Radnego Romana Maruszczaka przypadki, czyli pomieszanie z poplątaniem

10 listopada, 2009

Radny RM Słupcy, Roman Maruszczak na ostatniej sesji (29.10.), wygłaszając już tradycyjnie kolejny hymn na cześć burmistrza, pomieszał oraz poplątał miejsce, czas i fakty na użytek swojej „pieśni”. Był chyba w tym dniu w nie najlepszej formie intelektualnej.

Odnosząc się do mojej opinii wyrażonej w „Spacerku…” („GS” z dnia 27.10.) – co do wypowiedzi burmistrza przy okazji zasadzenia (19.10.) „DĘBU WOLNOŚCI – x. JERZY” na placu przed budynkiem ZSE i wcześniejszej zgodzie burmistrza na wycięcie (październik 2008 rok) bezimiennego, ale jakże dostojnego dębu przy ulicy Gajowej – zarzucił mi niejako, że dla własnej wygody (?) nie wspomniałem i nie napiętnowałem wycięcia dębów wolności na Placu Wolności, dokonanego w przeszłości na mocy decyzji (?) ówczesnych notabli partyjnych.

W swojej sesyjnej wypowiedzi radny sformułował cyniczne domniemanie, iż widocznie nie napisałem o tym wydarzeniu dlatego, że z tych czasów pochodzę, sugerując niejako moje uczestnictwo – bezpośrednio lub pośrednio – w podejmowaniu decyzji o ścięciu dębów wolności. Perfidia… obłęd… brak słów! Istotnie, pochodzę z tych czasów, podobnie zresztą jak pan. To były czasy upartyjnienia państwa i społeczeństwa. Wcale temu nigdy nie zaprzeczałem i nie zaprzeczam.

Zaręczam jednak panu, że ze ścięciem dębów na Placu Wolności nie miałem nic wspólnego i nic nie miało wspólnego z tym moje pokolenie. Szkoda, że do ataku na mnie tak słabo się pan przygotował, kierując pod moim adresem „oskarżenie o współudział” w tym niecnym procederze, jakim niewątpliwie było podjęcie decyzji o ścięciu dębów wolności na Placu Wolności. Jakie były fakty? – oto fragment artykułu Tadeusza Kubackiego pt. „Dęby wolności i pomniki na rynku w Słupcy”, opublikowanego w numerze 4 (87) „Kroniki Wielkopolskiej” rok 1998, str. 87. „… W początkach marca 1964 r., do Polskiego Radia wpłynął list, którego autor (dziś wiemy, że był to Maciej Fiszer) domagał się odpowiedzi, dlaczego w latach, w których dla uczczenia tysiąclecia państwa polskiego zakłada się zieleńce, zadrzewia skwery, w Słupcy wycięto drzewa, „dęby wolności”, których historia sięga pierwszej niepodległości.

Przeżyły ciężki okres okupacji hitlerowskiej dzięki nieujawnionej, a umiejętnej interwencji Słupczan, stanowiły nie tylko ozdobę miasta, ale były widomym znakiem polskości tych ziem. (…) Jak po pierwszej wojnie młodzi chłopcy sadzili te drzewa to taki im towarzyszył entuzjazm. (…) W tartaku piły się połamały jak cięto te drzewa. Podobno GS-owi przesłaniały reklamę restauracji. Podobno zasłaniały pomnik, liście zaśmiecały rynek. Decyzję o wycięciu „dębów wolności” wydał ówczesny sekretarz propagandy Komitetu Powiatowego PZPR, Bolesław Kolański – poświadczył niechętnie wracający do sprawy, Jerzy Oleśko, kierownik Zakładu Gospodarki Komunalnej. Dziennikarze z „Muzyki i aktualności” narobili szumu w urzędach. W miejsce wyciętych dębów posadzono jawory.

Nie przyjęły się. (…).” A więc panie radny, miałem wtedy 13 lat i parę miesięcy (jak pan nie wierzy, niech pan sprawdzi w słupeckim USC, bo w Słupcy się urodziłem). Atakując Bogu ducha winne dziecko (wtedy) za ”uczestnictwo w decyzji ścięcia dębów wolności” ośmieszył się pan – moim zdaniem – jako pedagog–wychowawca. Cel uświęca środki? Z „tamtymi czasami” moje pokolenie może mieć wspólnego jedynie tyle, że potem w epoce Gierka wstępowaliśmy do partii (1975 rok – a więc ponad 10 lat od ścięcia dębów wolności). Z tymi faktami nie zamierzam dyskutować. Z tego co wiem (a zachowały się jeszcze dokumenty i żyją świadkowie), pan też w niej był. Panie radny Maruszczak. „Spacerek po Słupcy…” komentuje aktualna sytuacja w mieście, najczęściej co do estetyki, porządku, bezpieczeństwa publicznego, ochrony środowiska itp., a w tym kontekście zachowania lub ich brak aktualnie miastem zarządzających, o ile mają lub mogliby mieć wpływ na taką czy inną decyzję. Pan wybaczy, ale wątpię, aby burmistrz Michał Pyrzyk miał coś wspólnego z wycięciem dębów na Placu Wolności.

Dla pana pamięci pragnę jedynie podkreślić, że o losie słupeckich dębów wolności napisali: dwukrotnie na łamach „Gazety Słupeckiej”, nieżyjący już niestety, Marian Jarecki i przywołany już wcześniej Tadeusz Kubacki (jeszcze żyje na szczęście i oby jak najdłużej) na łamach „Kroniki Wielkopolskiej”. Ponadto o tamtych „partyjnych”, skomplikowanych czasach, trudnych i bolesnych dla niektórych, piszemy niemalże w każdym wydaniu ”Gazety Słupeckiej”, odnosząc się do historii miasta oraz regionu, i to bez ogródek. Wystarczy wysilić swój intelekt i można to zauważyć. Ale to tak na marginesie. Pozwoli pan też na kilka osobistych refleksji. Według mojej opinii odnosił się pan do władzy zawsze konformistycznie, ale miał pan i ma do tego prawo, i wcale się temu nie dziwię.

Wybaczy pan też, że na tym poprzestanę kreślić charakterystykę pana osobowości, co do społecznej aktywności z tamtych czasów, bowiem żywię do pana nadal szacunek. A poza tym kieruję się zasadą: „Kto poucza nie w porę, szkodzi”. Pan i ja korzystamy dzisiaj z wolności słowa. Pan może wygłaszać peany, ja mogę nie zgadzać się z tym co robi – czasami w dobrej wierze – i co mówi pan burmistrz. Wszystko zależy od punktu widzenia, który czasem… zależy od miejsca siedzenia i argumentów przywoływanych przez adwersarzy w publicznej debacie. Ale na Boga błagam: z sensem, do rzeczy, nie mieszając wydarzeń, co do miejsca, czasu i ludzi. A poza tym – Wielką jest rzeczą wiedzieć kiedy milczeć, a kiedy mówić należy.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *