Dramat rodzin po śmiertelnym wypadku

29 września, 2010
Niespełna 20-letni Robert nie potrafi powiedzieć jak doszło do tego wypadku
Niespełna 20-letni Robert nie potrafi powiedzieć jak doszło do tego wypadku

Jaka kara dla sprawcy?
9 maja na terenie Woli Koszuckiej doszło do tragicznego wypadku drogowego z udziałem dwóch samochodów. W wyniku zderzenie śmierć poniosły dwie osoby. W ubiegłym tygodniu w słupeckim Sądzie Rejonowym rozpoczął się proces przeciwko Robertowi D., młodemu mieszkańcowi Woli, który uznany został sprawcą wypadku. 19-latek przyznał się do winy.

WYPADEK NA SKRZYŻOWANIU
Do tragicznego w skutkach zderzenia doszło w niedzielę 9 maja w godzinach późno-wieczornych. Z drogi podporządkowanej w Woli Koszuckiej wprost pod nadjeżdżający od strony Lądku pojazd wyjechał samochód kierowany przez Roberta D. Mężczyzna nie zwolnił przed skrzyżowaniem. Uderzenie było bardzo silne. W samochodzie jadącym od Lądku przebywała Małgorzata R. W toyocie kierowanej przez Roberta D. było dwóch pasażerów – Tadeusz B. i Iwona C.

Do walki o życie uczestników wypadku wyruszyło wiele jednostek straży pożarnej i karetki pogotowia. Niestety mimo wytężonej pracy ratowniczej o godzinie 22:57 lekarz stwierdził zgon młodej kobiety, jadącej z pracy na autostradowych bramkach w Lądku. Pozostałych rannych zabrano do szpitala. Niestety Tadeusz B. w wyniku rozległych uszkodzeń ciała również poniósł śmierć. „Sprawca podczas wypadku był trzeźwy” – usłyszeliśmy kilka godzin po tragedii od Prokuratora Rejonowego w Słupcy Marka Kosmalskiego.

DO ZARZUCANYCH CZYNÓW PRZYZNAJĘ SIĘ
W czwartek (17.09) słupecki Sąd Rejonowy otworzył przewód sądowy w sprawie tego tragicznego wypadku.

Prokurator Babiak odczytał akt oskarżenia: „Oskarżam Roberta D. o to, że 9 maja 2010 w miejscowości Wola Koszucka około godziny 22:00, kierując samochodem marki toyota umyślnie naruszył zasady ruchu drogowego, nie dostosował się do znaku ustąp pierwszeństwa i nie dostosował prędkości. W wyniku wypadku kierująca samochodem marki VW golf poniosła zgon na miejscu. Tadeusz B. doznał obrażeń skutkujących śmiercią. Jest to czyn z art.177 par.2 kodeksu karnego.”

Tak po wypadku wyglądał jeden z samochodów
Tak po wypadku wyglądał jeden z samochodów

Robert D. nie chciał zeznawać przed sądem. Powiedział tylko: „Przyznaję się do popełnienia czynu.” Sędzia przewodnicząca odczytała zeznania młodego mężczyzny, które złożył w postępowaniu przygotowawczym: „Samochodem mojej siostry byłem ze znajomymi na festynie strażackim w Słupcy. Około 19:00 wróciłem do domu i pojechaliśmy na grilla. (…) Z Kowalewa jechał do Woli Koszuckiej do mojego domu. Z miejsca wypadku nic nie pamiętam. Ocknąłem się po wypadku w szpitalu. Na skrzyżowaniu widoczność jest dobra. Byłem trzeźwy, nie czułem się zmęczony. Nie umiem powiedzieć jak to się stało.”

19-letni Robert przyznał się do winy i chciał dobrowolnie poddać się karze 2 i pół roku pozbawienia wolności, oraz zakazu prowadzenia samochodów na 3 lata. Oskarżyciel publiczny przychylił się do tego wniosku, uznając, że to odpowiednia kara za popełnienie tego czynu. Gdy do głosu doszedł pełnomocnik Grzegorza R., którego żona zginęła w wyniku wypadku, było wiadomo, że sprawa nie zakończy się tak szybko.

„Mój klient nie wyraża zgody na ten wymiar kary. Popełnienie takiego czynu zagrożone jest karą do 8 lat pozbawienia wolności. Robert D. był osobą wcześniej znaną z brawury. Karany wcześniej za wykroczenia w ruchu drogowym. Mój klient oczekuje kary 5 lat pozbawienia wolności i zakaz prowadzenia pojazdów na 10 lat.” – mówił mecenas Dariusz Młyńczak. Sędzia Radtke postanowiła kontynuować przewód sądowy.

POZOSTAWIŁA DWÓCH SYNÓW I MĘŻA
Przy barierce dla zeznających stanął mąż Małgorzaty R., Grzegorz. Na miejsce wypadku przybył gdy samochody były już sprzątane.

„Moja żona pojechała do pracy na Punkt Poboru Opłat w Lądku. Do domu z dziećmi wróciłem około godziny 22. W nocy około 1:00, pojechałem szukać żony. Dowiedziałem się od policjanta, że żona zginęła w wyniku tego wypadku. Posiadamy dwójkę dzieci, dwóch chłopców w wieku 4 i 12 lat. Z tego co wiem, żona nigdy mandatu nie zapłaciła, jeździła spokojnie” – mówił w sądzie 32-letni Grzegorz R.

Przesłuchani zostali również rodzice Tadeusza B. i Iwony C. Nie byli oni bezpośrednimi świadkami wypadku. Ojciec Iwony C. mówił, że do tej pory córka jest leczona i przechodzi rehabilitacje. W klinice w Poznaniu lekarze próbują doprowadzić jej twarz do stanu sprzed wypadku. „Córka ma blizny na twarzy, na całej lewej stronie. Jest to bardzo widoczne. Ucho było w trzech częściach” – tłumaczył Sławomir C.

PRZESTRASZYŁEM SIĘ, BYŁO DUŻO KRWI
Dosłownie kilka sekund po wypadku na miejscu zdarzenia pojawili się jadący od strony Lądku Piotr W., Agata S. i Sandra W. Tylko Piotr, siedzący na miejscu pasażera, zauważył, że na skrzyżowaniu w Woli Koszuckiej coś się wydarzyło. Nie wiedział dokładnie co, lecz widział z daleka rozbłysk świateł. Gdy dojechali do skrzyżowania cała trójka zauważyła zniszczony samochód marki Golf.

„Najpierw myślałem, że to jest złom, który ktoś będzie chciał sprzedać na szrot. Przez to się zatrzymaliśmy. Okazało się zupełnie inaczej. Podszedłem do golfa i zobaczyłem postać. Nie mogłem rozpoznać czy to była kobieta czy mężczyzna. Kazałem szybko po pogotowie dzwonić. Złapałem tą panią za rękę, miała jeszcze puls. Robert wyleciał zza przystanku, nie wiedział co się dzieje, był w dużym szoku. Nie wiedział czy z kimś jechał. Robert płakał, majaczył. Podbiegłem do drugiego samochodu, przestraszyłem się, było dużo krwi.” – mówił z przejęciem Piotr W., który nie widział wcześniej tak tragicznego wypadku.

DOSTAŁA DRUGIE ŻYCIE
Jedną z pasażerek Roberta była Iwona C., dziewczyna Tadeusza. Przed sądem zmieniła swoje wcześniejsze zeznania, że 19-latek z Woli Koszuckiej często jeździł niebezpiecznie. Mówiła, że takie zeznania złożyła pod presją innych osób. Dziewczyna nie ma żalu do Roberta o to co się stało.

„Napisał do mnie Tadziu, że jest w Słupcy. Napisałam do Roberta czy byśmy się nie przejechali. Tadziu przyszedł koło Imbisu. Pojechaliśmy na zakupy. Koleżanka rzuciła pomysł, żebyśmy zrobili grilla. Później rzuciłam pomysł, że pojedziemy do Babina. Nie pamiętam tej drogi z powrotem. Nie pamiętam przebiegu wypadku. Jak się wybudziłam ze śpiączki byłam już w szpitalu. Czasami Robertowi się zdarzyło, że jechał szybko, a czasami ostrożnie. Była taka sytuacja, że prawie wbił się w rondo w Golinie. Ja do Roberta żalu nie mam. Żaden normalny człowiek by nie chciał takiego wypadku zrobić. Dostałam drugie życie.” – zeznała 17-letnia Iwona C.

KŁÓTNIA PRZED SĄDEM

Przed budynkiem sądu doszło do kłótni między poszkodowanymi
Przed budynkiem sądu doszło do kłótni między poszkodowanymi

Obrońca Roberta D. złożył wniosek o przesłuchanie biegłego, który sporządził raport o wypadku. W tym celu sprawa została odroczona do końca października. W pewnym momencie emocje wzięły górę u kilku uczestników rozprawy. Przed budynkiem sądu doszło do ostrej kłótni między Iwoną C., a stroną zmarłej Małgorzaty R. Iwonie C. zarzucano, że nie powinna bronić Roberta, bo wszyscy wiedzą, że jeździł brawurowo.

17-letnia Iwona nie chciała tego słuchać. Krzyczała, że jej chłopak zginął w tym wypadku i jest jej bardzo ciężko. Ojciec Iwony nie próbował powstrzymać córki od kłótni na ulicy. Powiedział nam, że wie jak ciężko jest rodzinie Małgorzaty. Sławomir C. cieszy się z tego, że jego córka przeżyła.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *