba! Pewnej redakcji zdarzyło się nawet nie wspomnieć o odmiennych zdaniach w sprawie, którą żyje całe społeczeństwo.

Otóż, jakiś czas temu na sesji w jednej z gmin dyskusja między stronami dosłownie wrzała. Kilka godzin później, oglądając relację z tego posiedzenia zastanawiałem się czy byłem na tej samej, czy na jakiejś zupełnie innej sesji. Przeciętny odbiorca nie zastanawia się czy informacja jest przedstawiona rzetelnie. Ogląda, czyta, słucha i kształtują się jego „poprawne” poglądy.

•••

Jako zastępca naczelnego od szefa gorszy być nie mogę, łaciny na studiach trochę liznąłem, dlatego w moim felietonowym debiucie chcę użyć dwóch zwrotów które dobrze określają moje sceptyczne podejście do bardzo wielu spraw. Pierwsza sentencja to „manus manum lavat” – ręka rękę myje. My dziennikarze próbujemy na te ręce patrzeć i strzec praworządnej demokracji. Niestety w tym miejscu w wielu przypadkach na usta ciśnie się ta druga sentencja: „O tempora, o mores!” – Co za czasy! Co za obyczaje!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *