Czy lekarze są winni śmierci Karoliny i jej dzieci?

21 września, 2010
Karolina Maślanka z dzieckiem swojej koleżanki
Karolina Maślanka z dzieckiem swojej koleżanki

Po prawie czterech latach od śmierci pacjentki lekarze stanęli przed sądem
Tą sprawą ponownie żyje cała Polska. Kilka lat temu Karolina Maślanka z Cienina Perze miała urodzić dwójkę bliźniaków. Niestety coś nie poszło zgodnie z planem – po walce o życie w słupeckim szpitalu i poznańskiej klinice ginekologicznej bliźnięta zmarły, a z nimi ich matka. Prokuratura długo zajmowała się wyjaśnianiem sprawy. 8 września w poznańskim Sądzie Okręgowym rozpoczął się proces przeciwko dwóm najbardziej utytułowanym ginekologom z Wielkopolski. Czy lekarze odpowiedzą za śmierć Karoliny i jej bliźniąt?

CHOROBA MŁODEJ MATKI
Ciąża Karoliny była od samego początku zagrożona przez jej rzadką chorobę – skazę krwotoczno-płytkową. Objawy takie jak wybroczyny na skórze i błonach śluzowych, powstawanie krwawych miejsc wokół nakłuć, krwawienia z dziąseł, nosa lub krwiomocz – to trudności, z którymi muszą borykać się chorzy na tę nieuleczalną chorobę. W rodzinie Karoliny Maślanki choroba doskwiera również bratu Karoliny i jej siostrze. O chorobie rodzina wiedziała od dawna. Była to również jedna z pierwszych informacji przekazanych lekarzom w słupeckim szpitalu.

Według Wandy Maślanki to właśnie przez tę chorobę słupecki szpital poprosił o pomoc klinikę z Poznania: „Nie oddaliśmy córki do szpitala z jakąś błahą chorobą jak kaszel czy katar. Oddaliśmy ją z czymś konkretnym, z czym lekarze słupeccy bali się cokolwiek robić, dlatego poproszono o pomoc klinikę z Poznania. Tam jednak córkę położyli, i mimo, że wyniki badań wskazywały, że płytki krwi zanikają, lekarze długo nie podejmowali decyzji o cesarskim cięciu. Nie możemy powiedzieć, że na sto procent można było uratować i córkę i dzieci, ale jest duże prawdopodobieństwo, że tak mogło się stać.” – mówiła mama zmarłej Karoliny gdy akt oskarżenia przeciwko lekarzom trafił do sądu w sierpniu ubiegłego roku.

DRAMAT W SZPITALU
W sobotę 25 listopada 2006 roku Karolina Maślanka zaczęła odczuwać bóle kręgosłupa. Po kilku godzinach dziewczyna zauważyła również zmianę barwy moczu. Początkowo podejrzenia padały na sok z czarnej porzeczki, który przyczynił się do zaciemnienia moczu, lecz w próbce zawiezionej na pogotowie stwierdzono znaczną ilość krwi. Niekorzystne wyniki nie wróżyły dobrze.

Lekarze wykryli u Karoliny zmiany w pracy nerek. Słupeccy lekarze już wtedy wiedzieli, że sami nie dadzą sobie rady z przypadłośc i a m i młodej dziewczyny. Poznańska klinika zgodziła się na udzielenie pomocy Karolinie. Około godziny 23:00 Karolina została przewieziona ze Słupcy do Poznania. W teczce jaką miała ze sobą znajdowała się cała dokumentacja wydawana przez lekarzy.

„ W niedzielę Karolina nadal odczuwała bóle, pogorszył się jej wygląd, widać było, że cierpi. Lekarze jednak nie podejmowali żadnych poważniejszych czynności, które mogły zapewnić Karolinie ulgę w bólu, lub zakończenie tego cierpienia.” – mówiła p. Wanda Maślanka.

Prawdziwy dramat Karoliny rozpoczął się w poniedziałek między godziną 16 a 17, gdy lekarze z kliniki przy ulicy Polnej w Poznaniu stwierdzili śmierć jednego z bliźniaków. Kilka godzin później Karolina trafiła na Oddział Intensywnej Opieki Medycznej.

„Już po śmierci pierwszego dziecka powinna zapaść decyzja o cesarskim cięciu” – mówiła Matka Karoliny. Takiej decyzji nie podjęto…

Następnego dnia około godziny 7:00 w klinice ginekologicznej nastąpiły chwile, których nikt się nie spodziewał. Lekarze walczyli o życie Karoliny. Reanimując dziewczynę podjęto również próbę uratowania jeszcze żywego dziecka z łona matki. O godzinie 7:15 walka o dwa życia dobiegła końca. Chwilę później matka Karoliny odebrała telefon ze szpitala o tragicznym losie jej córki.

„Nie oddaliśmy córki do szpitala z taką myślą, że może stać się coś złego. Cieszyliśmy się, bo był to już siódmy miesiąc ciąży, do tej pory wszystko było dobrze. Córka funkcjonowała normalnie, a ci lekarze z Poznania po prostu to wszystko zniszczyli. Chciałabym sprawiedliwości. Wierzę, że ta sprawa zakończy się ukaraniem lekarzy. Mieli pacjentkę, którą mogli uratować. Zależało wszystko od szybszej decyzji, od dwóch słów – cesarskie cięcie. Chcę żeby zostali ukarani żeby nie robili krzywdy innym kobietom i innym dziewczynom. Tego błędu już nie naprawią, ale inne błędy można powstrzymać. Chciałabym, żeby wszystkie kobiety w tej klinice miały opiekę godną człowieka – zwierza się Wanda Maślanka. Lekarze patrzeli na cierpienie pacjentki, która narzeka, wymiotuje, ale niestety nic z tym nie robili. Po tym jak stwierdzono, że pierwsze dziecko nie żyje, Karolina czekała aż 11 godzin na decyzję o cesarskim cięciu. Niestety decyzja była podjęta zbyt późno, bo również Karolinka była u kresu życia. Wychowywałam córkę przez 20 lat, a oni mi ją zniszczyli przez 48 godzin” – z żalem w głosie opowiadała Wanda Maślanka.

GROZI IM DO 5 LAT WIĘZIENIA
Tragiczna śmierć Karoliny i jej bliźniąt została nagłośniona przez media ogólnopolskie. Przyczynę śmierci młodej mieszkanki Perza badali również prokuratorzy, najpierw w Słupcy, a później w Koninie. Przeciwko profesorowi Krzysztofowi D., oraz doktorowi Arkadiuszowi B. świadczyło wiele dowodów. Prof. Krzysztof D. i dr Arkadiusz B. zostali oskarżeni o narażenie na utratę życia i zdrowia oraz spowodowanie nieumyślnej śmierci Karoliny M. i dwóch płodów. Grozi im do pięciu lat więzienia.

Tak poważnego zarzutu nie usłyszeli dawno lekarze tej rangi co Krzysztof D i Arkadiusz B. Ten pierwszy to profesor Uniwersytetu Medycznego w Poznaniu, ordynator największej kliniki ginekologiczno- położniczej w Wielkopolsce. Drugi z lekarzy to również dobrze znany doktor z dziedziny ginekologii.

PIERWSZE TERMINY
W środę (8.09) proces przeciwko poznańskim ginekologom ruszył w Sądzie Okręgowym w Poznaniu. Obaj oskarżeni nie przyznają się do zarzucanych im w akcie oskarżenia czynów. Nie chcieli zeznawać w sądzie. Profesor Krzysztof D., składając wyjaśnienia w prokuraturze podważył opinie biegłych, uznając je za oparte na nieprawdziwych podstawach medycznych. Twierdził również, że pacjentka chorowała na rzadką chorobę genetyczną, która trafia się raz na sto tysięcy kobiet i biegli nie uwzględnili tej choroby w swoich opiniach.

Wanda Maślanka po prawie czterech latach od śmierci córki nie może pogodzić się z zaistniałą sytuacją. Podczas pierwszej rozprawy emocje nie pozwoliły jej zeznawać. Sędzia odczytała wyjaśnienia składane w prokuraturze przez matkę Karoliny.W sprawie zeznawać będzie wielu świadków. Będą to między innymi biegli medycy, którzy wydali opinie przyczyniające się do sporządzenia aktu oskarżenia.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *