Pierduśnik 1-2010

14 stycznia, 2010

Gazeta Słupecka nr 1/2010
W ostatnich dniach 2009 roku do redakcji Pierduśnika trafiło kilka bardzo frapujących gorących wiadomości. Oto one… Niedawno zapowiedzieliśmy swoje uczestnictwo na pasterce w jednym z kościołów, którego gospodarzem jest ksiądz – przyjaciel sympatycznego Pana Starosty. Obietnicy chcieliśmy dotrzymać, więc o 23:30 wyruszyliśmy w drogę.

Pilotem naszej wycieczki był właśnie Pan Starosta. Byliśmy pewni, że w tak ważnym momencie nie zawiedzie swojego drogiego przyjaciela i zjawi się na mszy prowadzonej właśnie przez niego (jakżeby to podniosło morale społeczności parafialnej). Nagle ni stąd ni zowąd na skrzyżowaniu zamiast skręcić w lewo, pojechaliśmy prosto za panem starostą.

Zdziwiło nas niezmiernie, gdy Pan Starosta zatrzymał się na zatłoczonej ulicy, zaparkował, po czym wraz z żoną skierował swe kroki do przyklasztornego kościoła. Przepraszamy księdza, któremu obiecaliśmy, ale siła wyższa nas poprowadziła nie do tej świątyni co chcieliśmy. Nadrobimy w przyszłym roku! Swoją drogą, na pasterkę do przyklasztornego kościoła zjechali się ludzie z całego powiatu, ba – możemy nawet rzec, że całe województwo w niej uczestniczyło.

Miejsc siedzących zabrakło pewnie już niemal pół godziny wcześniej. Nikt jednak nie pomyślał, że Pan Starosta z małżonką to dostojnicy, którym należy się przynajmniej takie miejsce, na którym mogliby usiąść wygodnie, nie przepychając się ze zwykłymi mieszkańcami. Dane mu jednak było stać w kącie, przy ogromnej, soczyście zielonej choince, która przystrajała świątynię. A może to miejsce było strategiczne?

Od naszych tajnych współpracowników dowiedzieliśmy się również, że Pan Starosta odrzucił propozycję zagrania Świętego Mikołaja na jednej ze szkolnych wigilii. Nikt przecież nie może kojarzyć naszego starosty z innym kolorem niż jego własny – partyjny. Unikając niedomówień od razu wyjaśniamy – my mamy rączki czyste, na pasterce również zajęliśmy miejsca stojące. Jak starosta może, to redakcja gorsza nie będzie!

•••

Są na naszym terenie imieniny bardziej i mniej popularne. Do tej pory wydawało nam się, że najchętniej obchodzimy Andrzejki i Barbórkę, wiedzieliśmy też o sporym zainteresowaniu takimi imionami jak Krystyna, Anna, Jan, Piotr, Paweł czy Krzysztof. W historii naszego miasta zapiszą się też imieniny sprzed kilku lat kiedy to jednego dnia z kwiatami biegło się do burmistrza, przewodniczącego rady i proboszcza największej parafii.

Od kilku lat w przerwie między świętami a Nowym Rokiem niemal każdy pielgrzymuje z kwiatami lub szklanymi upominkami do najważniejszej osoby w naszej ,,małej Ojczyźnie”. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że nie każdy może sobie przyjść do ,,szefa” kiedy mu się podoba.

Z tego co udało nam się ustalić, goście na audiencję musieli się zapisywać u sekretarki vipa. Byli też proszeni do pokoju życzeniowego według następujących kryteriów: zawodowych, lojalnościowych i wizualnych. Nie udało nam się ustalić, czy wszyscy zdążyli tego dnia ucałować rękę, która ich karmi.

Wiemy jednak, że było miło, a twarze powyginane od uśmiechów do tej pory można zobaczyć na szarych drogach powiatu słupeckiego. Niech ten uśmiech trzyma ich do końca grudnia 2010…

•••

Nie takiego powiatania roku spodziewalismy się na słupeckim rynku. Nie to, że liczyliśmy na wspólny występ Dody z Sarą May, ale żeby nikt nie spotkał się z mieszkańcami miasta? Nie złożył im życzeń. Swoje sylwestrowe imprezy miały np. takie metropolie jak Koło, czy Turek.

Dlaczego więc w Słupcy po raz kolejny nie udało się zrobić plenerowej imprezy? Odpowiedzi są tylko dwie. Pierwsza, że wszyscy mają słupczan gdzieś – w co nie chce nam się wierzyć.

Albo – co jest dużo bardziej prawdopodobne – żony nie chciały burmistrzów wypuścić z domu lub balu na 10 minut, bo miały wtedy wpisany na bileciku swój taniec.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *