Zimno w mieszkaniach socjalnych

7 października, 2010
Pani Wioletta złożyła już szereg pism w sprawie mieszkania. Niestety nadal nie może uporać się z problemem niskiej temperatury.
Pani Wioletta złożyła już szereg pism w sprawie mieszkania. Niestety nadal nie może uporać się z problemem niskiej temperatury.

Interwencje mieszkańców
Trudno uwierzyć w to, że przy niskiej temperaturze na dworze, w mieszkaniach socjalnych utworzonych w budynku należącym do PKP nadal jest zimno. Mieszkańcy mają dość tej sytuacji i interweniują w tej sprawie u władz miasta. Czy spółka kolejowa zarządzająca budynkiem postanowi wreszcie ogrzać mieszkania?

DZIECKO ŚPI U SIOSTRY
W ubiegły piątek (1 października) do naszej redakcji przyszła zdenerwowana mieszkanka Słupcy, która ma dość zimna w mieszkaniu socjalnym, które zajmuje. Wioletta Woźniak nie może przeboleć również tego, że jej sześcioletnie dziecko śpi w domu jej siostry, ponieważ w jej mieszkaniu jest zbyt zimno. Temperatura w dzień nie przekracza 14 stopni. W nocy obniża się do 11-12.

„Synek jak jeszcze był w domu nie wychodził z łóżka. Nawet nie było jak go wykąpać po ludzku, bo tak zimno, do tego woda zimna w kranie. Już miałam różne metody podczas kąpieli. Raz włączyłam piekarnik, otworzyłam i dmuchawa nagrzewała kuchnię, a ja wtedy małego na misce kąpałam. Piekarnik jednak nie wytrzymał tej próby. W tym momencie mały jest już u siostry, bo u nas by chyba zamarzł.” – mówi Wioletta Woźniak, jedna z mieszkanek słupeckich mieszkań socjalnych znajdujących się w budynku PKP.

„Dali nam grzejniki olejowe, żebyśmy się dogrzewali. Nie chcieli nam ani grosza zwrócić za prąd za te grzejniki, to przestałam ogrzewać, bo podnieśli nam rachunki o 43 procent. Jak się usiądzie na nim to może jest ciepło, ale to wcale nie grzeje! Szlag mnie tu trafia. Za samo centralne ogrzewanie płacę 169 złotych. Z dzieckiem byłam u lekarza dzisiaj, bo jest chore i już jest u siostry.” – dodaje sfrustrowana kobieta.

WIZYTA U BURMISTRZA

Termometr podczas naszej wizyty wskazywał 14 stopni. To z pewnością zbyt mało, żeby móc swobodnie żyć w mieszkaniu z małym dzieckiem.
Termometr podczas naszej wizyty wskazywał 14 stopni. To z pewnością zbyt mało, żeby móc swobodnie żyć w mieszkaniu z małym dzieckiem.

Pani Wioletta oprócz redakcji w piątek odwiedziła również Urząd Miasta, ponieważ chciała rozwiązać dręczący ją problem. Miasto niestety rozkłada ręce, ponieważ budynek należy do PKP.

„Poszłam do pana Garsztki, mówiłam, że byłam z dzieckiem u lekarza, jest chore i gdzie ja mam się z nim podziać. To powiedział: z chorym dzieckiem to się idzie do lekarza? Ale gdzie później z nim być? Tu w 13 stopniach? Dziękuję bardzo.”- mówi Wioletta Woźniak.

Oprócz niskiej temperatury w mieszkaniu pani Woźniak problemem jest pęknięty komin na budynku dworca kolejowego.

„Na moją interwencję miasto miało zawołać kominiarza, ale nie było jeszcze odpowiedzi czy faktycznie jest pęknięty. Mnie normalnie zalewa krew. Dziecko ma sześć lat to ma cały czas w łóżku siedzieć? Nie może się nawet bawić bo jest zimno. Można mówić, prosić, a oni i tak swoje, i tak swoje. Tak jakby z tonącego statku wrzucili nas na dziurawą szalupę. Tu jest latem zimno, zimą zimno, normalnie wszystkie sezony. Wilgoć nam przechodzi, co chwile by trzeba malować, grzyb wychodzi na ścianę. Od żelaznych drzwi w wózkarni pod nami tak jest, że u mnie normalnie woda się skrapla, w szafkach taka wilgoć.” – dodaje słupczanka.

Wiceburmistrz Tomasz Garsztka próbował rozwiązać problem mieszkanki ulicy Kolejowej w dzień jej wizyty.

Niestety ma podobno związane ręce przez to, że budynek należy do kolei: „Myśmy wielokrotnie u nich interweniowali. Oni po prostu nie potrafią tego problemu rozwiązać. Nie chcę używać zbyt mocnych słów, ale czy oni nie potrafią tym zarządzać? Czy robią to nieudolnie? Gdyby to był obiekt miasta, to kłopotu by nie było.” – mówi burmistrz Garsztka.

PRZY PISANIU MARZNĄ RĘCE
21 września pani Wioletta złożyła wniosek w sprawie braku ogrzewania w tymczasowym lokalu mieszkaniowym. Odpowiedzi na tę interwencję udzielił z polecenia Burmistrza Słupcy Seweryn Młynarczyk. W piśmie do mieszkanki informuje on, że Miejski Zakład Gospodarki Mieszkaniowej nie ma technicznej możliwości rozpoczęcia ogrzewania lokali w dowolnym czasie, ponieważ kotłownia jest własnością PKP i to oni odpowiadają za jej stan techniczny i decydują kiedy rozpocząć ogrzewanie.

„Według wyjaśnień kierownika Oddziału, zmiany organizacyjne w PKP spowodowały zwłokę w rozstrzygnięciu przetargu na wyłonienie wykonawcy obsługi kotłowni. W dniu 21.09.2010 uzyskano zapewnienie, że rozpoczęcie ogrzewania nastąpi po 27 września 2010 roku.” – czytamy w piśmie od Seweryna Młynarczyka do Wioletty Woźniak.

Niestety wydaje się, że zarządcy kotłownią w budynku PKP trzymają się sformułowania „po 27 września”. Pierwszego października gdy pani Wioletta przybyła do naszej redakcji, w jej mieszkaniu temperatura nadal nie przekraczała upragnionych wysokości. Podczas naszej wizyty termometr wskazywał 14 stopni. Ręce marzły przy spisywaniu notatek…

•••

KOMENTARZ

Gdy przeczytałem tekst mojego redakcyjnego kolegi na temat niedogrzanych mieszkań socjalnych pomyślałem sobie, że to niemożliwe, żeby miasto nie miało wpływu na to co dzieje się z jego mieszkańcami w mieszkaniach, które samo im stworzyło.

Przekonania, że to jednak prawda nabrałem po spotkaniu z panią Woźniak w naszej redakcji. Pokazała nam ona pismo, z którego wynika, że tak naprawdę to wszystko zależy od PKP, a ta robi to co chce. Trudno bowiem mi pojąć, że „zarządca wynajętych od PKP lokali, Miejski Zakład Gospodarki Mieszkaniowej nie ma technicznej możliwości rozpoczęcia ogrzewania lokali w dowolnym czasie. Kotłownia jest własnością PKP i oni odpowiadają za jej stan techniczny i decydują o czasie rozpoczęcia ogrzewania. Budynkiem tym gospodaruje Oddział Gospodarowania Nieruchomościami PKP w Poznaniu, z którym MZGM ma stały kontakt. Według wyjaśnień kierownika Oddziału, zmiany organizacyjne w PKP spowodowały zwłokę w rozstrzygnięciu przetargu na wyłonienie wykonawcy obsługi kotłowni”. 21 września MZGM uzyskał zapewnienie, że rozpoczęcie ogrzewania nastąpi po 27 września. Jednak w dniu zamknięcia Gazety 4października grzejniki w mieszkaniach były nadal lodowate, a temperatura w pomieszczeniach nie przekraczała 12 stopni.

Dalej w piśmie do naszej czytelniczki kierownik MZGM Seweryn Młynarczyk informuje, że koszt ogrzewania lokali wynika z kosztów ponoszonych na ogrzewania całego obiektu. Stawka ogrzewania zł / m2 / miesiąc obliczana jest w ten sposób, że całkowity koszt zakupu węgla na potrzeby ogrzewania obiektu w roku oraz koszt obsługi dzieli się przez powierzchnię ogrzewaną i przez 12 miesięcy. Miejski Zakład Gospodarki Mieszkaniowej jest zobowiązany do stosowania tych stawek.

W sezonie grzewczym 2009/2010 całkowity koszt ogrzewania wynajętych pomieszczeń (mieszkania oraz części wspólne) wyniósł ponad 25.000,00 zł. netto. Natomiast wpłaty mieszkańców to kwota 8.700,00 zł. Różnicy nie żądano (na całe szczęście) od najemców jak to jest w innych obiektach lecz pokryto ze środków MZGM. Koszt ogrzewania mieszkań w tym obiekcie zależy wyłącznie od kosztów ogrzewania całego budynku. Im więcej węgla zostanie spalone, im koszt obsługi będzie większy – cena jednostkowa wzrośnie. Bardzo dobrze, że miasto nie obciąża mieszkańców tymi dodatkowymi kosztami, bo inaczej okazałoby się, że koszty ogrzewania byłyby chyba jedne z najwyższych w Polsce.

Wynika z tego, że budynek jest w katastrofalnym stanie. Skoro koszty są tak wielkie, że pani Wioletta powinna płacić za ogrzanie 24 metrowego mieszkania 6 tysięcy, to chyba lepiej wydać trochę pieniędzy na niezbędne remonty, by koszty ogrzewania zmniejszyć. Wydaje się więc, że miasto dla zapewnienia sobie sukcesu propagandowego najpierw ogłosiło pozyskanie lokali na mieszkania socjalne, a teraz nie bardzo ma pomysł jak nimi racjonalnie gospodarować. Dobrze, ze chociaż dopłaca do tego ogrzewania ze swojej kieszeni.

Podejrzewam, że od razu z Urzędu Miasta popłyną informacje, że tylko pani Wioletta jest taka konfliktowa, że tylko ona zgłasza pretensje, a inni lokatorzy są zadowoleni, że w ogóle mają gdzie mieszkać. Otóż chyba nie do końca tak jest, a jedynie pani Wioletta ma odwagę głośno o problemach tych mieszkańców mówić.

Druga sprawa dotyczy zachowań kilku urzędników a nawet samych władz, które kazały pani Wiolecie (tak nam powiedziała), że ma siedzieć w domu przykryta kocem. Natomiast gdy mówiła, że pójdzie ze swoim problem do gazety to usłyszała: „niech pani wcześniej da znać, to się uczeszę, by ładnie w gazecie na zdjęciu wyglądać”… Ręce opadają.
Waldemar Miernik

  1. trzeba palić w piecach,a co myśleli że za friko będzie im kapitalizm ogrzewał mieszkania,w nowym sprawiedliwym ustroju nie ma nic za darmo

  2. tez mnie to wkurza – wszystko im dac ludzie ktorzy nie maja wykształcenia a co za tym idzie pracy zyja z socjala i tak kurde nic nie staraja sie zmienic pewnie nawet nie wpadna na pomysł zeby sprobowac sie czekos nauczyc, zrobic kursu w urzedzie pracy czy cos w tym stylu. Od siebie NIC a od innych żądaja i wymagaja, rozczeniowosc społeczenstwa jest tak duza ze az sie nie chce tego komentowac – przykro mi ale nie mozna wszystkiego chciec od innych !!! ja tez mam male dziecko i pracuje zeby to jakos ogarnac ale nie mowie zeby mi ktos cos dał – czyli co mam isc do burmistrza i powiedziec – panie burmistrzu prosze mi dac mieszkanie bo w tym co teraz mieszkam to ledwo na czynsz mi staracza i prad ! prosze mi dac bo chce ! nie drodzy panstwo trzeba sobie radzic a nie wymagac – niech pani wezmie sie do pracy i postarac sie zmienic zycie a nie siedziec i czekac na 6 w totka !!!!!

  3. to może niech zrobią mieszkania socjalne po ZUSie tam na pewno bedzie ciepło i jest wyremontowane za nasze pieniądze. I budynek do miasta należy więc problemu nie będzie. A po za tym niech się w koncu do pracy ruszą a nie po MOPSach chodzą i żebrzą.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *