Jakim prawem odebrano nam córki ?!

9 listopada, 2010
Małgorzata i Adam Tubaccy borykają się z wieloma problemami. Wiele instytucji i osób prywatnych próbuje im pomóc. Czy zabranie dwóch dorastających córek do ośrodka wsparcia w Lądku było słuszną decyzją?
Małgorzata i Adam Tubaccy borykają się z wieloma problemami. Wiele instytucji i osób prywatnych próbuje im pomóc. Czy zabranie dwóch dorastających córek do ośrodka wsparcia w Lądku było słuszną decyzją?

Brak warunków dla tak dużej rodziny?
Rodzina z Orchowa od kilku miesięcy przeżywa dramat. Matka i ojciec twierdzą, że sąd bez żadnych podstaw ograniczył im prawa rodzicielskie i umieścił dwie córki w ośrodku wsparcia w Lądku. Czy sąd miał podstawy do takiej decyzji? I co na to osoby zajmujące się pomocą w takich przypadkach? Tubaccy twierdzą, że córki powinny wrócić do domu.

JEDEN POKÓJ NA 9 OSÓB
Państwo Tubaccy chcieli opisać ich problem. W Orchowie przy starej gorzelni Małgorzata Tubacka czekała na nas, jak na zbawienie. „Może jak media ruszą tą sprawę, to córki nam zwrócą” – mówiła na wstępie. Wchodzimy do małego domku jednorodzinnego. Przy drzwiach stoi piec, w domu jest ciepło. Kuchnia, o ile można to tak nazwać, zajmuje bardzo mało miejsca. Jest również łazienka, którą umieścił tutaj Urząd Gminy w ramach pomocy.

Tubaccy zapraszają nas do pokoju: „Niech Pan usiądzie bo jest dużo do opowiadania” – mówi 41-letni Adam Tubacki. Siadamy na starej kanapie. Wokół biegają dwie małe dziewczynki. Jedno, najmłodsze dziecko śpi wygodnie w łóżeczku. W pokoju bałaganu nie ma, lecz miejsca również zaczyna brakować.

„Problem tkwi w tym, że przez machlojki odebrano nam córki i umieszczono w ośrodku kryzysowej interwencji w Lądku. Wszystko się zaczęło od tego remontu co nam tutaj zrobili. 10 czerwca zostałam poinformowana, że córki nie przyjadą tylko na weekend. Z tego weekendu okazało się, że nie dostaliśmy córek do tej pory. Z tej szkoły, w której dziewczyny przebywają powiedzieli, że podsłuchali córkę, która miała powiedzieć, że ją biję, że jestem wybuchowa, a mąż jest alkoholikiem.” – zaczyna opowiadać Małgorzata Tubacka. Do rozmowy szybko wtrąca się jej mąż Adam: „Po prostu ktoś pisał anonimy, zgłosił do sądu, że jest przemoc w rodzinie i te inne rzeczy. To wszystko się zaczęło od tego remontu. To jest po prostu zazdrość.”

38-letnia Małgorzata twierdzi, że przy pierwszych odwiedzinach w lądkowskim ośrodku córki płakały i prosiły, żeby mogły już wrócić do domu. „Jak byliśmy tam pierwszy raz to akurat przyjechała karetka po psychicznie chorego chłopca, przez którego moja córka też została pobita. A niby miało być tam tak dobrze.” – mówi Tubacka o lądkowskim ośrodku.

KAZAŁ MI ZAMÓWIĆ PIZZĘ
Tubaccy nie mają swojego samochodu. Twierdzą, że nie stać ich, aby co kilka dni odwiedzać córki w Lądku. Jak mówi p. Małgorzata: „Ja prawie codziennie dzwonię do córek i rozmawiamy naprawdę długo. Pan policjant powiedział, że przez telefon to sobie mogę pizzę zamówić. Nas naprawdę nie stać, żeby tam ciągle jeździć”.

O rzekomym złym zachowaniu policjanta Tubacka chętnie opowiada. „Któregoś dnia pewien człowiek w Orchowie wulgarnie wyzwał moją córeczkę. Zgłosiłam, że moja niepełnosprawna córka została wyzwana. Dzwoniłam do Słupcy, a tam powiedzieli, że mam dzwonić na Orchowo. Do tej pory policja nie przyjechała.” – mówi matka. Kobieta sama mówi, że jest nerwowa, ale kocha córki i chce je odzyskać. Dla Adama Tubackiego jest najgorsze to, że po anonimie nikt nie przyjechał sprawdzić jak u nich jest naprawdę.

REMONT KOŚCIĄ NIEZGODY?
Tubaccy mają siedem córek. „Mieliśmy obiecywane cuda. Pani Przybylska obiecywała, że będzie wszystko cacy, meble, łazienka super dla niepełnosprawnej córki. Ja się nie prosiłam tego remontu. Wójt remont dokończył, a pani Przybylska nawet tutaj nie zajrzała jak remont się tak przedłużył, bo miał trwać 3 tygodnie a trwał 3 miesiące.” – mówi Tubacka. „Chcą nam pomóc, ale tak naprawdę nas tylko szykanują. Ze mnie robią alkoholika a ja nigdy nie piłem alkoholu. Jedynie wójt nam pomaga i złego słowa na niego nie powiemy.” – dodał Adam Tubacki.

Po wizycie u Tubackich postanowiliśmy dowiedzieć się więcej o remoncie i dlaczego jego inicjatorka nie odwiedza już tej rodziny w Orchowie. Elżbieta Przybylska – kierownik Środowiskowego Domu Samopomocy w Słowikowie w lutym tego roku zainicjowała akcję pomocy rodzinie Tubackich polegającą na przeprowadzeniu remontu mieszkania.

„Wówczas zaangażowałam się w pomoc tej rodzinie, rodzinie naszej podopiecznej Amelki Tubackiej. Sądziłam, że są to po prostu osoby niezaradne życiowo i jeżeli się im trochę pomoże to wyjdą na prostą. Było mi bardzo żal tych dzieci. Nie realizowały obowiązku szkolnego, nie miały w domu nawet łazienki. Na czas remontu mieszkania, załatwiłam pani Tubackiej i jej dzieciom miejsce w Ośrodku Interwencji Kryzysowej w Mogilnie. Mąż miał zostać i pomagać w remoncie. Mieliśmy wszystko uzgodnione. Z początku było tak jak zaplanowaliśmy. Załatwiłam transport i pani Teresa wyjechała z córkami do ośrodka do Mogilna a remont się rozpoczął. Cały czas wszystkiego doglądałam. Potem zaczęły do mnie docierać niepokojące wiadomości, że matka nie wychodzi w ogóle z dziećmi na spacery, że chodzi i prosi ludzi o pieniądze na papierosy, a przecież była wówczas w mocno zaawansowanej ciąży?!” – mówi o Elżbieta Przybylska o remoncie.

„Gdy pojechałam ją odwiedzić powiedziała mi, że chce wrócić już do domu, bo tu dłużej nie wytrzyma, bo nie wie co mąż robi jak jej nie ma i temu podobne argumenty. Zaczęła się wycofywać z wszystkich naszych ustaleń. Powiedziałam jej wtedy jasno, że jeżeli wróci do Orchowa przed zakończeniem remontu, to ja też się wycofuję z umowy i przestaję im pomagać. Usłyszałam wówczas, że ona wcale tego remontu nie chciała, że ja wpakowałam jej się z butami w życie i je zniszczyłam. Zażądała abym ją z tego ośrodka zawiozła z powrotem do domu, bo skoro ją wywiozłam do Mogilna to i odebrać muszę. Po prostu ręce mi opadły. Pani Tubacka postawiła na swoim i wróciła, dzieci spały u teściów na podłodze dopóki z powrotem nie weszli do swojego mieszkania. Przestała zupełnie współpracować tylko stawiała żądania, więc ja zrezygnowałam z pomagania jej rodzinie” – z rozczarowaniem tłumaczyła kierownik Przybylska.

CÓRKI SAME ODMÓWIŁY POWROTU?
Elżbieta Przybylska twierdzi, że córki pod koniec roku szkolnego odmówiły powrotu do swojego domu. Kierowniczka ośrodka w Słowikowie mówi nam również, że interesuje się losami tych dzieci i wie, że rodzice wcale ich nie odwiedzają w lądkowskim ośrodku. Niepełnosprawna Amelka w przyszłym roku kończy 6 lat i obejmuje ją obowiązek szkolny. Dlatego też musi pojechać na badania do poradni, aby otrzymać orzeczenie.

„Umówiłam pani Tubackiej termin badania Amelki, ale nie pojechała bo powiedziała, że nie miała czym. Wzięłam więc i umówiłam kolejny termin, załatwiłam transport, a gdy przyszło co do czego żaden z rodziców nie chciał z Amelką pojechać na te badania. Matka tłumaczyła się, że nie może jechać bo ma małe dziecko w domu, a ojciec powiedział, że nie pojedzie, bo nie. Przecież rodzic musi być przy takim badaniu. Nie mogą tego załatwić obce osoby, dlatego też nie pojechaliśmy wcale. Wydaje mi się, ze matce trochę zależy na kontakcie z dziećmi, ale ojciec totalnie w nic się nie włącza” – smutnym akcentem zakończyła przedstawianie swojego punktu widzenia Elżbieta Przybylska.

GOPS I POLICJA CZUWAJĄ
Dowiedzieliśmy się, że wiele instytucji próbuje pomóc Tubackim. Policjant, który jest dzielnicowym w Orchowie dobrze zna sytuację u tej rodziny. Nigdy jednak nie było tam interwencji związanych z przemocą czy pijaństwem. Kierownik Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej w Orchowie Irena Kowalewska poinformowała nas, że rodzina Tubackich cały czas jest objęta opieką i pomocą.

„Gdy tylko pani Tubacka zwraca się do nas z prośbą o pomoc, zawsze ją otrzymuje. Pracownicy socjalni co pewien czas odwiedzają ich w domu. Byli nawet w tym tygodniu (w środę 27.10), lecz nie zastali rodziców. Dzieci były pod opieką babci” – zapewnia kierownik Kowalewska.

•••

Czy pretensje Tubackich o zabranie córek są słuszne? O tym może zdecydować tylko sąd, do którego Małgorzata i Adam Tubaccy mają wiele pretensji. „Jak nie pomoże nam Gazeta to ściągnę panią Jaworowicz ze „Sprawy dla reportera”. Przecież na podstawie anonimu nie mogą nam dzieci odebrać. Ja chcę, żeby córeczki wróciły już do domu.” – mówi Małgorzata Tubacka.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *