Teść pobił zięcia, czy odwrotnie?!

2 sierpnia, 2011
Tak wyglądała twarz pana Krzysztofa na krótko po zdarzeniu
Tak wyglądała twarz pana Krzysztofa na krótko po zdarzeniu

W godzinach wieczornych 23 lipca (sobota) w jednej z ostrowickich wsi doszło do pobicia, w którym uczestnikami byli członkowie rodziny, teść i zięć. W sprawie nie byłoby nic zaskakującego, gdyby nie fakt, że obie strony zgłosiły pobicie na policję, ale wersje zdarzenia są zupełnie odmienne.

Do zdarzenia doszło na terenie posesji teścia – Krzysztofa P. (l. 44)

Córka Karolina (22 l.) wyszła za mąż w listopadzie ubiegłego roku. Kilka miesięcy mieszkała u teściów w Słupcy, potem wyniknęły jakieś nieporozumienia i przeprowadzili się do nas. Po kilku tygodniach zięć (26 l.) wrócił do rodziców, a córka z 13-tygodniowym synkiem została u nas – przedstawia zarys historii żona Krzysztofa, Barbara.

Mąż dzwonił i pisał do mnie, że chce się spotkać z synkiem. Ja mu nie bronię kontaktów, tylko on na każde spotkanie przyjeżdżał z kolegą. Nie wiem po co go zabierał. Według mnie na spotkanie z dzieckiem powinien przyjechać sam. Nie rozumiem po co w sprawy rodzinne wciąga kolegę. Mówiłam mu żeby przyjechał sam, ale nie słuchał – opowiada 22-letnia Karolina.

Jak wynika z relacji rodziny P., w dniu w którym doszło do zdarzenia, pojechali całą rodziną na festyn do Giewartowa.

Zięć też tam był, zaczął szarpać córkę i wykrzykiwać do niej, więc spakowaliśmy się do samochodu i wróciliśmy do domu. Są świadkowie, którzy to widzieli i słyszeli co mówił. Przyjechał za nami. Znów wykrzykiwał pod bramą, że chce się spotkać z dzieckiem, potem, że dziecko pewnie nie jego, bo córka się k… i podobne epitety – wspomina pani Barbara.

Karolina poprosiła o pomoc tatę. Córka przyszła do mnie i poprosiła, żebym do niego wyszedł, bo ona nie chce z nim rozmawiać. Byłem przekonany, że z zięciem się dogadam. Prosiłem, żeby się uspokoił i odjechał. Nie wiedziałem wtedy, że w samochodzie siedzi druga osoba. Samochód był odpalony i stał na światłach. Gdy zobaczyłem, że otwierają się drzwi i wysiada drugi mężczyzna zacząłem uciekać w kierunku wsi. Dogonili mnie na wysokości drugiej bramy do mojej posesji. Pierwszy cios dostałem od zięcia w głowę, jakimś drewnianym kijem przypominającym baseball. Upadłem – opowiada przebieg zdarzeń pan Krzysztof.

Imiona i nazwiska zawarte w artykule zostały zmienione. Cały artykuł w „Gazecie Słupeckiej”.

  1. Co dalej ze słabą interwencją policji czy jest na świecie sprawiedliwość , czy można jeszcze w naszej okolicy czuć się bezpiecznie ?

  2. Czemu ma służyć takie zdjęcie ? I to zamieszczone w notatce napisanej przez kobietę – ohyda. A gdyby Gazeta Słupecka dysponowała makabrycznymi zdjęciami z wypadku drogowego albo z innego tragicznego zdarzenia, to równie bezmyślnie zamieściłaby je na swoich łamach ?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *