Sprawcy rozboju stanęli przed sądem
Chcieli ukraść kury. Grozi im do 12 lat więzienia
W słupeckim Sądzie Rejonowym rozpoczął się proces przeciwko Piotrowi B. i Tomaszowi Cz., którzy w styczniu tego roku napadli na Danielę J. w jej własnym domu. Obaj mężczyźni po części przyznają się do winy. Nie pamiętają dokładnie zdarzenia bo jak mówili – cały dzień pili alkohol.
Oskarża się o…
Do rozboju doszło 20 stycznia około 17:10. Pod osłoną ciemności pijani mężczyźni weszli do otwartego domu Danieli J. Przestępcy doprowadzili kobietę do stanu bezbronności i zaczęli ją bić i kopać po całym ciele. Jak można przeczytać w akcie oskarżenia: „Mężczyźni działali wspólnie i w porozumieniu. Zażądali wydania pieniędzy, grożąc utratą życia. Przycisnęli do pica, przeszukali pokrzywdzoną i pomieszczenie”.
W domu Danieli J. nie znaleźli żadnych wartościowych rzeczy, które by ich zadowoliły. Bandyci oddalili się od miejsca zdarzenia. Gdy po chwili kobieta doszła do siebie zgłosiła zdarzenie na policję. W podjętym przez funkcjonariuszy natychmiastowym poszukiwaniu sprawców ujęto dwóch mocno pijanych mężczyzn. Pierwszy z nich to 33-letni Piotr B., zamieszkujący w powiecie wrzesińskim. Chwilę po zdarzeniu miał we krwi 3,15 promila alkoholu.
Drugi oskarżony to Tomasz Cz., 30-latek, ojciec 7-letniego dziecka, nie posiadający stałego miejsca zameldowania. Podczas pierwszych przesłuchań mężczyźni nie przyznawali się do tego bestialskiego czynu. Na wniosek prokuratury sąd zastosował wobec mężczyzn środek zapobiegawczy w postaci tymczasowego aresztu. Mężczyźni zostali osadzeni w Środzie Wielkopolskiej. Za rozbój grozi im do 12 lat pozbawienia wolności.
Poszli na kokotki
16 kwietnia odbyła się pierwsza rozprawa z udziałem oskarżonych. Po odczytaniu aktu oskarżenia przez prokuratora sąd przeszedł do zadawania pytań Tomaszowi Cz. Mężczyzna nie pamięta jak doszło do pobicia kobiety, lecz nie może wykluczyć, że to właśnie oni ją pobili. Według oskarżonego celem pójścia do domu Danieli J. było zdobycie jedzenia.
Jak zeznawał Tomasz Cz.: „Przyznaję się, że tam byłem. Policja mi powiedziała co się stało, lecz zdarzenia nie pamiętam. Poszliśmy do domu poszkodowanej po kury do jedzenia. Najpierw poszedłem do stodoły. Zabiłem dwie kury. Byliśmy tam około 15 minut. Teraz się przyznaję bo sumienie mnie ruszyło. Kiedy byłem w domu Marianny Z. to spałem. Ktoś mnie obudził i poszliśmy po kokotki. Chłopacy powiedzieli, że są głodni to chcieliśmy przynieść te kury.”
Oskarżony nie jest leczony psychiatrycznie, lecz przyznał się, że odbył kilka leczeń odwykowych. Problem z alkoholem jednak nie minął, a mężczyzna w alkoholowym zwidzie mógł dokonać nieludzkiego czynu w domu Danieli J.
„Weszliśmy do domu, nie pamiętam żebyśmy ją bili. Zabiłem 2 kury kijem. Później poszliśmy do Marianny Z i dalej tam piłem. Alkohol robi swoje. Nie pamiętam zdarzenia. Budząc się na dołku ja nie wiedziałem do końca co tam robię. Nie pamiętam czy biłem tę kobietę, ani czy coś do niej mówiłem” – zeznał Tomasz Cz.
Śmiech w sali sądowej
Drugi z oskarżonych nie do końca przejął się sprawą bestialskiej napaści na kobietę. Piotr B. wybuchnął śmiechem, gdy sędzia przewodnicząca spytała się o co chodziło z kurami.
Jak zeznał Piotr B.: „Przyznaję się częściowo. Wszedłem do środka oczywiście, ktoś ją musiał uderzyć na pewno, mogłem to być ja, byłem pod wpływem alkoholu i nie pamiętam. Nie przyznaję się, że jakieś pieniądze chcę od niej. Ona znajdowała się w jakimś pokoju, było ciemno. Ja mogłem ją uderzyć, nie mówię, że nie. Nie wiem dlaczego weszliśmy do środka. Nie wiem o co chodziło z tymi kurami. Piłem przez cały dzień wódkę, ale nie umiem określić ile tego było. Przyznaję się, bo przemyślałem sprawę. Może któraś kura kopa dostała, w domu był straszny syf.”
Przymusowe stawiennictwo
Po swoich zeznaniach obrońca Tomasza Cz. wniosła o zakończenie tymczasowego aresztu oskarżonego, ponieważ złożył on szczegółowe wyjaśnienia i nie przeszkodziłoby to w dalszym postępowaniu sądowym. Prokurator nie zgodził się na zwolnienie z aresztu, ponieważ za popełniony brutalny czyn grozi Tomaszowi Cz. surowa kara pozbawienia wolności.
Sąd również nie przychylił się do wniosku obrońcy oskarżonego. Sprawa mogła się zakończyć już w ubiegłym tygodniu. Na wyznaczony termin nie stawiła się jednak poszkodowana ani jej brat. Prowadząca sprawę sędzia Radtke postanowiła, że na następny termin świadkowie będą doprowadzeni przymusowo.
to jak to wszystko się działo???
Piszą w Kurierze że „ktoś” zabił tę biedną kobiete.
Oco chodzi???