Maras – zbudować motocykl samodzielnie od a do z

6 grudnia, 2013

Maras – zbudować motocykl samodzielnie od a do zWFM– Wielkopolscy Fani Motocykli to dziś elitarna grupa, która początki swojej działalności datuje na rok 2003. Rok bieżący jest dla zrzeszonych motocyklistów rokiem jubileuszowym. Zgodnie oni twierdzą, że chcą i łamią stereotypy, iż kierowcy jednośladów są jedynie piratami drogowymi bezmyślnie mknąc autostradą, czy hałasującymi silnikami swych maszyn w mieście. O swojej miłości do motocykli i życiu opowiada Marek Maras Drapiński – członek Zarządu i współzałożyciel słupeckiego klubu.

POCZĄTKI W BRUDZEWIE
Marek Maras Drapiński (l.48) pochodzi z Brudzewa w gminie Strzałkowo, jednak od wielu lat związany jest ze Słupcą – W Słupcy ukończyłem szkoły, dorastałem a teraz prowadzę sklep motoryzacyjny – naprawy motocykli, jestem mechanikiem samochodowym. Od 15 lat jestem związany z motocyklami już tak na poważnie. Wcześniej, w dzieciństwie, za sprawą mojego taty, jak to w gospodarstwie, zawsze było coś do zrobienia, więc pomagałem – podaj klucz, przynieś podkładkę, przykręć … – przy maszynach rolniczych, przy rowerach. Później pojawił się wypłakany Komarek i tak to się zaczęło … Teraz mam motocykl na bazie Harleya, który sam sobie zbudowałem, wcześniej też zbudowałem Junaka. Jeżeli fundusze i zdrowie pozwolą sprzedam to co mam i zbuduję inny – nie chcę kupić nowego, tylko zbudować samodzielnie od a do z.

„CHRZEST” NOWEGO MOTOCYKLA
Marzenia o własnym motocyklu dosięgają wielu miłośników jednośladów, nie opuszczało ono także Marka i stało się – motocykl został kupiony. – Długo zbierałem pieniądze na kupno motoru, namawiałem też rodziców, aby wspomogli mnie finansowo, co nie było takie łatwe. Mój wymarzony motocykl został zakupiony w Choczu k/Kalisza. Pojechałem tam z kolegą i transakcja doszła do skutku. Wracając do domu, już w Brudzewie, na zakręcie koło kościoła, jakoś specjalnie chciałem mój nowiutki nabytek wypróbować, nie zauważyłem, że na bruku był piasek, i … nie zdążyłem tym moim cackiem dojechać do domu i pokazać rodzicom. Wywrotka – obdarta ręka, kolano, no i obdrapany nowiuteńki motor. Wstałem, otrzepałem się i pojechałem do domu. Kiedy wjechałem na podwórko akurat tata wrócił z pola i zobaczył mój nowy nabytek. Mama złapała się z głowę a babcia płakała, że teraz to już na pewno się zabiję. Od tamtego czasu nie miałem, odpukać, wypadku. Jeżdżę rozsądnie i bezpiecznie.

MOTOCYKL RODZINNA PASJA
Nie ma nic piękniejszego, jak z bliskimi dzielić swoje zainteresowania, nie musieć wybierać, kto lub co, jest ważniejszy – Moja 22-letnia córka też jeździ na motorze, udało mi się ją „zarazić” motoryzacyjną pasją, chyba trochę wariatka za tatusiem jest (śmiech). Tata przestrzega, upomina, prosi o rozwagę – cóż pozostało. Mam wielkie szczęście, gdyż i moja żona podziela moją pasję, choć początki tego nie zapowiadały. Zaraz po ślubie, od śp. Tomka Woźniaka ze Strzałkowa, kupiłem motocykl Wirago 750, nie mówiąc o tym żonie. Wstawiłem go do p. Chlebowskiego do warsztatu i tam był ulepszany. Wiosną coraz częściej wychodziłem z domu a żona pytała się, dokąd? Tajemnicę udało się utrzymać. W końcu wyjechałem odnowioną maszyną, i wtedy pomyślałem, że nie podzieli ona mojej pasji, jednak na szczęście dla mnie stało się inaczej – jeździ ze mną i dzielnie znosi trudy podróży, czy biwakowania, bo przecież najczęściej nocujemy pod namiotami. Razem ze mną z Zakopanego jechała w deszczu i zimnie, w śniegu też się zdarzyło. Kto by pomyślał, że takie wydarzenia mogą scalać małżeństwo (śmiech).

Z MOTORU DO KUCHNI
Podobno najlepszymi kucharzami są mężczyźni, gdyż posiadają ok. 60% kubków smakowych więcej niż kobiety. Nie wiadomo czy z tego powodu, czy nie, ale Marek, jak zapewnia, w kuchni czuje się wspaniale – Często zaglądam do kuchni i to nie tylko w celach konsumpcyjnych. Lubię gotować kiedy mam wolny dzień. Mogę powiedzieć, że moją specjalnością jest rosół i kotlety mielone. W domu nie mogłem się nauczyć gotować, bo wychowywałem się wśród trzech sióstr, więc aż nie wypadało, żebym w kuchni często gościł. Zresztą mój tato, jak przystało na typowego faceta, potrafi przypalić wodę na herbatę (śmiech). Jednak gotowanie zawsze mnie ciekawiło a zaczęło się eksperymentowanie, kiedy zamieszkałem w bloku – było sporo czasu. Na wsi zawsze było co robić a tutaj … Dwa lata temu złamałem nogę, też miałem dużo czasu i po trudach kuśtykania postanowiłem zadziałać w kuchni. Znalazłem w gazecie przepis ma flaczki z kurzych żołądków i wziąłem się do gotowania. Żona i koledzy, którzy przyszli wieczorem, byli zachwyceni moją potrawą. Chyba mam jakiś dar (śmiech).

PIŁKA CZEKA
Koła motocykla i piłka mają wiele wspólnego – są okrągłe i mocno fascynują męską część populacji – Piłkarzem i kibicem jestem od zawsze i wciąż. Dziś już kondycja nie taka jak trzeba. Co tydzień do wyjścia na piłkę, zachęcają mnie przyjaciele, m.in. Przemek Ptaszkiewicz. Skuszę się, obiecuję! Poza tym odkryłem w sobie miłość do gór i nart, a że sezon się zbliżą, więc trzeba się poruszać, żeby mieć kondycję do szusowania. Mamy super ekipę ze Stowarzyszenia „Z wiatrem i pod wiatr” i właśnie z nimi pojechałem na obóz narciarki, było przesympatycznie, koniecznie trzeba to powtórzyć.

Maras – zbudować motocykl samodzielnie od a do z_2WSPÓŁZAŁOŻYCIEL WFM
– Wspólnie z chłopakami zakładałem WFM – ze Zbyszkiem Mrozińskim, Wojtkiem Ławniczakiem, Czarkiem Fajkowskim, Juniorem Juszczukiem, Przemkiem Ptaszkiewiczem. Zanim powstał klub po Słupcy motocykliści jeździli sobie „samopas”. Nie znaliśmy się. Kiedy kupiłem motocykl chciałem z nimi się poznać, pojeździć. Jednak kiedy wyprowadziłem z garażu maszynę to ich już nie było – nie mogliśmy się spotkać. Dopiero po jakimś czasie do mojego sklepu przyszedł Wojtek Ławniczak i tak się zgadaliśmy, przecież wtedy sms-ów nie było. „Kolędą” – od domu do domu, zabieraliśmy się do przejażdżki. Trzeba było coś z tym zrobić, sformalizować nasze spotkania. U Przemka Ptaszkiewicza przy piwku powstał pomysł, żeby powstałe nasze „plecy”, i barwy, które WFM nosi do dziś to nasz pierwotny pomysł. Przesympatycznej Pani z Brudzewa zleciłem wykonanie projektu naszego logo – przygotowała dla nas dziesięć projektów i wybraliśmy to, które jest na naszych plecach. Zbyszek Mroziński poprowadził nas, zarejestrował w Polskim Ruchu Motorowym. Dziś jesteśmy niezależni, ze swoją tożsamością, zaprzyjaźnieni z licznymi grupami motocyklistów z całego kraju. Dziękujemy za rozmowę.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *