Co się stanie ze skarbem Głuchej Puszczy?

24 czerwca, 2010
Stanisław Pijanowski
Stanisław Pijanowski

Zmarł Stanisław Pijanowski
We wtorek (8.06) w słupeckim szpitalu zmarł Stanisław Pijanowski – posiadacz imponującej kolekcji przedmiotów o wielkiej wartości historycznej. W tym momencie rodzi się pytanie: co się stanie ze skarbem Głuchej Puszczy? Z pewnością jako jedyni w Polsce posiadamy nagranie z ostatnim wywiadem, którego w szpitalu udzielił Stanisław Pijanowski. Jego ostatnia wola jest jednoznaczna – skarb ma pozostać w Głuchej Puszczy, a opiekować ma się nim gmina. Nie wszyscy zgadzają się się z jego ostatnią wolą…

HISTORYK Z ZAMIŁOWANIA
Własnoręcznie wykonana laska Tadeusza Kościuszki więzionego w Petersburgu, monstrancja zrobiona z puszki po kaszance w obozie jenieckim w Dachau, miecz krzyżacki, Tora z wągrowieckiej synagogi, szłom rycerza księcia Brzetysława, setki ksiąg, starodruków, gazet – to wszystko było niegdyś w posiadaniu Stanisława Pijanowskiego, jednego z najbardziej znanych prywatnych muzealników w Polsce. Swoje muzeum stworzył w starej leśniczówce w Głuchej Puszczy pod Orchowem.

Stanisław Pijanowski urodził się w Mieścisku, powiat wągrowiecki, województwo wielkopolskie, w 1922 roku. Był jednym z dziesięciorga rodzeństwa. Ukończył miejscową podstawówkę, po czym udał się do liceum pedagogicznego. Jako młody chłopak pomagał swojej rodzinie przetrwać trudne chwile. Ze swoim starszym bratem jeździł po odpustach i sprzedawał tam pierniki. Po wojnie zaczął zbierać przedmioty, które w domostwach nie były potrzebne – stare księgi, figurki świętych, oraz wiele innych późniejszych eksponatów muzealnych.

Najwięcej znajdował tam, gdzie ludzie chętnie przynosili swoje dary, czyli na plebaniach. Gdy zaczął pracę w wiejskiej podstawówce namawiał dzieci do przynoszenia niepotrzebnych w domu przedmiotów. Tak Stanisław Pijanowski zgromadził większość swoich skarbów. Nie ukończył studiów archeologicznych. Na jednych z zajęć poczuł, że wykładowca go obraził, przez co p. Stanisław wziął teczkę i wyszedł z sali, by nie wrócić na tę uczelnię.

Po nieudanej próbie podjęcia nauki w kierunku archeologii spróbował swoich sił w Wyższej Szkole Rolniczej, lecz i tam miał trudności. W Głuchej Puszczy osiadł na stałe już jako inżynier leśnictwa w 1962 roku. Jego obfite zbiory wypełniły kilka izb swojego nowego domu. Leśniczówka Pijanowskiego wpisana była jako obowiązkowy punkt turystyczny wycieczek podążających Szlakiem Piastowskim. Przez ponad 30 lat działalności muzeum przez dom Pijanowskiego przewinęło się setki tysięcy osób. On sam dla jednej z ogólnopolskich gazet powiedział, że 2 miliony ludzi przeszło przez jego pokój.

Gościł w swych progach lokalnych miłośników historii, znamienite osobistości oraz wycieczki z odległych zakątków świata. Wojciech Jaruzelski, gen. Kiszczak, Mieczysław Fogg – tych ludzi, i wiele innych wspaniałych osobistości poznał Stanisław Pijanowski. U kresu swojego życia przestał do swojej leśniczówki wpuszczać turystów. Bieda i choroba zmusiła go do sprzedaży wielu cennych przedmiotów. Stanisław Pijanowski zmarł 8 czerwca na oddziale chorób wewnętrznych słupeckiego szpitala. Pamięć po nim pozostanie na długie lata – z pewnością był najwspanialszym miłośnikiem historii jaki żył na naszym terenie.

KUSTOSZ ODERWANY OD KIELICHA
Wiadomość o śmierci Stanisława Pijanowskiego w szybkim tempie obiega powiat słupecki. Ludzie, którzy go znali wiedzą, że zmarł wspaniały człowiek. Ze śmiercią wiąże się jednak problem pozostawionych zbiorów. Dla niejednego kolekcjonera przedmioty te warte są z pewnością dziesiątki, setki tysięcy złotych. A może miliony… Każdy chciałby choć uszczypnąć bogactwa przez lata zbieranego w Głuchej Puszczy. Już w latach 90-tych przestano mówić o muzeum regionalnym w gminie Orchowo. Wycieczki przestały przyjeżdżać, a coraz starszy Pijanowski nie miał siły oprowadzać kolejnych grup turystów. Przez lata w prowadzeniu muzeum p. Stanisławowi pomagał pan Jan – nazywany przez swego przyjaciela „kustoszem”.

„Jest to ten typ, od którego dowiedzieć się czegoś nie jest łatwo – chyba, że ma ktoś przy sobie przypadkiem pół litra” – mówi jeden z okolicznych mieszkańców.

Sporo prawdy jest w tym zdaniu… Dzień po śmierci Pijanowskiego, udajemy się do starej leśniczówki. Widok nie napawa optymizmem. Stary dom zaczyna się powoli rozpadać. Odrapane ściany, zaniedbane ogrodzenie – tak jakby nikt o dobytek Pijanowskiego nie dbał przez lata. Przy stole na ganku siedzą trzy osoby. Wśród nich „kustosz”.

„Nasłali pana już z gminy tak? Niech pan im powie, że nic nie dostaną” – wita nas zaraz po przedstawieniu.

Na stole stoi butelka wody mineralnej, a przynajmniej tak to wygląda, bo oprócz butelki stoją tylko trzy kieliszki, z pewnością opróżnione chwilę przed naszym przyjazdem. Ujadają psy pozostawione przez Pijanowskiego. Po zadaniu kilku pytań udaje nam się dowiedzieć od „kustosza” co zamierza teraz zrobić.

Mimo ciężkich chwil po stracie przyjaciela mówi smętnym głosem: „Muzeum będę prowadził tak jak kiedyś. Nikt nic nie wyniesie. Nie będzie żadnej przeprowadzki. To jest prywatny dom, sądownie i notarialnie teraz wszystko należy do mnie. Testament jest spisany, ja to wszystko mam zapisane. Tu mnie nikt nie ruszy.”

Mężczyzna nie chce podać swojego nazwiska. Mówi, że wszyscy go tu znają i nie potrzebuje rozgłosu. Nie wpuszcza nas do środka. Z pewnością od dawna nikt obcy tam nie był. Pozwala zrobić zdjęcie jedynie z zewnątrz budynku. Przy kolejnej próbie zapytania o więcej szczegółów odpowiada krótko – „Jedź pan już stąd”. Opuszczamy Głuchą Puszczę.

TESTAMENT JEST? CZY GO NIE MA?
W pobliskim Orchowie spotykamy mieszkańców, z którymi możemy spokojnie porozmawiać. Nikt nie chce się przedstawić, mówią, że sprawą Głuchej Puszczy interesowało się już Centralne Biuro Śledcze.

„Panie, teraz wszystko pójdzie już z górki. Tylko czekać aż ktoś przyjedzie ciężarówką w nocy, zapakuje wszystko i pojedzie w świat. Niedługo Stasia i tak by wynieśli. Wszyscy mówią, że za połówkę można było dostać jakiś skarb” – mówią krótko napotkani mieszkańcy.

Już od dłuższego czasu Pijanowski nie ukrywał, że zbiory mu topnieją. Nikt jednak nigdy nie był dopuszczony, aby skarby skatalogować, czy chociażby poukładać. Dawniej wszystko piętrzyło się na stertach ksiąg i pism. Już w latach 70-tych mówiono, że leśniczówka jest za mała na tak obfite zbiory. Gdy muzeum lata swojej świetności miało za sobą Pijanowski zaczął mieć kłopoty finansowe. Daleka rodzina przestała się nim interesować. Mówił tylko o swoim siostrzeńcu, który miał mu pomagać od czasu do czasu.

„Ja go nigdy nie widziałem, tylko pan Stasiu mi o nim mówił. Pogrzeb jest w Mieścisku to chyba siostrzeniec się tym zajął. Naszemu proboszczowi siostrzeniec powiedział, że w testamencie wszystko zapisane jest na niego. Ja jednak testamentu nie widziałem.” – mówi nam w zaufaniu jeden z interesujących się sprawą miłośników historii z Orchowa.

Po różnych rozmowach z okolicznymi mieszkańcami zaczynają pojawiać się wątpliwości, czy testament jest w ogóle spisany. Kustosz twierdzi, że leśniczówka prawnie jest jego. Według mieszkańców posiadłość po Pijanowskim przejdzie teraz w ręce jego siostrzeńca. Być może niedługo dowiemy się jaka jest prawda. A czego chciał sam Stanisław Pijanowski?

OSTATNIA WOLA PIJANOWSKIEGO
Dwójka przyjaciół naszej gazety kilka miesięcy przed śmiercią Stanisława Pijanowskiego poznała go w szpitalu. Joasia i Mariusz (nazwiska do wiadomości redakcji) mówią, że mimo fizycznej choroby umysł historyka był cały czas sprawny. Po zaoferowaniu pomocy Pijanowski nabrał zaufania do naszych znajomych.

„Powiedział do mnie: przyjacielu. To był dla mnie wielki zaszczyt, że go poznałem. Gdy lepiej się poznaliśmy zaprosił nas do siebie i pokazał nam swoje zbiory. Mam nadzieję, że te skarby trafią teraz w dobre ręce, zgodnie z wolą Stanisława Pijanowskiego, którą usłyszałem i nagrałem.” – mówi czytelnik Gazety.

Budynek muzeum wymaga kompletnego remontu
Budynek muzeum wymaga kompletnego remontu

Samotny Pijanowski chętnie zwierzał się swoim nowym przyjaciołom, którzy przy każdych odwiedzinach zupełnie bezinteresownie pomagali starszemu, schorowanemu człowiekowi. Kilkugodzinne rozmowy dla miłośników historii były dosłownie kopalnią wiedzy. Pewnego razu Mariusz postanowił nagrać chociaż kilka zdań z opowiadań Pijanowskiego, tak, aby pamięć po nim nie zaginęła. W swoich rozmowach Pijanowski z wielką pasją opowiadał o historii, którą poznał, oraz o tej która spotkała jego samego. W rozmowie nagranej w szpitalu mówił również o swoich zbiorach, o ich przeszłości, oraz o tym, co ma się stać z nimi po jego śmierci. Pijanowski początkowo chciał zebrane przedmioty przekazać na rzecz miejsca, w którym miał swoje korzenie. Nie dogadał się jednak ze sprawującymi tam władzę, dlatego jego plany się zmieniły.

Jak mówi jego młody przyjaciel:„Z rozmowy jednoznacznie wynikało, że swoje zbiory chciał przekazać na rzecz gminy w której obecnie mieszka.”

„Chciałem zbiory moje przekazać miasteczku mojemu (Mieścisko, przyp. MW.). A ponieważ mieszkam tu 47 lat (Głucha Puszcza, przyp. MW.), więc tu pozostawię swoje, żeby został choć ślad, jak Gałczyński napisał: żebym nawet ślad lampy naftowej ocalił od zapomnienia.” – słyszymy na nagraniu.

W prawie godzinnej rozmowie z nagrania dowiadujemy się jaką literaturą upajał się Stanisław Pijanowski. Bez żadnego przypominania sobie, prosto z głowy cytował całe fragmenty wierszy jego ulubionych poetów.

Kilka fragmentów z wypowiedzi Stanisława Pijanowskiego: „(…) Ja się dziwię ojcom salezjanom, dlaczego oni nie rozpropagują tych malowideł ściennych. To jest taki skarb, którym możemy zadziwić całą Europę. To są najstarsze malowidła na ścianie w Polsce. W kościele świętego Jana w Gnieźnie jest inne malarstwo, bo malowane na cegle. Trzecie do takich starych jest na zamku Lubelskim. Ale to w Lądzie jest najstarsze – 1320-1330. Trochę cicho jest o tym Lądzie.” „(…) Zbiory podzielone mam na działy tak jak w muzeach powinno być. To jest archeologia, etnografia, militaria, rzeźba, jest bogaty salon myśliwski. Jak kopalnia kopała, mam kieł mamuta, półtora metrowy.”

Niestety Stanisława Pijanowskiego podczas jego nieobecności okradziono.

Jak mówił w szpitalu o włamaniu: „Jak ja tu leżałem włamano się. Skradziono mi rękopis Kilińskiego. Skradziono zbiór kazań. Skradziono dwie tory, żydowską z Wągrowca i drugą tutaj ze Słupcy. Skradziono najcenniejszą w moich zbiorach, biblię słynną Radziwiłłowską, wydaną przez Radziwiłła w 1660, dla polskich kalwinów i luteranów. Te rzeczy nie są zarejestrowane, a książki nosiły mój ekslibris (znak własności, przyp. MW).”

Wreszcie na nagraniu słyszymy najważniejsze słowa, które mogą rozwiać wątpliwości co do dalszego losu zbiorów. Stanisław Pijanowski przy kilku osobach w słupeckim szpitalu oświadczył wprost: „Postanowiłem całą kolekcję ofiarować gminie, ze względu na to, że mieszkam tam 47 lat i jest to pierwszy wypadek, żeby człowiek jeden potrafił zorganizować i utrzymać muzeum i to bez dotacji państwowych.”

URZĘDNICZE STARANIA
Po rozmowach z mieszkańcami Orchowa udajemy się do Urzędu Gminy. Wójt Teodor Pryka z chęcią opowiada nam o poczynaniach urzędu w sprawie zabezpieczenia zbiorów Pijanowskiego.

„Jest to własność prywatna, nie ma możliwości jakiegoś działania. Obiekt jest w bardzo tragicznym stanie. Nie wiem czy jest jakiś notarialny testament, który by rozstrzygał co z tym obiektem i z tym wszystkim co jest wewnątrz. Poza zarejestrowanymi obiektami, które tam są, niewiele więcej wiemy co jest na stanie. Był problem, że nie wszystkie osoby wpuszczał. Nie mamy żadnych informacji co zostało z tych zbiorów. Po zaadoptowaniu można by było przeznaczyć to na zwiedzanie, to jest piękny obiekt. Rok temu próbowaliśmy podpisać porozumienie, zrobić inwentaryzację, zdjęcia. Potem były tylko telefoniczne rozmowy i mówił, że się nie zgadza.” – twierdzi Teodor Pryka, wójt gminy Orchowo.

W ubiegłym roku pracownicy gminy naprawili kominy na budynku Stanisława Pijanowskiego, z materiału pozostałego z innego remontu. Gmina nie może jednak wydać publicznych pieniędzy na wyremontowanie starej leśniczówki. Wójt zapowiada, że gdyby majątek Pijanowskiego przeszedł na gminę, zostanie otwarte muzeum ze wszystkimi zbiorami, które nadają się do eksponowania. Miejmy nadzieję, że sprawa Głuchej Puszczy zostanie wyjaśniona z korzyścią dla pamięci o Stanisławie Pijanowskim.

Przez całe życie był on miłośnikiem historii, zbierał wartościowe przedmioty po to, aby pokazać swoje zbiory ludziom. Przez wiele lat zbiory te niszczały w zakątkach zaciemnionej leśniczówki. Zmarł człowiek kulturalny, wykształcony i przede wszystkim oddany swojej pasji. Oby pamięć o nim przetrwała w świadomości ludzi i zbiorach, które po nim pozostały.

  1. Mam nadzieję że gazeta bedzie pilnowac tej sprawy. Tak nieskazilelnych osob w Polsce jest jak na lekarstwo

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *