Moje trzy grosze…
O kobietach napisano i powiedziano już bardzo wiele, że marnym puchem są, że inspirują artystów wszelkiej maści. Nie brakuje także dyskusji nt. Dnia Kobiet – ma być, czy ma nie być. Oczywiście, że ma być. Przecież już w Starożytnym Rzymie świętowano Matronalia – dzień ku czci macierzyństwa i płodności, kiedy to mężowie spełniali życzenia swoich żon i obdarowywali je prezentami.
Nie możemy także zapomnieć o roku 1910, gdy ustanowiono Międzynarodowy Dzień Kobiet. Wprawdzie socjalistyczne początki tego święta do dziś dnia czkawką odbijają się niektórym, nie zmienia to jednak faktu, że o prawach kobiet zaczęło się mówić głośno. Nie jestem szaloną feministką. Wiem do czego służy odkurzacz, żelazko, zlewozmywak (bo nie mam zmywarki) i garnki w szafce kuchennej. Cieszę się jednak ogromnie, że mam coś do powiedzenia – i to nie tylko w moim M5.
Dlatego w Dniu Naszego Kobiecego Święta życzę nam, Kobietom, wiary w swoje siły i możliwości, miłości i szacunku naszych mężów, chłopaków, partnerów, ale nie tylko od święta, ale każdego dnia. Niech pamiętają, że kochamy kwiaty. Zamiast wypasionego bukietu, mały polny kwiatek – wiem, w marcu o to trudno; zamiast ściągniętych z Internetu wierszyków, wspólna chwila milczenia, która powie więcej, niż tysiące słów; zamiast wszystkiego … małe, szczere, prawdziwe i niepowtarzalne coś.