Mam swoje pięć minut!

31 stycznia, 2012

Dla pana Wiesława Cedro pomoc drugiemu człowiekowi to jest coś tak naturalnego i oczywistego jak oddychanie, chleb powszedni. Choć sam nie ma łatwego życia, nie narzeka i nie użala się nad sobą. W tym, co robi nie uznaje się za bohatera. Wręcz przeciwnie jest zawstydzony i trochę onieśmielony pytaniami.

Życie go nie pieściło. W sile wieku, mając zaledwie czterdzieści kilka lat, przez nazwijmy to niefortunny zbieg okoliczności został inwalidą. Musiał zrezygnować z pracy i przez długie lata utrzymywał się ze skromnej renty trzeciej grupy z tzw. starego portfela. Niby się dużo krzyczy o podwyżkach świadczeń a on na rękę otrzymuje 498 zł. Ci co mają dużą podstawę to i może godziwe podwyżki otrzymują. „Bywało,że ja pobierałem rentę po szumnych zapowiedziach waloryzacji o 4, 5 zł większą” – opowiada. Nic więc dziwnego, że z wielką satysfakcją przyjął propozycję MOPS w Słupcy poprowadzenia miejsca noclegowego. Choć to zajęcie o charakterze sezonowym, to jak mówi w jego obecnej sytuacji finansowej jest to olbrzymi zastrzyk finansowy. Poza tym znalazł się na właściwym miejscu i o właściwym czasie. Swym mocodawcom jest wdzięczny za wyciągnięcie doń pomocnej dłoni a i sam swoim podopiecznym nie szczędzi dobrego serca. Życie jest tak krótkie i kruche…

REGULAMIN WAŻNA RZECZ
Punkt noclegowy mieści się w budynku komunalnym przy ul. Były Obóz. Są tam trzy pomieszczenia, dwa, służące do spania i kuchenka z lodówką, gdzie można sobie przygotować coś do jedzenia. W warunkach prowizorycznych daje się dokonać drobnej przepierki. Punkt czynny jest w godzinach 0d 19.00 – 7.00 od 1 listopada do końca marca. Obecnie przebywa w nim trzech panów mających podpisaną umowę z MOPS w Słupcy ale pomieszczenia mogą przyjąć do sześciu osób. Czasem do stałych lokatorów przywożeni są przez policję przygodni potrzebujący. „Nocował u nas nawet rowerowy turysta z Hiszpanii” – śmieje się pan Wiesław, uważając jesienne wędrówki jednośladem po naszym kraju za niezbyt fortunny sposób spędzania wolnego czasu.

Tegoroczna, póki co łagodna zima sprawia, że potrzebujących nie jest tak wielu. Wraz z obniżeniem się temperatur na dworze zapewne chętnych na nocleg będzie więcej. Pan Wiesław, jak sam przyznaje, ze swoimi podopiecznymi się dogaduje. Jego oczkiem w głowie jest regulamin. Tego wymaga i nie ma się zmiłuj. W grę nie wchodzi żaden alkohol. „Kiedyś Policja przywiozła mi jednego takiego delikwenta, ale odmówiłem jego przyjęcia” – dodaje mój rozmówca. Panowie moją też swoje obowiązki. Do podstawowych należy utrzymanie czystości w obiekcie i osobista higiena.

BEZDOMNOŚĆ TO STRASZNY LOS
Ludzie bezdomni ogółowi społeczeństwa kojarzą się z najgorszymi menelami. Niestety nie jest to reguła. Są tacy, którzy wybierają sobie ten los. Żyją w kanałach, piją alkohol i jest to ich styl, którego nie zamierzają zmieniać. W przypadku słupeckich podopiecznych jest inaczej. Ludzie ci poprzez różne zawirowania losu znaleźli się w tak niekomfortowej sytuacji. Panowie pracują dorywczo, znajdując sobie zatrudnienie na kilka dni Zarobione pieniądze przeznaczają na skromne jedzenie. Choć dyżur pana Wiesława rozpoczyna się o 19.00, to jednak do pracy wyrusza o 14.30. Do jego obowiązków należy dopilnowanie ładu i porządku, nanoszenie drzewa i węgla a także napalenie w dwóch kaflowych piecach. Woli przyjść wcześniej, dać sobie czas na wykonanie wszystkich czynności. „Gdybym napalił dopiero 19.00 chłopaki mieliby zimno. A tak przyjdą do nagrzanego pomieszczenia. Najedzą się…” – mówi.

RĘCE OPADAJĄ
Gospodarz tak się zżył ze swoimi podopiecznymi, że ciężko mu będzie się z nimi w końcu marca rozstać. Tak bardzo się zaangażował w tę pracę, że chodzi po sklepach i zdobywa dla nich produkty żywnościowe. Niestety napotyka bariery nie do przebrnięcia.

„Nie mogę zrozumieć jednego. Chodząc i dosłownie żebrząc dla chłopaków o coś do jedzenia odbijam się o mur nie do przebicia. Najpierw ekspedientka odsyła mnie do szefa a szef tłumaczy w sklepach mięsnych, że nie może podarować mi niczego, bo nie sprzedane resztki podlegają utylizacji. To już są szczyty wszystkiego. Lepiej zmarnować, zniszczyć niż dać do jedzenia człowiekowi potrzebującemu. Wie pani, u nas w Polsce o psy i koty dba się lepiej jak o ludzi. Mają swoje schroniska, lekarzy, organizuje się akcje dokarmiania, zagląda czy im się nie dzieje krzywda. Dużo się o tym mówi w telewizji a o bezdomności cisza. Normalnie ręce opadają. ” – z żalem twierdzi pan Wiesław.

Dobrą duszą na tym łez padole są państwo Metlerowie, właściciele warzywniaka. Oni zawsze mu dadzą warzywa. Jak mają nadwyżki sami go wołają. „Gdyby tak wszyscy ludzie do sprawy podchodzili świat był by lepszy…” – uważa. Żeby zdać sobie sprawę z ogromu nieszczęścia jaki dotknął tych ludzi trzeba z nimi przebywać. Są to ludzie, którzy mając posmarowany chleb czują się jakby jedli rarytas. „Pewnego dnia państwo Metlerowie podarowali mi pomidory i cebulkę. Zrobiłem tym panom sałatkę,. Oni byli wniebowzięci, że zimą mogą zjeść coś takiego! I właśnie dla takich momentów warto pomagać!”- przekonuje.

Ludzie ci są niekiedy zagubieni w rzeczywistości ale wystarczy im podać pomocną dłoń, podpowiedzieć i już wracają na właściwe tory. „Kiedy likwidowali jeden ze sklepów z używaną odzieżą prowadzili wyprzedaż po złotówce. Pożyczyłem jednemu z chłopaków 8 zł. Okupił się w ciepłe rzeczy. I już mu raźniej było na świecie” – podaje sytuację za przykład Zdaniem pana Wiesława nasze społeczeństwo jest zapędzone. Wspaniale wkomponowało się w zaproponowany przez cywilizację zachodu wyścig szczurów. Goni za dobrami materialnymi, nie patrząc na świat wokół siebie. Niektórzy nie zauważają nawet zmieniających się pór roku a co dopiero ludzi potrzebujących. A ci drudzy, cóż często wstydzą się swojej biedy, niezaradności życiowej czy braku szans danych przez los i jeśli z własnej inicjatywy im nie poda się ręki, sami o pomoc nie poproszą…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *