Urzędnicy pozbawili mnie prawa głosu!

14 lipca, 2010
Andrzej Łukaszewski od wielu lat zajmuje się sprawami samorządowymi. W maju tego roku został odznaczony za wkład w budowę Małych Ojczyzn z okazji 20. rocznicy powstania Samorządu Terytorialnego
Andrzej Łukaszewski od wielu lat zajmuje się sprawami samorządowymi. W maju tego roku został odznaczony za wkład w budowę Małych Ojczyzn z okazji 20. rocznicy powstania Samorządu Terytorialnego

Andrzej Łukaszewski – były dyrektor słupeckiego muzeum żali się „Gazecie Słupeckiej”
Wybory już za nami, lecz o skandalach z nimi związanymi będziemy słyszeć jeszcze przez długi czas. Wyjeżdżając z miejsca zamieszkania Andrzej Łukaszewski ze Słupcy nie spodziewał się, że nie będzie mógł oddać głosu na swojego partyjnego przywódcę. Mimo zaświadczenia komisja wyborcza nie pozwoliła mu głosować.

Andrzej Łukaszewski wraz z żoną planowali urlop już od dawna. Termin wyjazdu zbiegł się z wyborami prezydenckimi. Państwo Łukaszewscy w słupeckim magistracie pobrali zaświadczenia o możliwości głosowania poza miejscem zamieszkania. Niestety okazało się, że te zaświadczenia nie pozwolą im oddać głosu w wyborach.

„Wydano zaświadczenia na dwa terminy – na 20 czerwca i 4 lipca. W trakcie pierwszego głosowania pani, która przyjmowała zaświadczenia nie zwróciła uwagi na datę, przez co oddaliśmy zaświadczenia na II turę wyborów. W pierwszej turze zagłosowaliśmy normalnie, i dopiero kilka dni później zobaczyliśmy, że zostały nam zaświadczenia na pierwszą turę. Okazało się, że drugich zaświadczeń pobrać nie można, a starych się nie odzyska bo nikt nie rozerwie worków. Powiedziano mi – nie ma pan prawa głosować, nigdzie. Nawet w Słupcy bo zostaliśmy zdjęci z listy mieszkańców.” – mówi, należący do Platformy Obywatelskiej Andrzej Łukaszewski.

W skali kraju podobne problemy miało tysiące mieszkańców. W urzędach, biura ewidencji ludności otrzymały z centrali komisji wyborczych pismo, w którym ostrzegano, że nastąpiło mnóstwo pomyłek i nie można wydawać dodatkowych zaświadczeń o prawie do głosowania.

„Ja mogę się pomylić, ale urzędniczka której się płaci duże pieniądze za to, że siedzi w komisji nie powinna takich błędów popełniać. Jest jeszcze jedno pytanie – dlaczego wydaje się automatycznie zaświadczenia na pierwszą i drugą turę, jeśli chciałem tylko na pierwszą, bo na drugiej byliśmy już w domu. Drugiej tury tak naprawdę mogło nie być.” – tłumaczy dalej zbulwersowany mieszkaniec Słupcy.

Andrzej Łukaszewski mówi nam również, że gdyby wybory zakończyły się zwycięstwem Jarosława Kaczyńskiego, odwoływałby się do Sądu Najwyższego, aby zajął się sprawą błędów urzędniczych. Pan Andrzej wielokrotnie zasiadał w komisjach wyborczych, dlatego dziwi się dlaczego nie można było poszukać jego zaświadczeń o prawie do głosowania poza miejscem zamieszkania. Według niego, komisji zajęłoby to kilkanaście minut.

Jak mówi na zakończenie rozmowy Andrzej Łukaszewski: „Przez błąd urzędniczy zostałem pozbawiony prawa do głosowania – zabrano mi prawo wyborcze. Ja dzwoniłem do PKW w Warszawie i powiedziano mi to samo, że nie mam możliwości głosowania. Ludzie biorą duże pieniądze za siedzenie w komisji wyborczej to ich obowiązkiem jest dokładne sprawdzanie dokumentów. Tak naprawdę jeśli ona tego nie sprawdziła dokładnie, to mogłem jej wcisnąć wszystko. Takie zaświadczenie pisze się kilka minut na komputerze, a pieczątkę bez problemu można podrobić. Chciałem przestrzec wszystkich ludzi, żeby uważali na zaświadczenia i na komisje wyborcze, ponieważ przez ich błędy można stracić prawo wyborcze w wolnej Polsce.”

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *