Smutne refleksje

23 lutego, 2010

Minął kolejny śnieżny tydzień i ponownie dwie, tym razem smutne, refleksje. Tegoroczny plebiscyt „Słupczanina Roku”, którego pomysłodawcą i organizatorem jest od początku redakcja „Gazety Słupeckiej” doczekał się skandalu, którego autorami są Starosta Słupecki i Burmistrz Miasta Słupcy.

Przyjęcie i uhonorowanie laureatów plebiscytu, bez pisemnej zgody jego organizatora, jeszcze przed oficjalną uroczystością wręczenia wyróżnień planowaną przez „Gazetę Słupecką” na początek marca tego roku budzić może duże obawy i niepokój. Próba zawłaszczenia plebiscytu, który na dobre, niezależnie od często kontrowersyjnych decyzji kapituły wybierającej laureatów, wpisał się w zdrowy mechanizm funkcjonowania miasta Słupcy jest drogą w złą stronę.

Jest to sygnał dla tych wszystkich wolnomyślących obywateli tego miasta, iż któregoś smutnego dnia dowiedzą się, iż ich inicjatywa i pomysł stał się nagle, wbrew ich woli, narzędziem politycznej propagandy czy też budowania politycznej kariery. W roku wyborów samorządowych zapewne jeszcze nieraz dowiemy się o inicjatywach, które pozwolą nam, być może, żyć piękniej i lepiej. I bardzo dobrze.

Byle tylko nie okazało, że komuś „zapomniało się” pamiętać o tym, że pomysł miał już wcześniej swojego ojca. Zapominanie o tych faktach zapewne stanie się normalne i oczywiste, ale czy skuteczne i uczciwe? Czas zapewne niedługo pokaże. Gdy ponad miesiąc temu wnioskowałem do słupeckiej policji o pilne zainteresowanie się dewastacją naszego miasta przez graficiarzy w odpowiedzi dowiedziałem się między innymi, iż część sprawców jest ustalona i przekazana do osądzenia.

Poinformowano mnie też , iż dewastacja dotyczy zaledwie kilkunastu obiektów w mieście! Nie ukrywam, iż bardzo się tą informacją zadziwiłem i zaniepokoiłem. Mogę zapewnić Pana Komendanta, iż do maja tego roku dostarczę kilkaset nowych fotografii zniszczonych obiektów i urządzeń. Być może poproszę o pomoc szanownych czytelników, bo przedsięwzięcie jest bardzo czasochłonne. W odpowiedzi dowiedziałem się też, że część grafiti pochodzi sprzed 3-4 lat. Otóż najbardziej smuci fakt, iż w tej składance zdarzeń wyraźnie brakuje najważniejszego elementu.

Ale po kolei: graficiarz niszczy obiekt, policja wykrywa sprawcę, sprawca zgodnie z prawem jest osądzony i …koniec sprawy! A co ze zniszczonym obiektem czy urządzeniem? Kto usunie szkodę? Otóż w kilku znanych mi przypadkach w Polsce to sprawca lub jego opiekunowie prawni usuwali na swój koszt ślady dewastacji i ten fakt dopiero zamykał całą sprawę.

Trudno jest sobie wyobrazić, by mogło być inaczej, a jednak tak jest w Słupcy… i nie tylko. Oczywiście usuwanie grafiti przez sprawców w miastach, które próbują sobie radzić z ta formą łobuzerki, odbywa się w obecności widowni, najczęściej użytkowników zniszczonych obiektów. Można, a nawet trzeba. Ale czy się da radę skoro od trzech miesięcy nie przeszkadzają ulotki na słupach i latarniach?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *