Skazani na zagładę

4 grudnia, 2009
Państwo Wiktoria i Eugeniusz Miszczukowie.
Państwo Wiktoria i Eugeniusz Miszczukowie.

Świat miał się nigdy nie dowiedzieć o ich losie. Skazani przez Stalina na zagładę przez głód, wycieńczenie, ciężkie warunki atmosferyczne, pracę fizyczną ponad siły, zapomniani przez Boga i ludzi, mieli po wsze czasu pozostać na obszarze bezkresnej tajgi, dokąd brutalnie ich wyrugowano z dotychczasowego życia. Los jednak chciał inaczej. Wielu Polaków pozostało tam, na wieczną służbę… Tym, którzy wrócili z nieludzkiej ziemi przez całe życie ciążyło piętno Sybiru. Koszmaru przeżytych lat nie da się wymazać z pamięci…

KRESOWIACY
Eugeniusz Miszczuk, od 2001 r. mieszkaniec Strzałkowa, urodził się 3.03.1936 r. w Brześciu nad Bugiem. Wraz z rodzicami Anną i Pawłem oraz o 4 lata starszym bratem Zdzisławem mieszkali na tzw. ścianie wschodniej. Jego rodzice przeżyli pierwszą wojnę światową, carskie zabory. „Tata był legionistą, brał udział w wojnie 20. roku – mówi pan Eugeniusz. -Pracował w lasach państwowych. Mam zajmowała się domem.

ZGIEŁK I AMBARAS
Dzień 10 lutego 1940 r. na zawsze odmienił los rodziny Miszczuków. „Była zima, noc, krzyki, rwetes, ambaras” – pamięta mój rozmówca, jak przez mgłę. Miał wtedy zaledwie cztery lata… Miszczukowie podzielili los wielu tysięcy Polaków. W pierwszych transportach zostali wywiezieni na daleką Syberię (ponad 10 tysięcy kilometrów od Polski). Wagon, do którego zostali załadowani „wyposażony” był w zamarznięte prycze, korytko do załatwiania fizjologicznych potrzeb, cyganek (piecyk żeliwny) – wsadu do niego nie było. Transport jechał coraz dalej od ojczystego domu, przemierzając bezkresne, zdawać by się mogło, obszary.

WOSZOBOJKI
W Syzraniu (teren Azji), za rzeką Wołgą zarządzono obowiązkową kąpiel. „Ponieważ byłem małym dzieckiem do łaźni skierowano mnie z kobietami. Do pomieszczenia wchodziliśmy nago. Przed wejściem stała Rosjanka i packą, z beczki, dawała mydło. Nie wiem dlaczego, ale obraz ten bardzo utkwił mi w pamięci” – kontynuuje mój rozmówca. Ubrania „szły do woszobojki” (odwszawiania). Insekty niszczono w parze, w wysokiej temperaturze. Zabieg ten do pewnego stopnia był skuteczny, ale nie eliminował robactwa doszczętnie.

ŻYCIE W TAJDZE
„Zajechaliśmy do tajgi. Samego wyładunku z wagonów nie pamiętam. Wiem, że nas zakwaterowali w byłym łagrze dla skazanych Rosjan” – wskrzesza okruchy pamięci. Komendantura obozu składała się z byłych skazańców, którzy już odsiedzieli swoje wyroki. „Układ represji w narodzie rosyjskim polegał na powszechnej inwigilacji. Jeden na drugiego musiał donosić. Obejmowało to nawet najbliższych członków rodzin. Rodzice donosili na dzieci, dzieci na rodziców – totalitarna inwigilacja, na której oparty był cały tamtejszy świat” – mówi pan Eugeniusz.

Posiołek (wieś) Udacznoje, w której zostali zakwaterowani wraz z innymi towarzyszami niedoli mieścił się w Obłasti (odpowiednik naszego województwa) Irkuck, na bocznicy kolejowej od transsyberyjskiej kolei. Baraki zbudowane z okrąglaków (ścięte drzewa, pozbawione gałęzi, ciosem okorowane), uszczelnione mchem, gliną i poszyciem leśnym. Każda rodzina otrzymywała jedna kajutę. „Nasza wyposażona była w dwie piętrowe prycze” – dodaje pan Miszczuk. Między sufitem a przepierzeniem i podłogą a przepierzeniem znajdowały się luki. Kiedy się przez nie spojrzało, widać było końcówki baraków.

POWSZECHNE INSEKTY
Oprócz ludzi, baraki miały swych już zasiedziałych wcześniej lokatorów. Wszechobecne pluskwy i wszy. Te pierwsze siedziały w ścianach, spadały z sufitów. Robactwo dokuczało, wysysając krew i z tak już osłabionych i utrudzonych ludzi. Każdy z baraków miał osobę dyżurną. Musiała ona wiedzieć, jaki stan jest ludzi, ilu wyszło do pracy, ilu jest chorych, ile dzieci ect.

PRACA W TAJDZE
Cały system opierał się na powiedzeniu: „Kto rabotajet, ten kuszajet” (kto pracuje, ten je), a kto je, ten żyje. Do pracy przy wyrębie lasów, zwózki drzew, tartaku na birży (rampa załadunkowa), obowiązani byli dorośli i 10-letnie dzieci. Młodociani – jakby to dzisiaj nazwać – nie mieli żadnej taryfy ulgowej. Ich norma pracy była zrównana z normą dla dorosłych.

BEZPOWROTNE SALONKI
Głód, choroby, mróz i ciężka praca, to jedna, a represje to druga twarz codzienności Sybiru. Tabory transportowe służące do załadunku drzewa wyposażone były w odrębny wagon o lepszym „standardzie” w tzw. „salonki”, Były one niczym innym, jak ruchomymi więzieniami. Ich pojawienie się na horyzoncie wzbudzało powszechny strach i trwogę. Ktokolwiek został wezwany do tego wagonu, przeważnie już nie wracał… „Z opowiadań taty wiem, że w czasie trwającego ponad miesiąc transportu, podczas zsyłki, z wagonów wywoływani byli na przesłuchania do komendanta pociągu mężczyźni. Ci, co wrócili, nie chcieli w ogóle na ten temat rozmawiać. Nawet po powrocie do kraju. Nawet po upływie wielu, wielu lat – był to temat tabu” – twierdzi mój rozmówca. W czasie pobytu na Udacznym zabierano ludzi na przesłuchania do komendantury.

„Prawdopodobnie przesłuchiwano ich na każdy temat. Nadzorców denerwowało to, że Polacy mimo odosobnienia w wielkiej głuszy, więcej wiedzieli od nich o sytuacji międzynarodowej. Jak docierały informacje, nie pamiętam. Był to kwiat polskiego narodu – ludzie mądrzy i inteligentni, którzy drogą dedukcji potrafili złożyć całość ze strzępków informacji. Wśród Polaków powstało nawet powiedzenie, skierowane do nadzorców: „Nie kryczy, nie krzycz. Wyżej sosny nie powiesisz, dalsze Sybiru nie powiezioż” (Nie krzycz, nie krzycz. Wyżej sosny nie powiesisz. Dalej niż Syberii nie wywieziesz.”)

MORDERCZE NORMY
Długie, ciężkie, mroźne zimy z temperaturą dochodzącą do minus 50 stopni, lata upalne, mordercze normy i osłabieni z głodu oraz chorób ludzie, to codzienne warunki pracy zesłańców. Brak jakichkolwiek sprzętów do wyrębu lasu, prymitywne narzędzia, ogrodzony terem. „Nie wolno było nawet uciekać od walących się drzew. Jeśli drzewo cię nie przygniotło, to biegnącego zastrzelił wartownik. Bez ostrzeżenia, bez mrugnięcia okiem. Skazaniec był nikim” – wspomina pan Eugeniusz.

KAPUSTA GONI KAPUSTĘ
„Wyżywienie” zorganizowane było w zbiorowych kuchniach. One zajmowały się wydawaniem posiłków. Główne „menu” stanowiło szczy czyli kapuśniak i krupnik. Zupy miały wodnitą konsystencję, w których kapusta goniła kapustę, a kasza – kaszę. Wartości odżywczych znajdowało się tam niewiele… Chleb razowy wydawany był w postaci cegiełek, pieczonych w blaszkach. Przydział obowiązywał dla osób pracujących. Racje żywnościowe skromne i szczerze powiedziawszy, nie nadające się nawet na podtrzymanie życia, a co tu dopiero mówić o morderczej pracy w ciężkich warunkach klimatycznych i życiowych.

Tajga jest rejonem o bujnej i impulsywnie przyrodzie. Niejednokrotnie dostarczała zesłańcom porcji żywnościowych, o które – naturalnie, nie mając żadnych narzędzi – trzeba było samemu walczyć. Wcześniejszy zesłańcy, którzy po „odsiedzeniu” swych wyroków, nie mieli powrotu do dawnych stron, radzili „nowym” zbierać przez całe lato i gromadzić na zimę roślinę podobną w liściach do konwalii. Miała przeciwszkorbutowe właściwości. Wielkie zdziwienie wśród zasiedziałych zesłańców wzbudził fakt pojawienia się, wraz z przybyłymi Polakami, kukułek. Ptaków tych nigdy wcześniej w tym rejonie nie widywano.

UMOWA SIKORSKI – STALIN
Zaistniały stan rzeczy zmienił się po zawarciu umowy Skorski – Stalin w 1941 r. Zmalały represje. Pojawiła się możliwość przemieszczenia się na zachód Rosji. Ludzie widząc nadzieję na lepsze życie i ucieczkę z piekielnej otchłani, podążali do obozów organizowanych przez Andersa. W wędrówkach każdy musiał sobie radzić sam. Zerwanie stosunków Stalin – Sikorski spowodowało nowe represje. Związek Radziecki uważał, że po 17. września 1939 r. wszyscy jego mieszkańcy, to automatycznie obywatele tego kraju. Nadzieje na wydostanie się z nieludzkiej ziemi przyniosła organizacja Armii Berlinga. Ludzie zgłaszali się, by uciec na zachód. „W tym, czasie powstał Związek Patriotów Polskich, powołany do życia przez Wandę Wasilewską. Jej członkowie w powojennych latach PRL-u byli uznawani za komunistów…” – kontynuuje swą opowieść pan Miszczuk.

AZYMUT – KAZACHSTAN
W 1942 roku rodzina państwa Miszczuków opuściła Udacznoje i przeniosła się do Kazachstanu. Na tyle pozwoliły środki finansowe. „Zakotwiczyli” na stacji Dżaksy, Akmadińskaja Obłast (województwo), Jesilski Rejon (powiat). Tu przyszła na świat, także w tym samym roku siostra mojego prelegenta Janina. Dżaksa to stacja kolejowa na trasie Karaganda – Magnitogorsk (trasa kolejowa otwarta w 1936 r.). Stepy szerokie, których okiem sokolim nawet nie zmierzysz! Karaganda to zagłębie węglowe. Magnitogorsk – metalurgiczne. Oba obszary potrzebowały drogi wywózki swych bogactw. „Mieszkaliśmy tam do 1.05.1946 r. Klimat zupełnie odmienny od syberyjskiego. Zima trwała 9 miesięcy. Lato było bardzo krótkie i suche – opowiada pan Eugeniusz. – Żyliśmy w rejonie, w którym nie było lasów. Dookoła tylko step, step, step.”.

Tata pracował w przedsiębiorstwie „Stroitielno Montażnyj Pojezd” – zakładzie włączonym w system wojskowy, budujący zaporę wodną na stepach. Węglowo-parowa trakcja potrzebowała do swego funkcjonowania wody. Odległość do najbliższych rzek oscylowała w granicach 120 km. Początkowo płyn ten dowożono cysternami. Rozwiązanie niewygodne, zimą trudne do wykonania. Powstał więc pomysł wybudowania zapory w celu zgromadzenia na cały rok wody w jednym z jarów, tworzących się podczas wiosennych roztopów. Życiodajny płyn był przeznaczony przede wszystkim dla lokomotyw. Dla ludzi stanowił rarytas.

WSZECHOBECNA POLICJA POLITYCZNA
W najmniejszym skupisku ludzkim zawsze znalazł się człowiek NKWD (policja polityczna). Rozkazy szły w jedną stronę, z góry na dół. Ze względu na szeroką inwigilacją społeczną nie było szans na jakikolwiek opór ze strony rodzimego społeczeństwa. „Pewien stary Kozak, mieszkaniec tamtych regionów tłumaczył mojemu tacie: „Pawlo! Ja miałem tabuny koni, bydła, owiec. Nie wiedziałem ile to sztuk. Ja mam teraz jedną kurę i o tym wie Stalin! Jaki to mądry człowiek!”. Prosto, w sposób mądrości ludowej, przekazał sedno działania radzieckiego systemy indoktrynacji” – dodaje pan Eugeniusz. Jeśli chodzi o sam sposób życia, nie różnił się on wiele od syberyjskiej otchłani.

Nadal obowiązywała zasada: „Kto nie rabotajet, ten nie kuszajet”. Praca nad budową zapory, podobnie jak zręb lasu w tajdze, odbywała się przy wykorzystaniu ludzkiej siły. Jedynym sprzętem zmechanizowanym był jeden traktor. W biedzie i ubóstwie ludzie dbali o siebie nawzajem, nie zważając na kraj pochodzenia. Jedynym dostępnym lekiem, muszącym zaradzić na wszelkiego typu dolegliwości był Sulfotiazol – substancja o działaniu przeciwzapalnym. „Mój tata miał wypadek przy budowie wieży ciśnień. Na jego plecy, z wysokości, spadło około 12 kg cegieł z zaprawą. Miał popękane ścięgna i bezwład prawej strony ciała. Do szpitala wieźli go 600 km. Pociąg jechał raz na dobę. W naszej rzeczywistości byłoby to nie do pomyślenia.”

OPÓŹNIAJĄCY SIĘ POWRÓT
Zbliżał się upragniony czas powrotu do Ojczyzny, Pierwotnie transport miał ruszyć w marcu 1946 r. Z uwagi na panujące roztopy, które przeszkodziły w dotarciu trzech wagonów z Akmolińska, transport opóźnił się o około 3 miesiące. Ludzie żyli nadzieją i czekali. Wyjazd do Polski nastąpił 1 maja 1946 r. Przygotowania do powrotu na polskie ziemie trwały już od 1944 r. Robiono spisy ludności polskiej. Wybierano mężów zaufania, którzy mieli za zadanie zajmować się polskimi sprawami.

Z każdą dorosłą osobą NKWD prowadziło rozmowy w celu namowy pozostania. Innymi słowy, trwała masowa indoktrynacja. Próbowano buntować Polaków, wmawiając: „Po co tam pojedziecie, jak tam bieda jest pofrontowa!”. Większość wracała do biednego, ale swojego kraju ojczystego. Zostali ci, co dali się zindoktrynować. (Indoktrynacja – systematyczne, natarczywe wpajanie jakiejś idei, doktryny, zwłaszcza politycznej, często za pomocą środków masowego przekazu – przyp. red.)

SMAK OJCZYZNY
Powrót do Polski trwał około miesiąca. W Brześciu przeprowadzono kwarantannę. Polegała ona na przeglądzie lekarskim, obserwacji i pozbywaniu się insektów. Zamiast dwóch tygodni, trwała zaledwie trzy dni, z uwagi na opóźniony transport. Dźwigająca się z pożogi wojennej Ojczyzna, powracających z nieludzkiej tułaczki swych obywateli, powitała bez zachwytu. Mimo protestów trzech wagonów ludzi z Dżaksów, transport skierowano do Szczecina. Ludzie nie chcieli tam jechać, bo wiedzieli o zerwanych przez powódź mostach pontonowych na Odrze. Bali się skomplikowanej powojennej sytuacji międzynarodowej i nieuregulowanych granic. Ze Szczecina przekierowano ich na Wałcz.

Tu Państwowy Urząd Repatriacyjny zajął się rozładunkiem i zakwaterowaniem przybyszów. I oto Polacy znaleźli się na terenach odzyskanych, które trzeba było zagospodarować. Rodzina Miszczuków zamieszkała w Wałczu. Ojciec pracował w administracji, matka nadal zajmowała się gospodarstwem domowym. Bohater artykułu ukończył szkołę podstawową w Wałczu, średnią na Dolnym Śląsku. Dalej była służba wojskowa i praca zawodowa w różnych miastach. Przepracował 37 lat, m.in. w: łączności, Polskim Radio Kielce, w charakterze pracownika technicznego.

STRZAŁKOWO
Od 2001 r. mieszkaniec Strzałkowa. Wraz z małżonką Wiktorią, szukał mieszkania bliżej Poznania, ze względu na dwie córki, które tam się osiedliły. Strzałkowo podoba się, ze względów klimatycznych, komunikacyjnych, infrastruktury (dostępność do opieki medycznej, dóbr kultury, sklepów, banków), zagospodarowania miejscowości i dbałości o nią. Małżonka Wiktora pochodzi z Kielecczyzny. Obecnie na emeryturze. Pracowała w budżetówce. Uwielbia hodować kwiaty. Państwo Miszczukowie mają dwie córki. Obie ukończyły Uniwersytet im. Adama Mickiewicza w Poznaniu. Są czynne zawodowo. Każda z nich ma syna. Obydwaj wnukowie studiują.

NAJGORZEJ, GDY WRACAJĄ WSPOMNIENIA
Piętno pobytu na Sybirze odcisnęło się głęboko na zdrowiu i towarzyszy przez całe życie. Najgorzej jest, gdy wracają wspomnienia… W Strzałkowie mieszka 5 Sybiraków. Zrzeszeni są oni w Związku Sybiraków Koło w Słupcy.

  1. Dobrze, że pojawiają się teksty o ludziach, których życie wplątane było w historię. Tylko dlaczego ten artykuł jest tak pozbawiony emocji? Bardziej suchym językiem nie dało się tego napisać. Można było zrobić z tego ciekawy reportaż, a wyszedł życiorys bez polotu.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *