Ziółka i tabletki – kolekcja dla narkomanów?
U nas dużo fontann, second handów i… dopalaczy. Burmistrz apeluje, problem pozostaje
„Tego już za wiele” – tak krótko mówią mieszkańcy Słupcy, którzy przychodzą do naszej redakcji, żeby wyżalić się na ciągle powstające punkty sprzedaży dopalaczy. Miasto nic nie może z tym zrobić. Policja, urząd skarbowy czy inne instytucje również mają związane ręce. Niezbędny jest nadzór rodziców, częściej sprawdzających co porabiają ich dzieci.
„Sklepów monopolowych w Słupcy jest wystarczająco dużo. Na każdym rogu można kupić sobie flaszkę, nie mówiąc o tym, że dzieci też do alkoholu dostęp mają. Żaden sprzedawca nie zapyta się o dowód, sprzedając papierosy. I do tego jeszcze te przeklęte dopalacze. Jak pojawił się pierwszy sklep to myślałem, że będzie za daleko od szkoły i dzieciaki kupować nie będą. W waszej gazecie zobaczyłem jednak zdjęcie dzieci ze szkoły przy tym sklepie. Ale teraz to już przegięcie. Naginanie przepisów do granic wytrzymałości. I nikt z tym nie może nic zrobić.” – mówił w naszej redakcji jeden ze zbuntowanych mieszkańców Słupcy, którzy nie chcą w swoim mieście sklepów z legalnymi narkotykami. Spytaliśmy go: gdzie ten nowy sklep się znajduje? „No jak to gdzie, na ulicy Ratajczaka, 100 metrów od waszej redakcji. A co gorsza – przy samym ogólniaku.”
Sprawdziliśmy czy mieszkaniec mówi prawdę. Okazuje się, że niestety tak – kolejny sklep z dopalaczami ulokowany jest kilkadziesiąt metrów od słupeckiego liceum. Na ulicy, którą wielu gimnazjalistów przechodzi do swojej szkoły. W sklepowej witrynie wstawione są kraty. W szybie hasła: Posmakuj tego co legalne, sprawdź produkty szopa, które zakręcą Ci w głowie, zapomnij o konkurencji, przy nas wymiękają.
W sklepie zakupić można ziółka, sole i tabletki. Legalne narkotyki, czyli tak zwane dopalacze, nie są przeznaczone do spożywania przez ludzi. Na każdym opakowaniu takiego produktu jest informacja, że produkt jest wyrobem kolekcjonerskim, jednak jego przeznaczenie znane jest wszystkim klientom. Sama witryna sklepu, mówiąca o posmakowaniu tego co legalne, przyciąga pragnących doznać mocnych wrażeń. Legalna sprzedaż środków działających podobnie jak narkotyki jest kpiną z polskiego prawa.
Sprzedawcy i producenci tych środków umiejętnie wykorzystują luki w prawie, które mimo wielu zmian nie potrafi zapewnić całkowitego zakazu dopalaczy. Podobnie jak to było ze sklepem z dopalaczami przy ulicy Warszawskiej i tym razem, sklepu nie prowadzi słupczanin. Jak się dowiedzieliśmy w Urzędzie Miasta właścicielką budynku jest słupczanka, która wydzierżawia pomieszczenie pod sklep z dopalaczami.
Prowadzona w pomieszczeniu branża nie jest dyktowana przez właścicielkę. W Urzędzie Miasta w Słupcy dowiedzieliśmy się również, że sklep nie może być zarejestrowany jako „kolekcjonerski”, lecz jako punkt prowadzący produkty medyczne. Tabletki i zioła oferowane w sklepie z pewnością nie są związane z leczeniem. Podobne punkty w Słupcy są z pewnością dwa. Przy ulicy Warszawskiej, oraz w lokalu nad słupeckim jeziorem.
Burmistrz Michał Pyrzyk już kilka miesięcy temu wydał stosowne oświadczenie w sprawie dopalaczy na terenie miasta: „Z ogromnym niepokojem przyjąłem informację o powstaniu w Słupcy sklepów zajmujących się sprzedażą tzw. „dopalaczy”, czyli środków odurzających o działaniu zbliżonym do narkotyków. Substancje oszałamiające sprzedawane są w oszukańczy sposób jako „artykuły kolekcjonerskie, nie nadające się do spożycia”. Jest to bardzo niebezpieczny dla młodych ludzi proceder sprzedaży środków działających na organizm identycznie jak narkotyki. Konsekwencją ich zażywania mogą być uzależnienia, kłopoty i groźne wypadki. Problem ten narasta od kilku lat, a w ostatnim okresie przybrał formę oficjalnej sprzedaży substancji psychotropowych. Tak zwane „dopalacze”, oprócz sieci handlowych, dostępne są także za pośrednictwem Internetu, co w sposób znaczący powiększa skalę zagrożenia. Pomysłodawcy wykorzystując luki prawne i kierując się chęcią zysku, w sposób legalny rozprowadzają szkodliwe substancje psychoaktywne. Pragnę zaapelować zarówno do rodziców, jak i do młodzieży. Ważne jest, aby rodzice zwrócili uwagę na wszelkiego rodzaju „substancje kolekcjonerskie”, które mogą znaleźć u swoich pociech. Chciałbym jednak zaapelować również do słupeckiej młodzieży. „Dopalacze” to nic innego jak narkotykowa pułapka – dla młodego człowieka ogromne zagrożenie.”
•••
Niestety apel do mieszkańców nie rozwiąże problemu sprzedaży dopalaczy na terenie miasta. Wszelkie instytucje mają związane ręce. Być może pomogłyby rozmowy władz miasta z właścicielami lokali, w których są sprzedawane dopalacze. Trzy takie punkty w tak małym mieście to z pewnością za dużo.
lepiej sobie dobry stuff zapalić, niż tą chemię wciągać. Ja bym był za otwarciem Coffee shopa.
sklep na ul. warszawskiej już od pierwszego września nie istnieje ,tak więc proszę o rzetelne podawanie informacji opini publicznej
Ta chemia jest bardzo szkodliwa, a do tego jest ohydna. Ogólnie jestem za legalizacją, taką jak w Holandii, gdzie ćpuna nie spotkasz. Dlatego też jestem za Coffee Shopem.
Tekst, który mają Państwo okazję przeczytać został wydrukowany w Gazecie Słupeckiej z dnia 31 sierpnia. Tak więc wtedy jeszcze (biorąc pod uwagę komentarz andrew867) sklep z dopalaczami przy ulicy Warszawskiej istniał. Nikt więc nie manipuluje faktami i informacja była podana rzetelnie.
zwracam honor redakcji to moje niedopatrzenie kiedy ukazał się artykuł
Zalegalizujcie zioło a dopalacze znikna ale po co macie to robic jak polowa politykow ciagnie korzysci z mafii lepiej wziac łapowe niz miec z tego korzysci budzetowe CHCEMY byc Wolni A RZAD TO CHLEW POLITYCy to swinie A WŁADZA TO ORYTO TAK ZAWSZE U NAS BYŁO