Ks. Tomasz Chlebowski. Po cóż pościć?

27 marca, 2012

Ks. Tomasz Chlebowski ur. 1 stycznia 1974r. w Słupcy od lat posługę duszpasterską realizuje poza granicami naszego kraju. Jest on absolwentem słupeckiego Liceum Ogolnokształcącego z 1993r.; w roku 1999 ukończył Wyższe Seminarium Duchowne we Włocławku /filozofia i teologia/; na Uniwersytecie im. Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie, w roku 2005 uzyskał tytuł doktora /teologia ekumeniczna/; kolejne studia ukończył w roku 2011 w Pontificia Universita della Santa Croce – Doctorate ・ Comunicacion Social Intitucional /komunikacja społeczna/.

Ks. Tomasz praktycznie w każde wakacje odwiedza w Słupcy swoją mamę Zofię – jak podkreśla, z przyjemnością przyjeżdża do swoich. Wachlarz zainteresowań ks. Tomasza jest nadzwyczaj szeroki – Bóg, Biblia, człowiek, Kościół, religia, filozofia dialogu, teologia, ekumenizm, mariologia, komunikacja, poezja, podróże, pływanie, nurkowanie, żeglarstwo, góry, i muzyka.

Zapraszamy do odwiedzania strony www.chleb-boski.blogspot.com – warto!

Specjalnie dla Czytelników Gazety Słupeckiej ks. Tomasz Chlebowski kieruje słowo na Wielki Post

POST SCRIPTUM…
Jak mówić dzisiejszemu człowiekowi o poście? Współczesny Babilon nie chce nawet słuchać o jakimkolwiek umartwieniu, ogłaszając swoją katechezę, że świat jest wielką piaskownicą w której człowieka czeka tylko wieczna zabawa oraz wszelkiego rodzaju uciecha. Można narzekać na dzisiejszy świat, lecz patrząc na historię ludzkości, tak było przecież zawsze. Zawsze istnieli ci, którzy mniej lub bardziej świadomie pokutowali i pościli, i ci, którzy wyśmiewali tę praktykę. Po co więc pościć?

Trzeba wyakcentować, iż Jezusowe wezwanie do nawrócenia ma charakter wybitnie wewnętrzny. Ma bowiem prowadzić do nawrócenia serca (por. Katechizm Kościoła Katolickiego, nr 1430). Nawrócenie (metanoia) ujęta jest jako zmiana sposobu myślenia, a więc także zmiana dotychczasowej hierarchii wartości życiowych. Chodzi o przywrócenie Bogu należnego Mu miejsca w życiu człowieka, czyli: pierwszego i najważniejszego. Lecz również zauważenie innego człowieka, do czego potrzeba wyzwolenia z egoizmu. To nie jest łatwe, dlatego owemu nawróceniu towarzyszy „zbawienny ból i smutek, który Ojcowie Kościoła nazywali smutkiem duszy (animi cruciatus) i skruchą serca (compunctio cordis).

W historii Kościoła praktyka poszczenia była obecna zawsze, chociaż zmieniała swoje formy. Najbardziej znanym jej czasem jest liturgiczny okres Wielkiego Postu. Obecna jego czterdziestodniowa forma ukształtowała się na początku IV w., na pamiątkę czterdziestu dni postu Jezusa na pustyni oraz czterdziestu lat wędrówki Izraelitów po ucieczce z Egiptu. Patrząc na teksty liturgiczne oraz nauczanie Kościoła, Wielki Post jest traktowany jako czas pokuty i nawrócenia. Od początku też jego zaleceniami są post, jałmużna i modlitwa. Praktyki te muszą być nacechowane wysiłkiem podjętym w celu poprawy swoich relacji z Bogiem oraz bliźnim, by coraz bardziej zmierzały ku miłości. Można więc stwierdzić, iż język nawrócenia jest językiem miłości. A czas wielkopostny jest czasem przejścia od zwyczajności do nadzwyczajności. Miłość bowiem jest zawsze nadzwyczajnym misterium. Albo lepiej rzec: uczynieniem zwyczajności nadzwyczajnością, ażeby w codzienności życia każde, nawet najmniejsze wydarzenie stawało się wyjątkowym i ważnym. Po cóż więc pościć?… – by bardziej kochać! A co za tym idzie: by stawać się coraz bardziej ludzkim w człowieczeństwie, które jest zadaniem jakie dojrzały człowiek podejmuje z odpowiedzialnością za właściwy kształt świata w którym przyszło mu żyć (rodzina, społeczeństwo, środowisko pracy, itd.)

Post „leczy choroby, wysusza nadmierne soki w organizmie, przepędza złe duchy, płoszy natarczywe myśli, nadaje duchowi większą przejrzystość, oczyszcza serce, leczy ciało i wiedzie w końcu człowieka przed tron Boży” (św. Atanazy) Form umartwienia czy pokuty może być wiele. Można pościć właściwie każdym zmysłem. Nie tylko smakiem, ale też słuchem czy wzrokiem. Nie wystarczy samo wyrzeczenie się czegoś. Dodatkowo owe wyrzeczenia nie mogą być podejmowane na pokaz. Najtrudniejszą praktyką postną mogą być (powinny!) akty bezinteresownej, cichej pomocy innym ludziom. Także chociażby… uśmiech. Ten, na który nas czasami nie stać w trudnej codzienności. Szczerze uśmiechając się do innych, pomimo doświadczanych trudów, też możemy praktykować post. Nawet te małe elementy ascezy i wyrzeczeń pomagają w walce przeciwko pewnym negatywnym skłonnościom, wadom, egoizmowi oraz pysze. Ważne, aby były one dostosowane do realiów naszego życia i podejmowane z miłości. Ks. Jan O’Dogherty kiedyś powiedział, że bez miłości asceza byłaby tylko dyscypliną i rygorem. Umartwienia oraz asceza mają więc wartość tylko wtedy, gdy podejmowane są z miłości. Mają więc sens, gdy podejmowane są z motywu miłości do Boga i człowieka. Myślę, że właśnie dlatego czas wielkopostny można nazwać powrotem do swojej właściwej godności bycia człowiekiem i jednocześnie dzieckiem Boga.

Osobiście uważam, że pięknym, głębokim symbolem-obrazem Wielkiego Postu jest przyrównanie go do pustyni. Pustynia jest rzeczywistością nasyconą niezwykle bogatą symboliką. Na pustyni nie ma miejsca do ukrycia. Podobnie post pozwala nam bez ucieczek i chowania się stanąć w nagiej prawdzie o sobie. Surowe warunki życia pozwalają skupić się na tym, co najważniejsze. Podczas pobytu na pustyni musimy, na wzór Jezusa poszczącego na pustyni, skonfrontować się ze złymi mocami, które walczą w nas o panowanie nad nami. Pustynia to miejsce pokuszeń i walki duchowej. Na pustyni kuszony był m.in. lud Izraela (zob. Wyj 17,1-7) oraz prorok Eliasz (zob. 1Krl 19,1-8). Pozornie samotni jesteśmy zmuszeni stawić czoła wielu pokusom. Nie mając kogo demonizować (i zrzucać winę na innych za takie czy inne niepowodzenia w życiu), musimy walczyć z demonami znajdującymi się w nas samych. Ten wymiar samotności oraz walki duchowej ma więc aspekt pozytywy. Na pustyni naszego serca może dokonać się nasze wyzwolenie. Można rzec, że bez pokus nie istnieje pełen wymiar ludzkiej wolności. Pozostaje zapytać, czy naprawdę pragniemy wyzwolenia, które daje Chrystus? Bo bywa, że człowiek tak się przyzwyczaja do grzechu, że albo go nie dostrzega, albo bagatelizuje, albo odkłada na później sprawę nawrócenia.

Czas Wielkiego Postu jest zaproszeniem oraz zachętą a nie przymusem. Zaproszenie można przyjąć lub odrzucić, ale nigdy nie dowiemy się, co stoi za postem, gdy nie podejmiemy trudu odkrycia jego sensu. Czy warto więc pościć? Spróbuj, aby przekonać się samemu. Nikt tego za nas nie zrobi.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *