Słupczanin dźwiękowcem i lektorem

26 lutego, 2013

„Drogówka” – najnowszy kontrowersyjny film Wojciecha Smarzowskiego to z pewnością hit! Od 1 marca zapraszamy na film do słupeckiego kina Sokolnia. Okazuje się, że w zespole pracującym nad filmem był słupczanin Sebastian Włodarczyk. Włodarczyk w ubiegłym roku pracował także nad głośnym filmem „Bejbi blues”, a ostatnio nad wchodzącym właśnie na ekrany obrazem „Syberiada Polska”. „Z mojego punktu widzenia, świetny czas pracy – zabawy. Cieszę się, że na otwarcie w pierwszy weekend film miał 177 tys. widzów. To bardzo dobry wynik” – mówi.

„Brałem udział w tym projekcie, asystując nadwornemu dźwiękowcowi Smarzowskiego – Jackowi Hameli podczas zgrania finalnego. Poza tym użyczyłem mojego głosu do komunikatu w szpitalu, w końcowej części filmu. Należy dodać, że to jedynie dwa tygodnie z ponad półrocznej produkcji i postprodukcji całego filmu” – mówi słupczanin mieszkający obecnie w Bydgoszczy.

Zdaniem Włodarczyka „Drogówka” to film nietuzinkowy jak na warunki polskie, ponieważ sam pomysł na realizację w części przez klasyczne ujęcia kamerowe, a w części przez kamery telefonów, kamery laptopów i kamery przemysłowe, wymaga zdwojonych nakładów pracy, czasu i pewnie finansów. Dotyczy to również dźwięku, który w zależności od rodzaju ujęcia musi być odpowiednio do jego rodzaju zmodyfikowany.

„Sprawa mocno pracochłonna. Dodatkowo tempo filmu nietypowe dla filmu polskiego, ponieważ jest spora dynamika montażowa a polskie kino raczej z tego nie słynie. Zwykle w filmie o podobnym metrażu jest niecałe 200 scen. W „Drogówce” było ich o wiele więcej. Oczywiście podnosi to poprzeczkę wszystkim uczestniczącym w produkcji i posprodukcji filmu” – mówi Sebastian Włodarczyk.

Słupczanin jako ciekawostkę podaje informacje, które usłyszał podczas zgrania ścieżki dźwiękowej. Okazało się że ujęcia robione prawdziwymi iphonami trzeba było jeszcze popsuć, żeby były wymowne dla filmu (żeby czytelnie udawały iphony), ponieważ zdjęcia nimi robione były zbyt dobre. Podobnie dźwięk. W sali do zgrań filmowych z certyfikatem Dolby Premiere w przeciągu około dwóch tygodni nastąpiła finalizacja dźwięku do tego filmu.

Czy pan Sebastian pamięta inną anegdotę związaną z filmem? „Myślę, że interesujący może być fakt, że Bartek Topa chciał sam grać niebezpieczne ujęcia z pościgu, włącznie ze skakaniem po dachach i ściganiem się po ulicach podpalonymi furami. Ryzyko było olbrzymie ale na szczęście obyło się bez „większych” kontuzji”.

Sebastian Włodarczyk bardzo chwali swoją współpracę z reżyserem Wojciechem Smarzowskim, który przypomnijmy, że wcześniej zrobił takie głośne filmy jak „Wesele”, czy „Dom zły”.

„Reżyser, którego miałem okazję poznać osobiście dzięki temu projektowi, zrobił na mnie świetne wrażenie, równego chłopa, fajnego gościa o bardzo dużej wiedzy i inteligencji. Można z nim porozmawiać na dowolny temat, przy kawie, lampce dobrego wina czy szklance piwa. Podoba mi się jego podejście do produkcji filmowej, ponieważ ekipę realizującą buduje na formę dużej rodziny, gdzie dokładnie takie są relacje. Jednakże mając konkretną wizję swojego filmu wymaga od każdego członka rodziny dobrej roboty w swojej działce. W tematach technicznych ma swoje określone zdanie ale w dużej mierze polega na sprawdzonych fachowcach, członkach ekipy i ich zdaniu” – mówi Włodarczyk.

Pierwszy pokaz roboczy filmu odbył się na komendzie gdzie kręcono film: „To była oryginalna Komenda Policji i „Drogówka” bardzo spodobała się pracownikom tego obiektu. A czy film jest antypolicyjny? Chyba nie. Uważam, że to po prostu film o ludziach, o ich słabościach. Nawet policjanci, którzy za zeszłego ustroju urośli do poziomu „ludzi bez wad” mają słabości. Ich wady w porównaniu do wad tych, którzy stoją na wyższym szczeblu państwa to są drobiazgi” – mówi nasz realizator dźwięku.

Ostatnio słupczanin brał udział w finalizacji nowego filmu Zaorskiego pt. „Syberiada Polska”” który w marcu będzie można obejrzeć w słupeckim kinie.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *