Miasto i Gmina – być może jedna rodzina
Kilka tygodni temu, w tym miejscu wspomniałem o tym, że marzy mi się połączenie miasta i gminy w jeden „organizm”. Ta moja wypowiedź wywołała wiele szumu. Wiele osób z miasta, jak i z gminy twierdzi, że to się nie uda. Jedni i drudzy liczą głównie straty, jakie by ponieśli w przypadku „mariażu”.
Podczas kilkunastu rozmów z mieszkańcami miasta i gminy zwróciłem uwagę na to, że wspólnie możemy więcej zyskać niż stracić. W trakcie dyskusji pojawiło się pewne zrozumienie, co do idei w/w tematu. Tak więc dyskusję rozpocząłbym od poszukiwania wspólnych korzyści. A tych jest na prawdę sporo.
Należy je spokojnie i rzeczowo przeanalizować i w przyszłości przedstawić jako „dokument otwarcia”. Straty natomiast należy zniwelować. Tematów do dyskusji jest na prawdę sporo. Przytoczę więc dwa, które pojawiły się podczas rozmów. Pierwszy dotyczy opłaty za wodę. W gminie jest ona niższa, niż w mieście.
Dlatego też my, mieszkańcy miasta, powinniśmy się zacząć zastanawiać, dlaczego za tą samą wodę płacimy drożej? Przecież nie ma wody miejskiej czy gminnej. Woda to jest woda. Ta sama sytuacja dotyczy również podatku od nieruchomości oraz działalności gospodarczej, może więc to my w mieście za dużo płacimy.
Były też głosy mieszkańców miasta, które poruszały sferę finansową. Stwierdzono, że miasto ze swojego budżetu musiałoby inwestować w gminie, chociażby w infrastrukturę. Słuszna racja., tak powinno być. Bo przecież jak jedna rodzina, jeden dom, to dzieci również wszystkie równo traktowane. Pomyślmy wspólnie o naszych wnukach i dzieciach.
Przyjdzie pora, że po zakończeniu edukacji zaczną szukać pracy w naszej małej ojczyźnie, a z tą jest u nas krucho. Jeśli w najbliższych latach tego nie zrobimy, one kiedyś nam to wypomną. Chyba tego nikt z nas nie chce. Jak stara prawda mówi „razem można więcej”. Mam więc propozycję. Spróbujmy od miejsko – gminnego „narzeczeństwa”.
Rozmawiajmy, spierajmy się, odłóżmy na bok politykę, ale dyskutujmy, jak w narzeczeństwie. Jak długo to potrwa i czy zakończy się ”ślubem”, tego nikt z nas na dzień dzisiejszy nie wie. Jeśli natomiast nic z tego nie wyjdzie, to chociaż spowoduje, że lepiej się poznamy, co przełoży się w przyszłości na wspólne działania i rozpocznie nową „erę współpracy” między miastem i gminą.
Może w imię lepszej przyszłości dla naszych wnuków powinniśmy jednak podjąć ten trud. Lecz spokojnie i z rozwagą. Jestem za ewolucją a nie rewolucją. Pozdrowienia dla wszystkich znajomych i nieznajomych z gminy, a zarazem zapraszam do współpracy.
Na koniec krótka informacja. W zeszłym tygodniu powołano do życia nowe stowarzyszenie pod nazwą Obywatelskie Porozumienie Samorządowe, którego jestem współzałożycielem, dlatego niektóre z moich kolejnych felietonów pisane będą pod szyldem OPS.