„Czy jest on jeszcze pasterzem, czy już pastuchem?” kontra:„To są Pana urojone wyobrażenia”

8 maja, 2017

W pierwsze święto Wielkiej Nocy zmarł młody mieszkaniec Lądku – 35-letni Michał Miszel. Ojciec zmarłego ma pretensje do proboszcza parafii ks. Dariusza Kolskiego. Jerzy Miszel napisał list, kierując wiele żalu w stronę księdza. Proboszcza parafii Lądek poprosiliśmy o odpowiedź. Poniżej przedstawiamy listy bez ingerencji redakcyjnej.

Szanowna Redakcjo

Pisze do Was 75-letni starzec, który wraz z rodziną dotknięty został wielkim nieszczęściem, spotęgowanym bolesnym upokorzeniem, jakiego doznaliśmy ze strony człowieka Polskiego Kościoła Katolickiego. W dniu 16 kwietnia w pierwszym dniu Świąt Wielkiej Nocy, święta radosnego dla katolików zmarł nam przedwcześnie, silny, pełen energii, snujący wiele planów na przyszłość ledwie 35 letni syn. Odszedł nagle, jak płomyk zgaszony na wietrze, pozostawiając pogrążoną w głębokim smutku rodzinę. W tym samym dniu po południowej mszy udaliśmy się z córką, i synową do kancelarii parafialnej w celu załatwienia wszelkich niezbędnych formalności związanych z organizacją i przygotowaniem pochówku. Jako katolicy oczekiwaliśmy od proboszcza, słów współczucia, pociechy, wsparcia psychicznego. Zamiast tego usłyszeliśmy słowa, które miały siłę sztyletu wbitego w nasze zbolałe serca – syn, brat i szwagier, wujek nie jest jego parafianinem, jest tylko mieszkańcem parafii. Wobec czego ciała zmarłego nie może przyjąć na czas mszy do świątyni, ponieważ syn nie uczestniczy w jego życiu. Syn był kawalerem, pracował z reguły w terenie, wiele lat poza granicami kraju. Obdarzony wszystkimi sakramentami: chrzest, pierwsza komunia święta, bierzmowani. Rodzina zawsze świadczyła wszystkie wyznaczone na rzecz parafii daniny, a mimo to członek tej rodziny nie zasłużył sobie na pochówek godny katolika, godny człowieka. Proboszcz pytany przeze mnie czy on jest tutaj jedynym bogiem próbował wyrzucić mnie z kancelarii. List ten piszę łzami płynącymi szerokimi strumieniami z moich oczu. Bo jak nie może płakać ojciec straciwszy syna, arkę nadziei na nadchodzące, niepewne lata nieuchronnej starości. Bo jak nie może płakać ojciec, który nie może zapewnić godnego pochówku kochanemu synowi. Bo jak nie może płakać mąż, ojciec, teść, dziadek widzący wokół siebie strapioną, załamaną zapłakaną całą rodzinę? W Dniu Miłosierdzia Papież Franciszek publicznie mówił: „Każdemu zmarłemu człowiekowi należy się godny pochówek”. Ale kto słucha dzisiaj Papieża Franciszka, który krytykuje księży klerykałów i księży biznesmenów? Tylko maluczcy, a wszyscy lokalni bogowie nie mają na to czasu – liczą pieniążki. Dla nich prawdziwym bogiem jest złoty cielec. Bóg Miłosierny przyjmuje do Swego Królestwa wszystkie owieczki. Lokalny bóg do swego królestwa przyjmuje tylko wybranych, czasem dobrze opłaconych. Zasady wiary przedstawił tutejszy proboszcz w kazaniu w czasie Nowenny w dniu 19 kwietnia. Są one bardzo proste: wiara nie może być deklaratywna, miarą wiary są czyny i stosunek do drugiego człowieka. Pytam czy postępowanie tego kapłana przed i w czasie pogrzebu w dniu 20 kwietnia spełnia głoszone przez niego kryteria dobrej wiary. Czekam na odpowiedź przewielebnego kapłana. Samo upokorzenie odmową wprowadzenia zwłok syna do kościoła nie było jedynym. Może gorszym jeszcze upokorzeniem rodziny było zachowanie proboszcza w czasie mszy, spojrzenia nieopisanej pogardy kierowane w stronę całej rodziny zmarłego, niezwykłą radość, bezczelnie demonstrowaną rozkosz, sadystyczną przyjemność czerpaną z ludzkiej tragedii, istny wulkan tryumfu nad pokonanym, szczególny odwet na ojcu zmarłego, któremu dowalił, dokopał za to, że w czasie kolędy zacytował mu bolesny cytat „polski kościół zgłupiał” z wypowiedzi jednego z profesorów uniwersyteckich, dodam teologa. Że nie musi bywać w kościele w każdą niedzielę, bo pomodlić można się w każdym miejscu albowiem Bóg jest Wszechobecny. W czasie ostatniej ceremonii już na cmentarzu po ostatnich pożegnaniach, poprosiłem o głos i nad mogiłą prosiłem zmarłego o przebaczenie, że jako ojciec nie zdołałem synowi zapewnić godnego pochówku. Nim skończyłem wypowiedzieć te kilka słów kapłan pełen chrześcijańskiego miłosierdzia zbiegł z cmentarza jak złodziej, nawet nie kończąc ceremonii. Jak okrutnym trzeba być człowiekiem, by mścić się na kimś bezsilnym wobec losu, jaki go spotkał? Będąc przy tym kapłanem.Zastanawiam się nad tym człowiekiem i zadaję pytanie. Czy jest on jeszcze pasterzem, czy już pastuchem? W przeciwieństwie do zachowania proboszcza, w tym samym czasie, doświadczyliśmy prawdziwego dobra ze strony bardzo życzliwych nam, bez względu na stopień pokrewieństwa i znajomości dobrych ludzi. Myśmy ich nie szukali, to oni nas znajdowali i dalej nas znajdują, okazując wiele współczucia, pocieszenia, wsparcia psychicznego. To dzięki Nim, ludziom dobrej woli, otwartych na ludzkie troski łatwiej nam udźwignąć ciężar nieszczęścia, jakim obdarzył nas okrutny los. Z tego miejsca wszystkim, nieobojętnym naszemu nieszczęściu, oraz licznym uczestnikom ostatniej drogi zmarłego, składam w imieniu własnym i całej rodziny, płynące z głębi naszych serc nieustające podziękowania.

MISZEL JERZY

•••

Ad vocem

Żyjemy w czasach demokracji, więc każdy ma prawo mówić to, co uważa za słuszne; ma prawo mieć swoje zdanie, poglądy i dokonywać własnej oceny rzeczywistości i własnych wyborów życiowych. I trzeba je uszanować. Jestem proboszczem w Lądku od 16 lat i przez ten czas dość dobrze poznałem żyjących tu ludzi. Wiele wspólnymi siłami zrobiliśmy i za to ich szanuję. Szanuję każdego mimo że z poglądami niektórych się nie identyfikuję. Szanuję wierzących i niewierzących; katolików i wyznawców innych religii; wiele też szacunku doświadczam od ludzi, którzy widzą jak pracuję i jak się modlę. Z bólem serca, z zatroskaniem proboszcza patrzę czasem na tych, którzy uważają się za katolików ale bardzo rzadko, sporadycznie lub wręcz w ogóle do kościoła nie przychodzą. Przypominam, mówię o tym w czasie homilii czy podczas wizyty duszpasterskiej, bo Boże przykazanie: „Pamiętaj, abyś Dzień Święty święcił” nas katolików obowiązuje. Mam obowiązek o tym mówić i przypominać. Jest mi przykro, że ktoś nie uczestniczy we mszy świętej (nawet w I Święto Wielkiej Nocy), w rekolekcjach wielkopostnych, w spowiedzi, w komunii, w życiu Kościoła. Jest mi przykro ale muszę to uszanować, bo nie można kogoś zmusić do chodzenia do kościoła. Człowiek ma wolną wolę i ma prawo wyboru. Nie uczestniczenie we Mszy Świętej niedzielnej i świątecznej (trwałe i notoryczne) to pewna postawa życiowa, pewna deklaracja; to czytelny znak – to nie dla mnie, mnie to nie interesuje. I trzeba to uszanować. Zmarły nagle syn Pana Jerzego taką postawę reprezentował, takiego wyboru życiowego będąc dorosłym człowiekiem dokonał i trzeba to uszanować. Pomimo tego pogrzebu katolickiego nie odmówiłem; była msza święta w intencji zmarłego, byłem w kaplicy pogrzebowej; poprowadziłem też zmarłego od bramy cmentarnej do grobu. Nie zgodziłem się na wystawienie ciała zmarłego w kościele, bo zmarły sobie tego nie życzył (przez 16 lat to okazywał). Pozwoliłem (na prośbę rodziny), by w czasie mszy świętej pogrzebowej w kościele było wystawione zdjęcie zmarłego więc o jakiejś rzekomej zemście, rewanżyzmie, czy braku współczucia mowy być nie może. To nie ja uważam się za Boga, to raczej Pan wchodzi w prerogatywy Boga. Zarzuca mi Pan, że w czasie mszy świętej: „moje spojrzenia były pełne nieopisanej pogardy, niezwykłą radość, bezczelnie demonstrowaną rozkosz, sadystyczną przyjemność czerpaną z ludzkiej tragedii, istny wulkan tryumfu nad pokonanym, szczególny odwet na ojcu zmarłego, któremu dowaliłem”; to są Pana urojone wyobrażenia. Moje myśli zna tylko Bóg i ja, a to, co Pan pisze to są tylko Pana wyobrażenia pełne nienawiści do mnie. Przypomina mi Pan również naukę o miłosierdziu. Pismo Święte (księga naszej chrześcijańskiej wiary), pokazując miłosierdzie Boga posługuje się przypowieścią o synu marnotrawnym Łk 15,11-32. Ojciec okazał się pełen miłosierdzia ale najpierw syn wrócił z „dalekich stron” i o to miłosierdzie poprosił. Bóg jest miłosierny dla tych, którzy o to miłosierdzie proszą. Przepraszał Pan na cmentarzu, że „nie załatwił Pan synowi godnego pochówku ”. Uważam, że pogrzeb Pańskiego syna poprowadziłem z godnością i należytą starannością, w niczym nie uwłaczając godności zmarłego. Nie można „załatwić” pogrzebu a tym bardziej zbawienia, bo to nie kwestia „załatwienia”; to kwestia życia z wiary i żywego trwania we wspólnocie Kościoła. Pana agresja wobec mnie wypływa z faktu, że nie może Pan, nie chce Pan pogodzić się z odejściem syna. Przeżywa Pan frustrację z powodu tak nagłego i niespodziewanego odejścia syna i próbuje Pan znaleźć winnego tego wydarzenia; dlatego swoje frustracje wyładowuje Pan na mnie. Nie stawia Pan sobie pytania: dlaczego tak szybko odszedł ale dlaczego miał ograniczony pogrzeb? Różnie ludzie szukają ukojenia po stracie kogoś bliskiego; niektórzy w modlitwie, inni w agresji. Niektórzy przybliżają się do Boga (tak jak Eleni), inni Go odrzucają a przy okazji Kościół. Musimy wszyscy pamiętać, że w sprawach zbawienia wiecznego demokracji nie ma. To do nas należy życiowy wybor: trwać przy Bogu i Jego Kościele czy Go odrzucić.

KS. DARIUSZ KOLSKI

  1. Serdecznie współczuje ojcu. Sam jestem ojcem i mogę się domyślać jaki ból przeżywa.
    Całkiem niedawno spotkałem się z podobnym traktowaniem przez mojego proboszcza. Nie będę pisał z jakiej parafii bo nie o to chodzi, ale o to co zaczyna się dziać w kościołach. Księża skutecznie nas zniechęcają do tego aby chodzić do Kościoła.
    Historia moja była taka:
    Zostałem poproszony o zostanie ojcem chrzestnym. Szczęśliwy pojechałem do parafii. Niestety poczułem się jak wykluczony z Kościoła. Ksiądz powiedział, że mnie nie zna, i nie może mi dać poświadczenia, że jestem jego parafianinem. Bo mnie nie widział w kościele.
    Przez 18 lat pracowałem ciągle w delegacjach, więc siłą rzeczy chodziłem do kościołów w tych miastach co aktualnie pracowałem. Nie byłem oficjalnie wpisany w żadne księgi kościelne, bo ciągle byłem w podróżach służbowych.
    Faktem było jednak to, że byłem ochrzczony, byłem u komunii, byłem u bierzmowania. Gdy była potrzeba to jeździłem 3 kilometry żeby posprzątać wokoło kościoła jako dziecko do 18 roku życia. A gdy wróciłem po kilkunastu latach do rodzinnych stron to okazuje się, że nie mogę dostać jakiegoś papierka o przynależności do kościoła.
    Przecież Kościół jest jeden, tak się uczyłem, Bóg jest jestem też tak w tej wierze zostałem wychowany. Teraz sam już nie wiem o co tu chodzi a w szczególności w co sami księża wierzą bo za wszystko każą sobie płacić wg dziwnych stawek. A przecież Chrzest, Komunia, Bierzmowanie, Małżeństwo to są sakramenty.
    Czasami czuję się jak jakiś handlarz targujący się z księżmi na targowisku. …
    Jak ma udowodnić proboszczowi ktoś, kto jest w ciągłych delegacjach bo tak życie zawodowe się ułożyło, że jest się parafianinem, że uczęszcza w niedziele na msze? Może trzeba wprowadzić może karty chip i się oznaczać w każdym kościele co się jest?
    Nie rozumiem tego, mam nadzieję, że ktoś mądry się tu wypowie.
    Sytuacja z artykułu, moja nie jest tylko jedną, te i podobne były również u moich znajomych. lecz nie mam prawa się za nich wypowiadać.

  2. Mnie proboszcz potraktował jeszcze gorzej. W dzień 1komuni św. Mojego dziecka. Od początku ceremonii wysimiewal się z parafian wyrywal gości od niewierzących. A to jest mała parafia każdy się zna. Przy komuni św. Zamiast,, cialo Chrystusa,, powiedział.. TEGO MUSZĘ SIĘ POZBYĆ… i wepchnol 30szt.oplatka w buzię… Ludzie w kościele się śmieli… Chciałam z moim porozmawiać ale zignorowal mnie i męża… Na drugi dzień w kościele dowiedziałam się że ludzie nie znają się na zartach,i że przeżył horror bo ktoś coś tam… Złapałam go przed mszą następnego dnia powiedziałam że komunia św. dlamie to nie żart…. Tylko cialo Chrystusa…a nie tego muszę się pozbyć… Przeprosił. A zaczęło się od śmieci cmentarnych bo jak będzie wyglądało przyjęcie gdy pełen jest śmietnik.. Jego słowa,,, weziniecie czarne worki na śmieci i zabierzcie do domuw i spalicie w piecu… To mieli zrobić rodzice dzieci komunijnych… Zadalam mu pytanie,,,, czy dzieci będą miały przyjęcie w kościele czy przy śmietniku… od tamtej pory traktował mnie jak śmiecia… Cała ceremonia dzieci komunijnych wyglądała jak szopka…. Całe wsie odchodzą z tej parafia chodzą do innych kościołów…. Bo unas w kościele co niedziela to kabaret… Nie nabożeństwo… A ja tego co chciał się pozbyć to mam nadebrane na długi czas… Czyli,,, ciała Chrystusa,,, chodzę do kościoła ale gdy podnosi opłatek na ołtarz i mówi cialo Chrystusa mnie zatyka,,, i tak moje dziecko przyjęło 1 komunie św… Też nie muwi do niego cialo Chrystusa…. A było to w parafii św. Anny… W kujawsko pomorskie…. Niedaleko Koronowa…. Kościół przepiękny bo zabytkowy….

  3. Czyli nic nowego w Lądku biznesmen Dariusz K. traktuje kościół jak własną firmę a ludzi jak parobków
    Kasa musi się zgadzać

  4. Ks. Kolski i afera seksualna.
    Jak ten tamat wygląda?
    Opiszcie to.
    Tego Klechę trzeba nauczyć rozumu.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *