Zawód: likwidator
Do naszej skrzynki redakcyjnej trafił list, w którym jedna z naszych czytelniczek zarzuca likwidatorowi słupeckich spółdzielni nierzetelną pracę, oraz działanie na niekorzyść spółki. Czy opisana w liście sytuacja odzwierciedla rzeczywistość? Dlaczego aktualnie księgowy spółdzielni mieszkaniowej nie chce odpowiedzieć na pytania i wątpliwości, które nurtują wiele osób? To pozostawiamy do oceny czytelników.
Sprawą zajęliśmy się ponieważ list, który do nas dotarł porusza ważny problem społeczny. Treść listu brzmi: „Z zainteresowaniem przeczytałam tekst pana Pawłowskiego w jednej z lokalnych gazet, dotyczący historii PZGS. Dziwę się jednak, że w tym tekście tak zmarginalizowano postać (…), który wykończył całą spółdzielczość na naszym terenie. Ten wieczny likwidator zrobił wszystko, by rozłożyć PSS-y a nawet ROLNIKA. Skąd o tym wiem? Kiedyś byłam pracownicą tego ,,sektora słupeckiej gospodarki” i wiem jak prężnie rozwijał się on jeszcze kilka lat temu. Po upadku komunizmu i nastaniu ciężkich czasów dla spółdzielczości potrafiono sobie radzić. Pan (…) natomiast został likwidatorem. No i przez lata likwidował najlepsze punkty w naszym mieście. Zamknął np. piekarnię i ciastkarnię. Piekarnie w mniejszych miejscowościach naszego regionu radzą sobie i nadal pieką chleb i sprzedają go w naszych punktach, a proszę zobaczyć jak wygląda ta piekarnia. Sprzedano ten obiekt za bezcen a teraz aż łzy płyną do oczu gdy oglądam ruiny jeszcze do niedawna świetnie prosperującego interesu. Moim zdaniem wystarczyłoby, żeby likwidator więcej czasu poświęcił tej piekarni a nadal świeciłaby ona blaskiem.
Niestety, ma on wiele innych zajęć. Jest likwidatorem ROLNIKA, prezesuje i likwiduje PSS, w między czasie zakończył działalność prywatnej hurtowni wędlin, rządzi tym i owym, prowadzi księgowość GS-u, a na dodatek dano mu funkcję głównego księgowego w Spółdzielni Mieszkaniowej. Mam nadzieję, że tymi finansami zajmuje się lepiej niż majątkiem, który powierzył mu sąd oraz członkowie tamtych spółdzielni. Dla mnie jest prawdziwym grabarzem słupeckiej spółdzielczości. To przez jego działalność miasto straciło wiele wspaniałych obiektów. Dlaczego tak się stało – nie wiem, może dlatego, by sam likwidator miał środki do życia? Jednak na to pytanie może odpowiedzieć jedynie sam zainteresowany.” Po przeczytaniu tego listu postanowiliśmy udać się na rozmowę do Spółdzielni Mieszkaniowej, gdzie pracuje likwidator.
Trudno niestety zastać go na miejscu, więc chodziliśmy tam kilkukrotnie zanim osobiście się z nim spotkaliśmy. W pierwszej rozmowie przedstawiliśmy mu z grubsza treść listu, oraz zaproponowaliśmy aby przemyślał odpowiedzi. Widoczna niechęć księgowego do udzielenia wywiadu spowodowała, że po krótkiej wymianie zdań odmówił podania nam jakichkolwiek informacji. Postanowiliśmy więc przygotować na kartce list od naszej czytelniczki, oraz kilka pytań, które same nasuwają się po przeczytaniu jego treści. Podczas drugiej wizyty w biurze zostawiliśmy mu kartkę z pytaniami oraz listem. Główny księgowy Spółdzielni Mieszkaniowej obiecał, że zastanowi się nad tym czy udzieli nam odpowiedzi. Wyznaczył również kilkudniowy termin namysłu, po którym mieliśmy zgłosić się ponownie.
Uśmiech na twarzy księgowego sugerował, że napisze jednak odpowiedź na sześć zadanych przez nas pytań, oraz ustosunkuje się do treści listu. Na ostatnią wizytę zmierzaliśmy więc pewni tego, że mimo złego początku sprawę zakończymy pomyślnie. Okazało się jednak, że po przeczytaniu listu na spokojnie, uznał że jest to stek bzdur, i nie ma zamiaru odpowiadać na nasze pytania. Pytaliśmy między innymi: czy wszystkie placówki zostały sprzedane z korzyścią dla udziałowców, czy wie w jakim stanie znajduje się obecnie budynek po piekarni, oraz czy może udostępnić nam spis punktów, które sprzedawał? Niestety na te i inne pytania odpowiedzi nie uzyskaliśmy.
To do prokuratury z tym!!! niech sprawdzą to!