Groził, że spali nas żywcem!

18 maja, 2010
Halina Baranowska pokazała dokładnie gdzie rozegrały się drastyczne sceny napadu na jej córkę
Halina Baranowska pokazała dokładnie gdzie rozegrały się drastyczne sceny napadu na jej córkę

Koniec wojny w bloku przy ul. Traugutta?
Psychicznie chory napadł na kobietę w ciąży!
Istny dramat przeżywali mieszkańcy bloku przy ulicy Traugutta 12. Chory psychicznie Stanisław K. od kilku lat urządzał prawdziwą wojnę domową swoim sąsiadom. Po ostatnich wydarzeniach trafił na przymusowe leczenie psychiatryczne. W ubiegłym tygodniu mężczyzna napadł na kobietę w ciąży, po czym chciał ugodzić nożem interweniującego policjanta.

WOJNA OD LAT
Stanisław K. to samotny mężczyzna mieszkający w bloku przy ulicy Traugutta. Kilka lat temu zmarła jego matka z którą mieszkał. Według sąsiadów mniej więcej od czterech lat zaczęła się u niego choroba psychiczna, która powodowała wiele dziwnych zachowań. Bez odpowiedniej pomocy wszystko się nasilało, aż dwa lata temu przerodziło się w prawdziwy terror. Najgorszą sytuacje ma rodzina Baranowskich mieszkająca naprzeciwko Stanisława K. Halina Baranowska to osoba niepełnosprawna, poruszająca się o lasce.

Jak mówi w rozmowie z nami: „To jest nie do opisania co tutaj się dzieje. Na korytarzu rozpala sobie ognisko. Od samego rana robi hałas. Policja nic nie mogła zrobić do tej pory. Była sytuacja, że moją 9-letnią wnuczkę chciał porwać. Ja chora z laską zleciałam do niego, bo jedynie mnie się w tym bloku boi. Ja krzyczałam, stawiałam się na niego, to się mnie bał. Robił już nam takie rzeczy, że w głowie się nie mieści. Kałem swoim rzucał po całej klatce, smród niesamowity. Groził, że żywcem nas spali, mieszkanie ropą obleje i podpali w nocy. To już 4 lata trwa, wojny na pewno 2 lata. Ja sama nawet do piwnicy nie schodzę bo się boję.”

„- Wszyscy wiedzą, że sąsiad jest psychicznie chory. Zakłóca nam ciszę nocną, ciągle zaczepia wszystkich, rzuca się na nich do bicia. Strach wyjść z domu, on chodzi z jakimiś drutami, drągami, torbami. Bratanicę moją chciał przebić drutem. Mojego brata chciał pobić kijem. Jednego sąsiada takiego starszego pobił w piwnicy, to do tej pory ten starszy pan ma sine palce i nie ma paznokcia.” – dodaje córka pani Haliny, Patrycja Baranowska.

Według sąsiadów Stanisława K. nawet listonosze i pracownicy zakładu komunalnego boją się wchodzić na wyższe piętra bloku, bo nie chcą być zaatakowani przez chorego mężczyznę.

NAPADŁ NA KORYTARZU
„W niedzielę po południu około 17:00 położyłam się w pokoiku, żeby odpocząć. Nagle słyszę takie łup w drzwi i dzwonienie dzwonkiem. Sąsiad się do nas wpychał na siłę do domu. Ja wyszłam to się na mnie rzucił, zaczął mnie dusić, ciągnąć do domu. Ja jestem w piątym miesiącu ciąży. Była szarpanina, ja zemdlałam i wylądowałam na podłodze. Gdyby nie mój narzeczony, którego zawołałam wcześniej bardzo głośno, że wszyscy w bloku słyszeli, to nie wiem czy byśmy przeżyli.” – mówi Patrycja Baranowska.

Dla obu kobiet mieszkających naprzeciwko Stanisława K. sytuacja sprzed kilku dni była dramatyczna. Do tej pory ze łzami w oczach wspominają to co się stało. Boją się tego co będzie, gdy mężczyzna wróci do swojego mieszkania.

Jak mówi Halina Baranowska: „On się jedynie nadaje na leczenie w zamkniętym zakładzie. Wychodzi na korytarz – drze się, wychodzi na balkon – drze się nie wiadomo po co. Różności już robił. Ale po tej ostatniej sytuacji naprawdę miarka się przebrała, ja się bałam o życie mojej córki i życie jej dziecka nienarodzonego jeszcze. Z tym naprawdę trzeba skończyć.”

INTERWENCJA POLICJI
Panie Baranowskie twierdzą, że Stanisław K. nikogo nie atakował tak jak całej ich rodziny. Mężczyzna groził śmiercią również innym sąsiadom, ale jego agresja skierowana była przede wszystkim na rodzinę Baranowskich. Po ostatnim ataku po raz kolejny wezwano policję, aby uspokoiła mężczyznę.

Jak opisuje interwencję policjantów Patrycja Baranowska: „Nasza policja zadziałała trochę wolno. Zadzwoniłam, to najpierw się wypytali tak dokładnie po co, na co i dlaczego, nazwiska i tak dalej. Policja jest tutaj notorycznie. J a k mnie napadł, ja bardzo krzyczałam, wtedy sąsiadka zadzwoniła drugi raz na policję i się okazało, że oni już jadą. Na początku przyjechało ich dwóch, a później jeszcze dwóch do pomocy. Rzucał się na policję, dobrze, że byli silni i sprawni fizycznie bo by rady nie dali. Dobrze, że go zabrali bo w nocy chyba by nas sąsiad pozabijał.”

Słupecka policja nie poinformowała nas o szczegółach tego zdarzenia, ponieważ sprawę prowadzi słupecka prokuratura. Dla Prokuratora Rejonowego w Słupcy Marka Kosmalskiego nie było żadnej wątpliwości, że Stanisław K. nadaje się na leczenie w zakładzie zamkniętym.

Jak mówi Marek Kosmalski: „Stanisław K. wymaga przymusowego leczenia psychiatrycznego bo jest niebezpieczny dla innych ludzi. Sąd takie orzeczenie wydał. Po ostatnim incydencie, gdy napadł na kobietę i była interwencja policyjna chciał policjanta ugodzić nożem – znalazł się w szpitalu psychiatrycznym. Jest wszczęte śledztwo z artykułu mówiącego o czynnej napaści na funkcjonariusza publicznego. Ludzie w tym bloku się po prostu go boją. Na wniosek mieszkańców bloku gdzie on mieszka wystąpiliśmy do sądu, a sąd zasięgnął opinii biegłych, którzy stwierdzili, że rzeczywiście on zagraża bezpieczeństwu ludzi.” „Bałam się, że wypuszczą go po 24 godzinach. Ja nie spałam dobrze, dopóki się nie dowiedziałam, że jest zabrany na leczenie. Myślałam, że jak on wróci, to ja już z mieszkania nie wyjdę.” – mówi ze łzami w oczach Halina Baranowska.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *