Spowiedź Mikołajewskiego
Jak Pan ocenia wyniki listopadowych wyborów? Ci, którzy je wygrali uważają, że Jerzy Mikołajewski jest największym przegranym ostatnich wyborów samorządowych?
To chyba nie jest do końca prawdziwe stwierdzenie. Jako jedyny w tych wyborach – poza partiami będącymi w Sejmie, wystawiłem kandydatów do Rady Powiatu we wszystkich okręgach i Rady Miasta Słupcy oraz sam kandydowałem na burmistrza Słupcy, finansując kampanię prawie w całości ze swoich “prywatnych” pieniędzy. Osiągnąłem dobry wynik, jak na partię z jednoprocentowym poparciem. Socjaldemokracja Polska w skali kraju ma ułamek procenta, a my na tym terenie mieliśmy 10% poparcia. Podobnie było z poparciem na burmistrza Słupcy. Ja miałem drugi wyniki wyborczy, pozostawiając w tyle kandydatów zasobnych partii z PO i SLD. Oczywiście trzeba wziąć także pod uwagę, że nie było kandydata PiS-u, czyli kolejnej wielkiej partii. Aby liczyć się w wyborach samorządowych trzeba wystawić kandydatów na radnych we wszystkich gminach jak również na wójtów i burmistrzów. Ograniczeniem dla mnie były też środki finansowe. Ja prowadziłem kampanię z własnych pieniędzy czego nie można powiedzieć o konkurencji. Człowiek, który poświęca swój czas na służenie innym lub naraża się władzy, dbając o dobro społeczności, nigdy nie będzie przegrany.
Pana hasło wyborcze „Skończmy z monopolem PSL-u w Słupcy i powiecie” było dość ryzykowne. W trakcie kampanii i tuż po niej od politycznych polityków dostawał Pan za nie cięgi. Ludowcy głosami wyborców umocnili swoją pozycję. Może to hasło zaszkodziło?
Po kampanii prezydenckiej kandydat PSL-u w całym kraju otrzymał 1,8 % głosów spośród wszystkich startujących, u nas 4,4 %. To skłoniło mnie do politycznej oceny zarządzania Słupcą i powiatem słupeckim. Te surowe oceny były widoczne w felietonach, które publikowałem na waszych łamach, a które mówiły o władzy PSL-u w Słupcy i powiecie. Do dziś mam na ten temat swoje bardzo krytyczne zdanie. Dobrze wiedziałem jednak, że wybory samorządowe rządzą się swoimi prawami. Chciałem wywołać dyskusję wśród społeczności powiatowej, nie bacząc na straty dla samego siebie. Podobne zdanie do mojego miały inne partie, ale nie wiedzieć dlaczego ich przedstawiciele siedzieli cicho. Reprezentanci takich partii jak PO, SLD, czy PiS mimo dużego poparcia w kraju, na naszym lokalnym podwórku nie byli opozycją, która patrzy na ręce rządzących, do czego mają bezwzględne prawo. Bez poparcia struktur partyjnych, jako jednostka zostałem ogłoszony przez liderów PSL jako wróg numer jeden. Ludowcy, korzystając ze struktur strażackich wyruszyli w teren, w celu dokonania przeglądu swoich szeregów partyjnych i utwierdzenia ich, że są najlepsi. Zaczęto organizować „igrzyska” za pieniądze podatników. Ściągnięto renomowane zespoły muzyczne, śpiewaków operowych, zaczęto wozić potencjalnych wyborców do Warszawy, by pokazać im wielki świat. Powroty z Warszawy to już finał strategii politycznej. Na początek smakowite jadło i herbata z prądem, a potem obiecanki cacanki dla rolników, którzy czekali na dotacje unijne. Ponadto zdarzało się podbieranie kandydatów innym ugrupowaniom. Właśnie tak się robi na naszym terenie politykę. Szkoda tylko, że inne partie pozostawały w błogim spokoju, mimo że po cichu krytykowały te zjawiska. To wszystko w efekcie doprowadziło do powyborczych niesnasek w słupeckiej PO. Prawo wyborcy na kogo chce głosować to rzecz święta. Przyjmuję to z pokorą. Co do hasła, to miało ono znamiona buntu wobec władzy absolutnej, dyktatorskiej swego rodzaju kreującej „układy”, a nie eliminacji PSL-u z lokalnej sceny politycznej..
Spodziewał się Pan takiej wygranej Michała Pyrzyka? Są opinie, że to nie on jest taki dobry, tylko konkurencja wyjątkowo słaba…
Myślę, że na taki wynik miała wpływ kampania wyborcza. Będąc radnym powiatowym uznałem, że trzeba się rozliczyć przed wyborcami z tego co jako radny zrobiłem. Wysyłałem więc sprawozdanie z czteroletniej kadencji do wszystkich mieszkańców Słupcy. To samo zrobił burmistrz Michał Pyrzyk poprzez „Informator Słupecki” wydawany przez Urząd Miasta Słupcy, opisując wszystkie działania swojej pracy w kadencji. Dostarczony materiał porównawczy pozwolił wyborcom przy urnach zagłosować ponownie na obecnego burmistrza. Michał Pyrzyk wygrał więc w pierwszej turze, odnosząc wielkie zwycięstwo, pozostawiając swoich rywali daleko w tyle. Kampania moja była przeprowadzona z minimalnym nakładem środków finansowych i brakiem wolontariuszy, którzy są niezbędni w promowaniu kandydata na burmistrza, ale prawdę mówiąc startowałem z małymi szansami na wygraną. Biorąc pod uwagę siłę PSL-u, podległość instytucji i 12. letni monopol rządzenia, można powiedzieć, że burmistrzowi nawet ściany pomagały.
Michał Pyrzyk jest dobrym burmistrzem a Mariusz Roga dobrym starostą?
Komentarz do tego pytania jest zbędny, mieszkańcy naszego miasta dali odpowiedź w wyborach. Choć mnie jako zwykłego obywatela denerwuje, że obecne władze nie rządzą a jedynie administrują. Gdy sytuacja wymaga natychmiastowych trudnych decyzji wtedy chowają się w gabinetach, wychodząc z nich gdy trzeba przeciąć wstęgę podczas otwarcia drogi. Ludzie, głosując udzielili poparcia wizualnemu rozwojowi miasta i powiatu. Moim zdaniem, a mam do niego prawo, inne władze mogłyby zrobić jeszcze więcej w tym kierunku. No cóż przez cztery lata nie przekonamy się czy mam rację.
Wybory burmistrza to jedno, a wybory do Rady Powiatu to zupełnie inna bajka. Lista Lewicy nie była zbyt mocna. Jerzy Mikołajewski myślał, że sam jest w stanie zdobyć mandat, czy osoby bardziej znane i politycznie obyte nie chciały startować z pańskiej listy?
Nasz komitet wyborczy „Lewica” powstał 1,5 miesiąca przed wyborami. Byliśmy dla wyborców siłą nową, bez tradycji, obycia politycznego. Mieliśmy może chwytliwą nazwę, ale też ludzi o mało znanych nazwiskach na listach. Taki komitet z góry jest na przegranej pozycji, startując z wielkimi partiami ramię w ramię, co najwyżej może pomieszać tylko w ilości mandatów, zwłaszcza zbliżonych sobie programowo partii. Sama nazwa komitetu ogranicza zwolenników, a co tu mówić o znanych nazwiskach na listach. Jako były lider lewicy, były burmistrz Słupcy i radny powiatowy ostatniej kadencji postawiłem sobie za punkt honoru uczestniczyć w tej nierównej walce wyborczej.
Dawni koledzy z SLD uważają, że powołanie przez Mikołajewskiego komitetu o nazwie Lewica sprawiło, że w radzie powiatu słupeckiego nie ma ani jednego lewicowego polityka ze Słupcy. Może trzeba było przed wyborami się porozumieć?
Odszedłem z SLD w kwietniu 2004 roku na znak protestu przeciwko złym decyzjom kierownictwa centralnych władz partii. Wstąpiłem więc do nowo utworzonej partii Socjaldemokracji Polskiej z Markiem Borowskim na czele. Dwa lata później kierownictwo władz powiatowych SLD w Słupcy przed wyborami samorządowymi 2006 roku uznało, że Jerzy Mikołajewski z „bratniej partii” może być na wspólnych listach. To pojednanie było tylko na czas wyborów, już przy tworzeniu klubu radnych Lewicy i Demokratów w radzie powiatu ponownie drogi się rozeszły, ja tworzyłem opozycję, a kolega i koleżanka wspomagali koalicję. Ta sytuacja była niezrozumiała. Gdy przyszły wybory samorządowe 2010 roku SLD definitywnie zerwało współpracę z moją osobą, mimo moich próśb, rozmów telefonicznych z przewodniczącym i pozostałymi członkami kierownictwa powiatowego SLD. Byli nieugięci, wystawiając swoją listę kandydatów na radnych i kandydata na burmistrza Słupcy. Skutki tej decyzji były opłakane. Myślę, że buta została ukarana a wnioski kierownictwo SLD musi wyciągnąć jeżeli chce się liczyć w przyszłości na lokalnym politycznym podwórku.
Po wyborach PSL szukało koalicjanta. Zakładając, że zasiadłby Pan w radzie i ludowcy zaproponowaliby wejście w koalicję, zgodziłby się Pan?
Będąc radnym powiatowym poprzedniej kadencji miałem niezbite dowody złego rządzenia starostwem przez ludzi PSL. Widziałem jedynie, że bazowali na dorobku poprzedników. Było widać brak koncepcji. Niewydolność finansową łatali braniem następnych kredytów komercyjnych. Zadłużenie będzie odczuwane przez podatników powiatu do 2025 roku. Zdaje się, że (co czytałem w Waszej Gazecie) RIO już zakwestionowała pierwszy projekt tegorocznego budżetu. Teraz władza chce wyprzedawać majątek powiatu. Gdy ja apelowałem o sprzedaż Toru Piotrowice trzy lata temu, to zarzucano mi, że nie wiem o czym mówię. Teraz ten pomysł okazuje się dobry. Może trzeba to było zrobić wówczas i teraz problemy finansowe byłyby mniejsze. Ale tak już jest z pomysłami realizowanymi przez PSL. Ta sama rzecz wymyślona przez innych jest zła. Gdy tylko ten sam pomysł jest przedstawiany przez rządzących to mamy do czynienia z najlepszą koncepcją z możliwych. Figurantem do przyklaskiwania nie byłem nigdy i nie będę, więc chyba nie pasowałbym do koalicji z PSL.
Jednak PiS, który w poprzedniej kadencji był w opozycji, zgodził się na współpracę. Jak Pan ocenia zachowanie byłych partnerów z opozycji?
Prawo i Sprawiedliwość jest partią z perspektywą ponownego rządzenia Polską. To największa opozycja w Sejmie i nie może sobie pozwolić na wypadnięcie z gry. Każdy członek w strukturach władzy to wielka wiedza o rządzeniu w powiecie i patrzenie na ręce staroście. Potem można przekazywać do swoich struktur spostrzeżenia co do pracy, prawidłowego rządzenia. Z pozoru nie mają nic do powiedzenia, bo wszystkie funkcje są obsadzone przez PSL, w zarządzie tylko jedna osoba wywodzi się z PiS-u. Myślę, że prawica zrobiła to z myślą o następnych wyborach samorządowych.
Koalicja przetrwa do następnych wyborów? Jak może wyglądać ta egzotyczna współpraca?
Ludzie władzy w powiecie przeszli już szlak bojowy w poprzedniej kadencji. Nic nowego swoją pomysłowością nie wnieśli. Powtórzę tutaj, że nie zrobili nic w sprawie naprawy finansów powiatu. Prowadzą urzędniczy tryb życia, spotykają się w różnych instytucjach państwowych, załatwiają jakieś sprawy dla powiatowej społeczności, od czasu do czasu uczestniczą w imprezach kulturalno-sportowych i dzierżą władzę nad im podległymi instytucjami. Teraz pozostali na tych samych stanowiskach. Nowi członkowie zarządu to dziennikarze, którzy będą dbali o wizerunek władzy. Czy ich pomysły będą realizowane? Trudno dziś na to tak postawione pytanie odpowiedzieć.
Wydaje się, że nowa opozycja tworzona przez SLD i ludzi PO z Zygmuntem Zielińskim na czele chyba da się władzom we znaki.
Trudne charaktery starych – nowych włodarzy powiatu sprawiają, że nie są oni zdolni do dialogu z opozycją. Traktują ją jak zło konieczne. To ludzie, którzy wartości demokracji uznają po swojemu, a powinni wiedzieć, że obywatel jest celem nadrzędnym a urzędnik sługą. Myślę, że liderzy opozycji z byłym przewodniczącym Rady Powiatu nie pozwolą się zapędzić w kozi róg. Dalsze patrzenie z góry przez rządzących nic dobrego nie przyniesie.
Przemysław Dropiński już na początku kadencji powiedział staroście, że w poprzedniej kadencji starosta „obrażał pana Jurka Mikołajewskiego”, teraz jego.
Pan starosta przez długi czas pracował w służbach mundurowych. Przychodząc do pracy w starostwie nie mógł zrozumieć, że radny powiatowy wybrany przez mieszkańców gminy czy miasta powiatu reprezentujący interesy społeczności lokalnej jest ważniejszy od niego. W poprzedniej pracy było wszystko na rozkaz, na baczność. Jak ja w interpelacjach radnych zadawałem pytania w słusznych sprawach czy felietonach pisanych w lokalnej prasie, to Pan starosta w na moją niektórą interpelację odpowiadał lakonicznie lub dezawuował moje teksty nazywając je wypocinami. Często też mówił o moich rodzinnych problemach…, co miało się jak piernik do wiatraka. Merytoryczne odpowiedzi były rzadkością. Boję się, że tak będzie nadal.
Są tacy, którzy twierdzą, że powinien Pan już sobie dać spokój z polityką. Posłucha ich Pan?
Jest Pani w wielkim błędzie, polityka lokalna to nie to samo co w Warszawie. My pracujemy prawie społecznie, co niekiedy wydajemy z rodzinnego budżetu pieniądze na nasze hobby. Ja mam bzika na punkcie lokalnych problemów i małej polityki. Ktoś wędkuje, ktoś inny majsterkuje a jeszcze inny flirtuje w sieci. Ja chciałbym nadal służyć mieszkańcom Słupcy i powiatu swoim doświadczeniem i pomysłami. Jeśli będę miał dostęp do środków masowego przekazu, to nie odpuszczę i będę zabierał głos w sprawach, które nurtują społeczeństwo powiatu słupeckiego.
Wielu chce chyba zadać Panu to pytanie. Czy to już koniec politycznej działalności Jerzego Mikołajewskiego.. Czy też ta pasja jeszcze da o sobie znać i za cztery lata zobaczymy Pana nazwisko na listach wyborczych?
Myślę, że wcześniej.
Z BYŁYM BURMISTRZEM SŁUPCY I BYŁYM RADNYM POWIATOWYM ROZMAWIAŁA EWELINA BIAŁAS.
Przecież w wyborach samorządowych większość głosuje na NAZWISKO – CZŁOWIEKA, a nie na kluby. Osobiście WCALE nie popieram PSL, ale popieram Pyrzyka, bo jest to jedyny burmistrz w historii Słupcy, który robi coś dla miasta. Nie interesuję mnie to czy dany kandydat jest z PSL, SLD, PO, PiS, POPiS, SROPiS, BlaBla itd…. Liczy się CZŁOWIEK. Tak wyglądają wybory samorządowe…