Spacerowałem z mordercami
Słupczanin drwi z polskiego wymiaru sprawiedliwości
Na co dzień przebywa w Irlandii. W Polsce jest okazyjnie, od czasu do czasu. Jakiś czas temu wystosowano za nim europejski nakaz aresztowania. Sławomir Gierszendorf twierdzi, że został potraktowany jak terrorysta. A co takiego zrobił?
KARA ZA PODPIS
Od jakiegoś czasu przebywa na stałe w Irlandii, gdzie ma zamiar otworzyć własne studio tatuażu i galerię sztuki, na którą zbiera fundusze. Sztuką zajmuje się już od dawna. Zawsze lubił muzykę, grał też w rockowym zespole, który niedługo zostanie reaktywowany. Gdy na naszych łamach publikowaliśmy listy gończe wydane za mieszkańcami naszego powiatu błędny zapis sugerował, że Sławomir Gierszendorf ścigany był za sprawy narkotykowe. Tak jednak nie było, a słupczanin chce sprostować te informacje.
Jak mówi: „To prawda, że miałem konflikt z prawem ale o błahostkę, a nie narkotyki. Jakiś czas temu poświadczyłem nieprawdę w dokumentach. Mój brat, żeby móc zaciągnąć kredyt potrzebował stałego zatrudnienia. Ja podpisałem, że brat pracuje w mojej firmie, a tak nie było. Wyrok w tej sprawie to była kara pieniężna, której nie uiściłem. Przez to mnie później ścigali przez pół kontynentu.”
Gierszendorf ścigany był nie tylko w Polsce, lecz także za granicą. Za to, że miał dług wobec państwa wydano za nim europejski nakaz aresztowania. W komunikacie policyjnym było przybliżone miejsce jego pobytu, a jak mówi Gierszendorf: „Ja się nigdy nie ukrywałem”.
Cały artykuł w „Gazecie Słupeckiej”
Poświadczenie nieprawdy w dokumentach urzędowych , faktycznie błahostka. To co jest wg. pana poważnym przestępstwem ?
GEHENNA