Potrzebny jest pomysł i wielka ochota do fotografowania

24 stycznia, 2012

Sonia Głuszczuk o miłości do fotografowania i języka rosyjskiego
Porzuciła rodzinne pielesze i zajęła się studiowaniem. Jednak jej największą pasją jest fotografia. Pod koniec minionego roku, na włoskiej stronie znanego miesięcznika Vogue zamieszczono wykonaną przez nią fotografię. Sonia Głuszczuk opowie o swojej przygodzie z fotografowaniem, studiowaniu i rodzinnych tradycjach.

Sonia Głuszczuk – rocznik 1991; inaczej: Soniacz. Gadatliwa, roześmiana, czasem nie ogarnia. Fotografią zajmuję się od kilku lat, jest to moja największa pasja. Każda sesja pochłania mnie na wiele godzin. Specjalizacja? Portrety, ale chętnie spróbuję czegoś nowego. Z aparatem nigdy się nie rozstanę! – przeczytaliśmy na stronie internetowej Słupeckiego Klubu Fotograficznego Kadr, pośród prezentacji sylwetek pozostałych naszych lokalnych fotografików. Sonia jest studentką II roku filologii rosyjskiej na UAM w Poznaniu

– Muszę się wytłumaczyć, gdyż I rok studiów to była połączona filologia angielska i rosyjska. To był bardzo ciężki kierunek, a najbardziej ucierpiała na tym moja pasja fotografowania. Nie chciałam takiego studiowania, gdzie od rana do wieczora musiałam siedzieć na uczelni, a weekendy spędzać nad książkami. W ogóle nie miałam czasu na spotkania ze znajomymi, na czytanie „normalnych” książek, na oglądanie filmów, no i oczywiście nie fotografowałam. Postanowiłam zmienić kierunek – zrezygnowałam z dodatku angielskiego i zajęłam się jedynie filologią rosyjską – profil tłumaczeniowy. Teraz jest wspaniale. Angielski zgłębiam nadal, tak dla siebie, a rosyjski kocham – ten język płynie w mojej krwi, po części rosyjskiej. Jestem z siebie zadowolona, gdyż zrobiłam ogromne postępy. Owszem, gdy rozpoczynałam studia rozumiałam dużo w języku rosyjskim, rodzice zawsze do mnie mówili w tym języku, ale nie potrafiłam pisać, nie znałam liter. Teraz czytam książki w oryginale – jest super, osiągnęłam taką równowagę – studiuję, uczę się, ale też mam czas na spotkania towarzyskie – życie studenckie i oczywiście na fotografowanie – chcę się rozwijać w tej dziedzinie.

Barbara Głuszczuk – mama Soni przybliżyła nam rodzinne tradycje i wspomnienia związane z fotografowaniem – Pradziadek i dziadek, ze strony mojego taty, byli fotografami na terenie Miłosławia – Orzechowa; także dwóch braci dziadka było również fotografami – ja nie potrafię fotografować, nawet nigdy nie pomyślałam, że mogłabym, a Sonia to kocha – ma smykałkę i zamiłowanie. Ja nie wiem co ona widzi w konkretnym zdjęciu, mnie podobają się zupełnie inne. Mój dziadek Walenty Waligóra miał swój zakład fotograficzny w Orzechowie, a ja jako najstarsza wnuczka (przez długi czas jedyna), miałam możliwość obcowania z dziadkiem w atelier. Pamiętam, że wówczas czarno-białe fotografie robiło się na macie. Na przykład, przygotowując portrety ślubne, mat przygotowywało się specjalnie – z pomocą terpentyny rozcierało się farby – do dziś pamiętam ten zapach. Dziadek pozwalał mi np. malować usta młodym parom na portretach, a dziadek żyletką wyskrobywał ornamenty na welonie.

Młoda pani fotograf swoją przygodę z fotografowaniem rozpoczęła w czasach nauki w gimnazjum – Do dziś mam mój pierwszy aparat – cyfrowy Samsung, którym robi się zdjęcia przy maksymalnie wyciągniętych do przodu rękach (śmiech) – ma 4 mega piksele – obecnie mój aparat w telefonie jest lepszy. Chcę jednak powiedzieć, że wcale nie trzeba mieć super aparatu, by robić fajne fotki. Potrzebny jest pomysł i wielka ochota do fotografowania. Ja zaczynałam od fotografowania kwiatków, wisienek na działce u babci, a potem zaczęłam robić zdjęcia koleżance – w międzyczasie pojawił się lepszy aparat, i pozostałam przy portretach – uwielbiam fotografować twarze, nie musi być ktoś piękny, cudowny – lubię, gdy ktoś ma np. coś w oczach, urocze piegi, czy zalotne rzęsy. Następnie zabawa kolorami – obrabianie zdjęć to kolejna frajda.

Sonia nie może jeszcze poszczycić się wielkimi osiągnięciami (jesteśmy przekonani, że to tylko kwestia czasu), ale do małego kroku w wielki świat fotografii zapewne zaliczyć można publikację zdjęcia jej autorstwa na włoskiej stronie znanego miesięcznika Vogue – W poszukiwaniu inspiracji do zdjęć trafiłam na włoską stronę Vogue’a i znalazłam informację o projekcje photovogue, zachęcającym fotografów – amatorów i profesjonalistów – do założenia na ich stronie własnego port folio. Wysyłam zdjęcia, jednak to nie ja decyduję, które zostaną umieszczone w port folio, ale redakcja Vogue. Do tej pory wysłałam ze 100 zdjęć, a do mojego portfolio przyjęli jedynie 11 fotografii. Dodatkowo nagrodą dla uczestniczących w projekcie fotografów, z całego świata, jest umieszczenie zdjęcia na głównej stronie Vogue. Pewnego dnia wchodzę na stronę i widzę zdjęcie z moim nazwiskiem – szok! Zdjęcie to widniało na stronie Vogue przez 24 godziny – to była wielka radość. Chcę też powiedzieć, że jestem zdziwiona selekcją / wyborem, bo zaprezentowane zdjęcie jest jednym z pierwszych, jakie kiedykolwiek robiłam. Myślę, że spodobał się im pomysł, a nie super technika. Ubolewam, że nie mam warsztatu, ale przyjdzie czas, że zapiszę się na poważny kurs i będę zawodowo zgłębiać tajniki fotografowania. Chciałabym, aby w przyszłości udało się mi połączyć umiejętności językowe z fotografowaniem.

Zapraszamy na fanpage Sonii na portalu Facebook – www.facebook.com/fotosoniag Dziękujemy za rozmowę, życzymy powodzenia na studiach i niepowtarzalnych sesji fotograficznych.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *