Brudna rzeczywistość

23 lutego, 2016

Niejednokrotnie, wspominając nieistniejące już na handlowej mapie punkty spożywcze przypominają się nam miłe panie ekspedientki czy właściciele punktów. Można było porozmawiać, usłyszeć opinię czemu ten produkt jest lepszy od innego. Dziś już tego praktycznie nie ma, dzisiaj każdy się spieszy.

W tej codziennej bieganinie wolimy zakupy robić w sposób kompleksowy, nie chcemy tracić czasu na wizytę w czterech sklepach. Niedziwne jest zatem, że wybieramy markety, w których wszystko mamy w jednym miejscu, a z uwagi na brak czasu przestaliśmy dostrzegać niedociągnięcia w kwestii czystości w owych punktach handlowych.

Pierwsze wrażenie najważniejsze
Gdy już podejmiemy decyzję, w którym sklepie zrobić swoje dzisiejsze zakupy, a nasza noga przekroczy jego próg stajemy przed rzędem koszy, stosem plastikowych koszyków i wybieramy jego odpowiedni rozmiar, odpowiedni, by pomieścić planowane zakupy.

– Wie Pani jak można opisać, to co zobaczyłam ostatnio na wózkach sklepowych? Po prostu obrzydliwy, odrażający bród. Tak niestety jest w paru słupeckich sklepach – żali się czytelniczka.

Faktycznie, robiąc zakupy przyjrzałam się wózkom w opisywanym przez naszą rozmówczynię sklepie. Rączki kleją się do dłoni, a stan czystości wnętrza kosza woła o pomstę do nieba. Od razu odechciewa się w nie włożyć jakikolwiek produkt spożywczy. Patrząc na ich stan nie trudno wywnioskować ile może tam żyć bakterii.

– Nieraz zdarzyło mi się przebierać w koszykach i dopiero po wyciągnięciu czwartego czy piątego stwierdzałem, że można do niego coś włożyć. Nie rozumiem dyrektorów tych punktów. Dbają o czystość na sklepie, na zapleczach pewno też, a odnoszę wrażenie, że niektórzy zapomnieli o czystości wózków czy koszyków – mówi klient jednego ze sklepów dyskontowych.

– One kleją się od brudu. Poza tym nie mogę patrzeć, jak matki wkładają do nich swoje dzieci w brudnych butach. Sama mam małe dziecko, ale uważam, że powinno się myśleć o innych. Przecież na podeszwach butów jest mnóstwo zarazków i bakterii. A przecież potem kładziemy tam produkty spożywcze – mówi młoda mama robiąca zakupy z synkiem.

– Raz zdarzyło mi się, że zrezygnowałam z robienia zakupów w jednym z większych sklepów. Gdy weszłam i chciałam wziąć wózek aż mnie odrzuciło. Dno wózka było dosłownie czarne od brudu, i to nie tylko w jednym lecz w paru sprawdzonych przeze mnie wózkach. Odłożyłam go na miejsce i wyszłam, by zrobić zakupy gdzie indziej – komentuje sytuację starsza Pani.

Nie wszyscy jednak mają podobne zdanie, wśród osób, które zapytaliśmy o opinię na temat stanu czystości wózków są również tacy, którzy nie przykładają do tego tak dużej uwagi.

– Kończę pracę o 16.00, po powrocie do domu szybko robię obiad, odwożę dzieci na zajęcia pozalekcyjne, sprzątam i tak dalej. Pomiędzy tymi wszystkimi sprawami robię zakupy. Zwykle w pośpiechu wskakuję do jakiegoś supermarketu. Nie zwracam uwagi na takie rzeczy, wrzucam to co potrzebne i czym prędzej kieruję się do kasy – mówi wychodząca z marketu pani.

Myją czy nie myją?
W każdym sklepie sieciowym obowiązują wewnętrzne przepisy i regulacje mówiące o tym, kto, kiedy i o co ma dbać. Nie inaczej jest również w słupeckich marketach. Osoby kierujące daną zmianą poza nadzorowaniem pracowników zobowiązani są również do sprawdzania czystości na poszczególnych działach. W ich kompetencji leży również sprawdzanie stanu koszyków i wózków. Jak mówi nam jedna z pracownic słupeckiego marketu z reguły nie ma ustalonego harmonogramu ich mycia. Czynności te wykonywane są w momencie gdy jest mniejszy ruch na sklepie lub gdy wymaga tego sytuacja, jednak codziennie czystość tych elementów wyposażenia powinna zostać skontrolowana. Niestety, odnosimy wrażenie, że w większości sklepów zapomina się o tym.

„Wózkowi lokatorzy”
Nie trudno wywnioskować, że taki brudny wózek to siedlisko bakterii, wirusów i innych drobnoustrojów. Codziennie dotykane są przez dziesiątki mniej lub bardziej czystych rąk. Gdy do tych czynników dodamy sporadyczne ich mycie możemy być pewni, że na takim wózku będzie więcej zarazków niż na desce sedesowej. Lecz od wózków gorsze są chyba plastikowe koszyki. W marketach zwykle ustawiane są na podłodze, a klienci spacerując po sklepie nie raz przesuwają koszyk po ziemi nogami. Zbierają w ten sposób cały brud z ziemi, po czym po skończonych zakupach klient wkłada swój koszyk w drugi i cały brud dostaje się do środka koszyka.

I tak brudne koło się zamyka, przychodzi kolejny klient, podnosi koszyk, wkłada do niego bułki, mięso i inne nie zapakowane hermetycznie produkty, po czym idzie do kasy i zabiera bakterie ze sobą do domu. Na zakupach przenoszonych w takim brudnym wózku znaleźć można bakterie grypy, salmonelli, coli, czy nawet groźne gronkowce.

Z przeprowadzonych przez SANEPID w ubiegłych latach kontrolach na terenie całego kraju wynika jedno, stan wózków i koszyków sklepowych jest mizerny, a nakładane przez inspektorów mandaty niewiele zmieniają. Nie pomagają również przepisy prawa, które nie określają częstotliwości ich mycia i dezynfekcji, a harmonogram ich mycia określany jest tylko i wyłącznie przez kierowników czy właścicieli sklepów.

Co zatem ma zrobić klient, który zauważy brudne wózki lub koszyki w sklepie? Najlepiej nie korzystać z brudnych egzemplarzy, a jedzenie sprzedawane luzem dokładnie pakować, tak by nie dotykało bezpośrednio wózków. W przypadku, gdy uznamy, że stan wózka jest niedopuszczalny możemy nasze zażalenie zgłosić w kasie lub w momencie gdy nasze prośby spotkają się z obojętną reakcją możemy zawsze poinformować o takim fakcie lokalną Stację Sanitarno-Epidemiologiczną, która ma obowiązek każde, nawet anonimowe zgłoszenie sprawdzić.

  1. Zapraszam Panią do pracy w takim markecie, po tygodniu zapomni pani o brudnych wózkach. A w trakcie pracy będzie się Pani zastanawiać: czy zrobić sobie przerwę na posiłek, czy może zrezygnować i pójść wyczyścić wózki, aby się świeciły i nikt z kapryśnych klientów nie przyczepił się. Co Pani wybierze? Pisząc tak, to zazwyczaj ten pracownik ucierpi, który pracuje za minimum, często z bezpłatnymi nadgodzinami np na umycie wózków. Właściciele nie zatrudnią nowych pracowników, tylko wycisną jak cytrynę tych których mają i boją się o utratę pracy. Praca w większości marketach już nawet w tych Słupeckich zmieniła się dosłownie w obozy pracy, tak jak kiedyś w Biedronkach. Z jednej strony wyzysk wlascicieli i zmniejszanie zatrudnienia, a z drugiej strony olbrzymie wymagania co do jakości obsługi poprzez takie uwagi np. o wózkach. Więc następnym razem proszę pomyśleć o tych biednych pracownikach, którzy fizycznie nie są w stanie sprostać wymaganiom wszystkim w koło. Chętnie podyskutowalbym jeszcze w miejscu gdzie Pani jest zatrudniona, tam na 100% jest idealny porzadek. Pozdrawiam

  2. Zgadzam się z poprzednią wypowiedzią, płaca niska, a wymagania wysokie. Nawet w takiej biedronce ludzie przy kasie się śmieją, że zarabiamy 2000 zł, owszem zarabiamy ale brutto, nie netto. Inna kwestia to roszczeniowa postawa klientów, którzy uważają, że im się należy. Najgorsi są jednak Ci, którzy potrafią chodzić pół godziny po sklepie, a nie mogą poczekać 5 minut przy kasie – bądź, też jak zostało wspomniane przeszkadzają im brudne wózki, które na dobrą sprawę nie były myte od nowości – bo i kiedy ha ha 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *