Strasznie się zdenerwowałem

6 marca, 2010
Poduszone ryby (to tylko mała część) na jeziorze słupeckim
Poduszone ryby (to tylko mała część) na jeziorze słupeckim

Powiem tak: strasznie, skromnie mówiąc się zdenerwowałem waszym artykułem o katastrofie przyrodniczej na jeziorze. Sama forma reportażu dobra, ale wypowiedzi osób niby kompetentnych to po prostu umywanie rąk i zwalanie winy na zimę. Na początek powiem że inspektorem nadzoru tej budowy jest inspektor ze Słupcy. To pan inspektor najlepiej wie do jakiego poziomu powinno zostać obniżone lustro wody, w jakim terminie, kto jest odpowiedzialny personalnie za spust wody i czy było to szczegółowo konsultowane z ichtiologiem.

Bo tylko ichtiolog mógłby dać konkretne wskazówki co do ilości i tempa spuszczania wody. Przy dość szybkim tempie obniżania poziomu wody, ryby bardzo to odczuwają, zwłaszcza przed sezonem zimowym. Ja łowię na jeziorze słupeckim od 27 lat i jeszcze żadnej zimy nie widziałem, aby wędkarze robili kontrolne odwierty by zbadać zawartość tlenu w wodzie pod lodem, bo to jezioro jest tylko teoretycznie jeziorem przepływowym. Tutaj rodzi się pytanie: czy okręg koniński zatrudnia w ogóle ichtiologa?

Jeżeli tak to, co on robił w tym czasie? Wycinanie otworów nie wystarczy. W takiej sytuacji trzeba było dużo wcześniej zareagować i np. odśnieżać ekrany aby było większe naświetlenie wody, co krótko mówiąc roślinność podwodna wówczas wydziela więcej tlenu. To co mówi prezes koła, że będzie napowietrzanie wody za pomocą pompy strażackiej bez nadzoru ichtiologa może przynieść więcej szkody niż pożytku, ponieważ duże zmącenie wody przez pompę ssącą jest w tym przypadku bardzo szkodliwe.

Teraz chciałbym się ustosunkować do niektórych wypowiedzi. Na początek prezes okręgu. Możliwe, że podobna sytuacja jest na wielu akwenach, ale trzeba wcześniej reagować tym bardziej że wiedział o wyjątkowej sytuacji Słupcy. Słowa, że ryba odzwyczaiła się od zimy, z ust prezesa to wielka bzdura i jeżeli mógłbym doradzić panu prezesowi to, by poczytał podręczniki ze szkoły a potem niech wypowiada takie… słowa. Również to że w jeziorze jest kilkadziesiąt tysięcy ton ryb to uważam za zwykłe przejęzyczenie i proszę o sprostowanie. Dalszej wypowiedzi prezesa nie będę komentował bo musiałbym panu prezesowi powiedzieć trochę o rybach, nie szczędząc przy tym przykrych słów, ale dla przypomnienia ryby są zmiennocieplne.

Zimowe oziębienie wody powoduje obniżenie wewnętrznej temperatury ich ciała. Spowolnieniu ulegają wszystkie procesy życiowe. U niektórych tak dalece, że zapadają w odrętwienie i spędzają zimę nieruchomo zagrzebane w mule. Inne poruszają się w tempie mniej lub bardziej zwolnionym. Są wyjątki np. jak Miętus, który przy zimnej wodzie zachowuje pełną aktywność. Ryba spłoszona w tym okresie może zużyć 300 procent więcej tlenu, niż pozostając w bezruchu. Tu się nasuwa pytanie o przeręble. Z oświadczeniem pana kierownika Wielkopolskiego Zarządu Melioracji mogę się zgodzić, że jest wykonywana zgodnie z dokumentacją, ale czy zgodnie z harmonogramem.

Pani z Wydziału Ochrony Środowiska chyba nie do końca wie co powiedziała, a to że to śnięcie ryb nie ma nic wspólnego ze spuszczeniem wody to największa bzdura. Robienie przerębli jest jak najbardziej wskazane, aby już w tej chwili zacząć usuwanie śniętych ryb, bo jak tego nie będzie się robić to jak puszczą lody to już nie będzie katastrofa przyrodnicza, ale może ekologiczna. Prośba do pana prezesa koła by wycinanie otworów odbywało się przynajmniej pod nadzorem członka zarządu i tak jak widziałem na innych jeziorach otworuje się otwory o wymiarach 30cm x100cm, by uniknąć wpadnięcia człowieka do wody.

Słupczanie i nie tylko chodzą po lodzie i jak przyprószy śnieżek może dojść do katastrofy ludzkiej. Wszyscy pamiętamy jak kilka lat temu zimą utonęły tu dwie osoby. Pan prezes i inni chętnie mówią o kłusownikach a ostatnie dwa lata nie widziałem żadnego strażnika. Mam do nich pytanie gdzie wynosić padnięte ryby i kto dalej się tym zajmie (tu również ukłon w stronę słupeckiego sanepidu aby nie obudzili się z ręką w nocniku).

Podpowiem też p. prezesowi i strażnikom, że ryby które łapią powietrze w przeręblach to są już ryby chore i tu znowu odsyłam ich do ichtiologa. Rozgoryczenie tym smutnym wydarzeniem oburzyło mnie dlatego, że uważam jezioro Słupeckie jedno z b.dobrych i dla wędkarza, który chce złowić dużą rybę to jest duże wyzwanie.

Wędkarz i czytelnika
(imię i nazwisko do wiadomości redakcji)

  1. Popieram Pana, który napisał ten artykuł. Jak zwykle w Polsce zrobiono coś na hura a teraz nie ma odpowiedzialnych… Jeżeli podejmuje się takie kroki jak w przypadku jeziora Słupeckiego należy skonsultować całą akcję z naukowcami – w tym wypadku z ichtiologiem. Koła wędkarskie w Słupcy nie robią nic. Sam byłem wędkarzem i wiem, że Panowie „działacze” tylko kasę potrafią zbierać.
    Jednak jak znam życie i polską mentalność za jakiś czas sprawa przycichnie i ludzie odpowiedzialni za zniszczenie naszego jeziora nie będą nawet pamiętali, że coś takiego miało miejsce. Oni są przy kasie i na ryby mogą jechać nawet za granicę…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *