Diler oddał się w ręce policji

15 lutego, 2011

Po latach na emigracji Patryk Ś. wrócił do Polski
Pierwszego lutego na komendę policji zgłosił jeden z poszukiwanych przez policję mieszkańców Słupcy. Patryk Ś. od czterech lat przebywał w Szkocji, bojąc się odbycia kary pozbawienia wolności. Po czterech latach postanowił “wyprostować swoje papiery” i zgłosił się na odsiadkę.

POLICYJNY KOMUNIKAT
Na przełomie stycznia i lutego dwóch poszukiwanych listami gończymi przestępców zostało zatrzymanych przez słupeckich kryminalnych. Mimo listów gończych i europejskich nakazów aresztowania od dawna nie udawało się odszukać mężczyzn.

„Tak to bywa, że wcześniej lub później każdego, kto łamie prawo dosięga ręka sprawiedliwości. Współpraca międzynarodowych organów ścigania i wymiaru sprawiedliwości nie pozwala spokojnie ukrywać się nawet tym, którzy schronienia szukają w obcych krajach. Dwóch mieszkańców Słupcy Patryk Ś. i Tomasz G., poszukiwanych za dilerkę, posiadanie narkotyków i pobicie, zdecydowało się wyemigrować na Wyspy Brytyjskie i tam zacząć wszystko od nowa.” – czytamy w komunikacie prasowym słupeckiej policji.

Policjanci doprowadzili do wydania za poszukiwanymi listów gończych oraz europejskich nakazów aresztowania. „(…) a dzięki pomocy Biura Międzynarodowej Współpracy Policji KGP w Warszawie mężczyznom nie mieszkało się komfortowo na nowym miejscu. Ciągłe kontrole, sprawdzenia, wywieranie presji na najbliższym otoczeniu sprawiły, że po prawie czterech latach ukrywania się poszukiwani sami wrócili do kraju i oddali się w ręce Policji. 25- i 32-latek zostali przewiezieni do aresztu śledczego, na wolność wyjdą po niecałych dwóch latach.” – dodaje w komunikacie rzecznik prasowy słupeckiej policji mł.asp. Marlena Kukawka.

„TO NIE DO KOŃCA PRAWDA”
Zbigniew Ś., ojciec poszukiwanego przez cztery lata Patryka ma zupełnie inne zdanie o niekomfortowym pobycie za granicą jego syna. Mówi również, że nikt go nie próbował zatrzymać, nikt go nie nachodził, a co więcej, policja nie interesowała się czy Patryk jest w domu.

„Syn ma do odsiadki 1 rok i 2 miesiące. Bał się iść do więzienia, więc wyjechał za granicę. Niepotrzebnie, bo od wyroku do 2 lat można było się odwołać. Teraz syn zmądrzał, musi wyprostować papiery to wrócił do Polski, odsiedzi karę i ułoży sobie życie. Powiedział mi, że nie chce mieszkać w Polsce.” – opowiada o powrocie syna Zbigniew Ś.

Słupczanin wie, że jego syn skazany został za narkotyki. Nigdy nie ukrywał tego, że syn za uszami ma swoje.

„Jak wyjechał za granicę skończył z tymi sprawami. Poznał dziewczynę, układa sobie życie i chce osiedlić się na stałe za granicą. Ma dobrą pracę, jest dobrym pracownikiem, dostaje premie od swojego szefa. I do tego chce mieć już za sobą odbycie tej kary.” – mówi Ś.

Rozmawiając o zatrzymaniu przez policję i narkotykach słupczanin wyjaśnia.: „Wtedy gdy wpadł za dilerkę w domu policjanci zrobili przeszukanie. Zabrali 25 deko cukru pudru bo myśleli, że to są narkotyki. Później w opinii napisali, że jest to substancja nieznana. Szkoda, że nie polizali, to by wiedzieli z jakimi groźnymi środkami mają do czynienia. Syn przecież nie szmuglował tych narkotyków z Kolumbii czy Afryki. Nie oznacza to jednak, że przy Patryku narkotyków nie znaleziono. Wraz z synem przepraszamy wszystkich poszkodowanych w tej sprawie.”

NAKAZ ARESZTOWANIA
Zbigniew Ś. odnosi się do komunikatu ze sporym dystansem. Dziwi się, że jest w nim mowa o europejskim nakazie aresztowania.

„Nawet jeśli taki był, to mocy prawnej on za dużej nie ma. Przecież oni wszyscy wiedzieli gdzie mój syn przebywa, a teraz przypisują sobie sukces zatrzymania. Ukrywał się na Wyspach Brytyjskich? To jest bzdura. On się wcale nie ukrywał. Co więcej – wyszedł mu termin ważności paszportu. Wracał przez pięć granic i nikt mu nawet nie wspomniał, że jest poszukiwany. Wrócił do kraju pod koniec stycznia. Dwa dni z nami przebywał i sam zgłosił się na komendę. Chciał z tym wszystkim skończyć, żeby móc dalej żyć normalnie. A przez cztery lata żaden dzielnicowy nie przyszedł nawet się spytać gdzie Patryk jest. Riposty nie będzie. Znamy trzy czarodziejskie słowa – proszę, dziękuję i przepraszam” – mówi Zbigniew Ś.

Marcin Wróblewski

•••

Komendant polemizuje z mieszkańcem Słupcy

Komendant Powiatowy Policji w Słupcy
podinsp. Władysław Trzaskawski

Szanowna Redakcjo „Gazety Słupeckiej”
W dniu 8 lutego 2011 r. ukazał się artykuł pt. „Diler oddał się w ręce policji”. Po jego lekturze zdecydowałem się na zamieszczenie niniejszego sprostowania, gdyż jako osoba znająca szczegóły sprawy, znająca procedury polemizowałbym z pewnymi stwierdzeniami, które przytoczył Zbigniew Ś. Nawiązując do wypowiedzi ojca poszukiwanego Patryka Ś., to faktycznie „nie do końca prawda”, co wie na temat poszukiwań syna. Tak się składa, że to co jest prawdą dla rodziców, nie zawsze pokrywa się ze stanem faktycznym. Dzieci, zwłaszcza te dorosłe, nie mówią rodzicom wszystkiego, tym bardziej, że zdarzało im się łamać prawo. Rodzic natomiast w każdym wypadku pozostaje rodzicem, który będzie usprawiedliwiał zachowanie dziecka. Korzystając z uprzejmości „Gazety Słupeckiej” pragnę poinformować Pana, że niewłaściwie pojmuje Pan treść policyjnego komunikatu dotyczącego Pana syna. Policja nie przypisuje sobie sukcesu zatrzymania Patryka Ś. Chcieliśmy tylko zwrócić uwagę na niecodzienne zdarzenie, jakim było dobrowolne oddanie się w ręce sprawiedliwości. Można kogoś złapać na gorącym uczynku, można kogoś szukać, aż w końcu wpada w ręce organów ścigania, można też zostać przez kogoś zdradzonym lub wydanym. W tym przypadku osoba, która złamała prawo i ukrywała się przed wymiarem sprawiedliwości w ostateczności sama oddała się w ręce Policji. Tak bywa, że wcześniej lub później każdego, kto łamie prawo dosięga ręka sprawiedliwości. Pozostaje tylko sobie zadać pytanie co skłoniło Patryka Ś. i Tomasza G. do takiego kroku? Czy faktycznie tak, jak relacjonuje Pan Zbigniew Ś. była to chęć „wyprostowania papierów, odsiedzenia kary i ułożenia sobie życia”? Dlaczego zrozumiał to dopiero po upływie prawie czterech lat? Może nie żyło mu się tam komfortowo? A może tam gdzie się ukrywał, wydarzyło się coś jeszcze? Twierdzi Pan w swojej wypowiedzi, że syn się nie ukrywał. Wątpi Pan również w istnienie Europejskiego Nakazu Aresztowania wobec Pana syna. Czy nie myśli Pan, że wyjazd za granicę dla uniknięcia odbycia kary więzienia za popełnione przestępstwa nie można nazwać ukrywaniem się? W naszym kraju za osobami ukrywającymi się przed organami ścigania wydaje się m.in. list gończy. Jeżeli poszukiwany ukrywa się poza granicami Polski na terenie Unii Europejskiej wydaje się Europejski Nakaz Aresztowania. Przesłankę faktyczną wydania ENA stanowi przypuszczenie, że osoba ścigana za przestępstwo popełnione na terytorium Rzeczypospolitej Polskiej przebywa na terytorium innego państwa członkowskiego Unii Europejskiej. A taką wiedzę o miejscu ukrywania się Patryka Ś. i Tomasza G. posiadały słupeckie organy ścigania. Sądzę, że przez te kilka lat ukrywania się za granicą obaj poszukiwani mieli sporo szczęścia, że nie zostali wcześniej zatrzymani. Czynności poszukiwawcze są tak prowadzone, że osoba poszukiwana i jej najbliższa rodzina nie zawsze o tym wiedzą. Są to czynności operacyjne, a więc częściowo utajnione. Szukanie osoby w miejscu zameldowania/zamieszkania często jest bezzasadne. Sprawdzenia za granicą były możliwe do przeprowadzenia dzięki pomocy Biura Międzynarodowej Współpracy Policji z Warszawy na podstawie wydanego Europejskiego Nakazu Aresztowania. Na koniec swojej wypowiedzi chciałbym wyjaśnić Panu jedną z procedur policyjnych. Policja na miejscu zdarzenia nie dokonuje analizy zabezpieczonych substancji. Cukier puder nie różni się wyglądem od np. amfetaminy. Dziękujemy za podsunięcie pomysłu z „polizaniem” znalezionego potencjalnego narkotyku. Nie skorzystamy jednak z tej formy rozpoznawania substancji pozostawiając ją filmowcom i aktorom. Żaden szanujący się policjant nie postąpi w ten sposób z materiałem dowodowym. W trakcie prowadzonego postępowania zabezpieczone substancje przekazywane są do specjalistycznych laboratoriów kryminalistycznych celem wykonania ekspertyzy i wydania opinii. Faktem jest, że w przypadku Patryka Ś. wykonane analizy potwierdziły posiadanie przez niego narkotyków – można domniemywać, że Pan Zbigniew Ś. nie był w posiadaniu takiej wiedzy. Przeprowadzone postępowanie pozwoliło na sporządzenie aktu oskarżenia i skazanie go prawomocnym wyrokiem nie tylko za posiadanie narkotyków, ale także za handlowanie nimi. Podkreślam jeszcze raz, że Patryk Ś. i Tomasz G. sami oddali się dobrowolnie w ręce Policji. Zaprezentowana przez nich postawa jest niecodzienna, ale należy przyznać, że godna naśladowania, niezależnie od pobudek, jakimi się kierowali. Powyższe sprawozdanie przesyłam w celu wyjaśnienia pewnych specyficznych zagadnień związanych z pracą Policji, nieznanych większości czytelnikom w tym zapewne Panu Zbigniewowi Ś. w szczególności odnoszące się do procedur i sposobów działania Policji w zakresie poszukiwania osób.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *