Opalanie a’la topless

28 lipca, 2016

Wydawać by się mogło, że jezioro słupeckie to mało atrakcyjne miejsca na letni wypoczynek. Zanieczyszczone, okolica też nie za ciekawa. Okoliczne miejscowości przecież kuszą swoimi czystymi jeziorami, plaże aż „pękają w szwach” od ilości plażowiczów. A jednak i nad słupeckim jeziorem można spotkać korzystających z wakacyjnej aury.

W poniedziałek (11.07), kiedy pogoda dopisywała (temperatura w okolicach 27°C, słonecznie, bezwietrznie) wybrałam się nad nasze jezioro. Liczyłam na ciszę i możliwość obmyślania planów na podbicie świata. Już w drodze mój spokój zmąciła liczba aut zaparkowanych w okolicy jeziora. Szybko jednak przypomniałam sobie, że tu znajduje się ARMiR i to na pewno samochody pracowników. Odetchnęłam z ulgą. Idę dalej, spokojna i pewna tego, że nie trafię na tłumy, ale już wiem, że nie będę sama. Są wędkarze. Już miałam podejść, zapytać, czy biorą, ale skupienie i cisza między nimi skutecznie ostudziły mój zapał.

Jednak nie musiałam długo czekać na potencjalnego rozmówcę, bo oto moim oczom ukazuje się ciało. Ale, drogi czytelniku, nie byle jakie ciało! Ciało rodzaju żeńskiego pozbawione jakiegokolwiek okrycia wierzchniego. No dobra, przesadziłam, majtki typu stringi „zakrywały” to, co Gombrowicz nazwał „jedyną naszą bronią”. Ośmielona brakiem skrępowania wypoczywającej na słońcu pani podchodzę i pytam, dlaczego akurat słupecką „plażę” wybrała na kompleksowe opalanie swojego dojrzałego ciała. Pani Renata uśmiecha się i odpowiada, że to jedno z bezpieczniejszych miejsc – Kiedyś opalałam się bez biustonosza na balkonie, ale sąsiedzi się skarżyli, że to psuje wizerunek osiedla, zaczęły się jakieś plotki, męża zaczęli zaczepiać i mu dogryzać. Ja w sumie lubię swoich sąsiadów, więc wolę tu przyjechać i nikomu nie wchodzić w oczy – tłumaczy pani Renata. Dlaczego więc miłośniczka „nagiego” opalania nie wybierze się chociażby do Chałup – Na wyjazdy mnie nie stać, poza tym mąż pracuje cały czas, a samotny wyjazd to zero atrakcji. Jemu by i tak się nie spodobało takie miejsce. Mi nie przeszkadza, że w Słupcy nie można się kąpać, mi wystarczy, że nikt się nie czepia, że ja się tutaj tak smażę – odpowiada moja rozmówczyni. Jednak ta miła „nudystka” to nie jedyna osoba spędzająca czas nad słupeckim akwenem.

Trzech panów ubranych w spodenki odważnie spaceruje po jeziorze, chłodząc wodą swoje nagie torsy. Zdziwiona pytam, jak to, przecież to jezioro jest zanieczyszczone – Myśmy w pani wieku się tu kąpali, wtedy to była atrakcja! Nie trzeba było nigdzie jeździć, szukać miejsca w Giewartowie czy innym miejscu. Kąpać się nie będziemy, człowiek tylko chce się ochłodzić – mówi jeden z panów, Tadeusz Winiarski. Na wyjazdy gdzieś po Polsce nie za bardzo są pieniądze, bo inne wydatki są ważniejsze, to człowiek przyjdzie tu, posiedzi chwilę, nogi pomoczy i wraca do domu, ot i tyle ma chociaż z tego lata. Oprócz miłośniczki promieni słonecznych, wspominających młodość panów nad jeziorem słupeckim trafiam jeszcze na grupę dzieci, korzystających z siłowni na powietrzu. Zagaduję, pytam, jak tam wakacje, jakie plany na kolejne tygodni laby.

Pierwszy do odpowiedzi wyrywa się Piotrek Kaźmierczak – W sierpniu jadę z rodzicami nad morze, co roku jeździmy do Władysławowa, fajnie tam jest. Tu przyszliśmy, żeby nie siedzieć w domu, trochę nie ma co robić w Słupcy w wakacje w sumie – mówi chłopiec. Innego zdania jest jego kolega, Szymon Tomaszewski – Są różne atrakcje, przecież na hali są różne turnieje, tylko jak jest tak gorąco to się nikomu nie chce, czasami w kinie coś się dzieje, ale to bardziej dla takich małych dzieciaków a nie dla nas (moi rozmówcy to już gimnazjaliści), to wolimy przyjść tu. Bez sensu, że się nie można kąpać w tym jeziorze, nigdzie nie trzeba by było jechać – mówi Szymon.

No cóż, trudno się nie zgodzić z tym młodym człowiekiem. Żal trochę, że jezioro, które mamy pod nosem, nie nadaje się do tego, by się w nim. Jednak i tak znajdują się śmiałkowie, którym nie straszne informacje o zanieczyszczeniach. O stanie słupeckiego jeziora można mówić dużo, narzekać można równie dużo, ale nie ma wątpliwości, że przynajmniej jest gdzie spędzić wolny czas, posiedzieć, pobyć z naturą, a i opalać się, jak widziałam, też można.

fot. Archiwum „Gazeta Słupecka”

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *