Jesteś winny tego czynu i za to zapłacisz!
Pogotowie energetyczne powinno świecić „elektryzującym” przykładem jako jedna ze służb publicznych, na których zawsze można polegać w razie awarii. Czy jednak tak było i tym razem?
19 listopada około godziny 20:00 Jerzy Majchrzak zamieszkały przy ulicy Stary Rynek w Witkowie, wrócił do swojego mieszkania z okolicznego baru, gdzie wcześniej spożył jak sam twierdzi niewielkie ilości piwa. Pan Jerzy wszedł przez drzwi bramy, za którymi na lewo są schody prowadzące do jego mieszkania i udał się do niego. Kiedy znalazł się w mieszkaniu usłyszał domofon, odebrał go lecz ktoś wtedy już uciekł. Wyszedł za drzwi mieszkania i ujrzał, że jego licznik prądu został uszkodzony. Krótko po tym zadzwonił na pogotowie energetyczne pod numer 991 i poprosił o pomoc.
Po 2. godzinach czekania pogotowie energetyczne przyjechało na miejsce i zaczęło oglądać uszkodzone liczniki prądu. Panowie z energetyki spisali numery liczników poprawili uszkodzone klosze i na tym skończyła się ich interwencja. Pan Jerzy spytał przedstawicieli energetyki czy może już włączyć prąd w domu i kto pokryje koszty naprawy licznika? Usłyszał odpowiedź, że zabezpieczenie licznika leży w obowiązkach zarządcy budynku mieszkalnego a te nie są zabezpieczone, oraz że prąd może sobie już włączyć a oni przyślą kogoś jutro do tej sprawy.
Następnego dnia nikt nie przyjechał obejrzeć uszkodzonych liczników, więc właściciel posesji zadzwonił do energetyki przed godziną 19:00 i usłyszał nieprzyjemne słowa ze strony jednego z przedstawicieli energetyki, który wyzwał pana Jerzego od najgorszych i powiedział, że to jego ewidentna wina i będzie musiał naprawić licznik na swój koszt.
Pan Jerzy nie wiedział, co zrobić w tej sytuacji gdyż spotkało go to pierwszy raz. Jest osobą, która płaci regularnie rachunki za prąd powyżej 300 a nawet czasami 400 zł. Chcąc uzyskać jakieś informacje na temat, czy takie praktyki są na miejscu ze strony energetyki zadzwoniliśmy na 991 i starliśmy się dowiedzieć od osoby upoważnionej do kontaktu z prasą czy taka interwencja była prawidłowa i czy na pewno pan Jerzy musi płacić ze swojej kieszeni za licznik, którego nie uszkodził.
Na początku połączono nas z wydziałem energetyki w Gnieźnie, gdzie dyrektor Dariusz Zobel poinformował nas, że pan Majchrzak może złożyć reklamacje licznika i nie wchodząc w dłuższą dyskusję powiedział, że Witkowo podlega pod Słupcę czy też Konin i tam należy szukać odpowiedzi na nasze pytania. Więc zadzwoniliśmy do Energetyki w Słupcy i tam główny inżynier Dariusz Wiśniewski powiedział nam, że nie jest uprawniony do kontaktu z prasą i nic nie wie o takim zdarzeniu.
Nikt nie był wstanie nam udzielić fachowej odpowiedzi na zadawane pytania. Pan Jerzy po nieprzyjemnym kontakcie z energetyką już chyba nigdy nie powie o nich dobrego słowa, a sposób, w jaki został potraktowany był jak najbardziej nieprofesjonalny. Czyżby pogotowie energetyczne wymigiwało się od sowich obowiązków?