Walka życia Kołodzieja

9 stycznia, 2010
Paweł imponował precyzją.
Paweł imponował precyzją.

Wierzymy w 24. zwycięstwo – napisaliśmy w poprzednim wydaniu naszego tygodnika i mieliśmy rację… Paweł imponował precyzją, trzykrotnie „podłączył rywala do prądu”… Łódź, 18 grudnia. W gali boksu zawodowego, w „walce wieczoru” naprzeciwko siebie stanęli: Paweł Kołodziej – rocznik 1980, z Krynicy Zdrój, s. Jerzego i Marii z Serafinów; mąż Moniki, ojciec Filipa; zięć Grażyny i Adama Parusów z Nowej Wsi w gm. Zagórów; ślubowali w trąbczyńskim kościele parafialnym pw. św. Stanisława BM; kiedyś piłkarz, hokeista, narciarz… uprawiał taekwondo i kick boxing, teraz pięściarz BUBLIT KOCKOUT PROMOTIONS w Warszawie, gdzie szefuje Andrzej Wasilewski, a trenerami są, m.in. Fiodor Łapin i Paweł Skrzecz – i Rob Colloway – Amerykanin, z bogatym doświadczeniem, od 16 lat na zawodowych ringach: 85 walk, 75 zwycięstw (60 przed czasem).

Wielu, zdecydowania większość sympatyków utalentowanego Pawła, wierzyła w jego kolejny sukces, ale w triumf w połowie 12-rundowej potyczki, raczej nikt., Kiedy w lipcu, w tegoroczne ferie letnie, poznaliśmy bliżej Pawła – uosobienie spokoju, rozwagi i rozsądku – trudno było w najśmielszych przewidywaniach oczekiwać, że w 24 walce zawodowej będzie tak agresywny, bezlitosny w stosunku do przeciwnika zza oceanu.

Widownia skanowała: Paweł… Paweł… Paweł, a komentatorzy telewizyjni, w tym Jerzy Kulej – r. 1940, dwukrotny złoty medalista olimpijski: Tokio’64 i Meksyk’ 68; w 2003 r. gościł w Witkowie i Mielżynie -, prześcigali się w słowach uznania dla poczynań naszego pięściarza: Rob na deskach, wzrok ma mętny jak piwo otwarte kilka dni temu, pierwsze starcie przegrał z kretesem…

Nogi Collowaya są jak z żelatyny… Ewidentna przewaga Pawła w ciosach, w szybkości (po drugim starciu)… Znowu liczenie, Paweł ponownie podłączył go do prądu… Cieszę się, że Kołodziej jest rozluźniony, wspaniale strzela, nie można się dziwić, że jest wysoko, w różnych światowych rankingach… Walka godna wieczoru… Rywal Polaka jest raniony, ale wciąż niebezpieczny… Bardzo dobre zakończenie czwartej rundy, w wykonaniu Pawła…

Jesteśmy świadkami efektownej walki, znowu nokaut, gong uratował Roba (to po 5 rundzie)… Walka życia Pawła, Rob zamienił nogi w galaretę.,.. Paweł wyprowadza bomby kierowane chyba laserem… Rob schodzi zamroczony, zdaje się, że nie pamięta jak się nazywa… Pokaz mistrzostwa, wspaniałej taktyki, brawo Paweł…

Po przerwanej walce, Rob rozpłakał się w swoim narożniku; Paweł – mistrz konfederacji IBC; nie pozostawił rywalowi żadnych złudzeń, przez sześć rund miał miażdżącą przewagę; chyba wysłał Collowaya na sportową emeryturę – po ogłoszeniu oficjalnego wyniku, po dekoracji pasem, powiedział: dzięki za komplementy…

Czułem się dobrze… Było trochę tremy, ale wzbogaciłem się o nowe doświadczenia… Chcę iść śladami mistrzów, chcę się bić z najlepszymi… Gratulujemy! Życzymy spokojnych Świąt… Nie przejedz się w Nowej Wsi zupą pomidorową, bitkami wołowymi i kurczakami serwowanymi przez teściowa… Niech w Nowym Roku 2010 spełnią się wszystkie Twoje i Najbliższych marzenia… Wygrywaj kolejne walki, niech każda będzie walką życia.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *