Moje trzy grosze…
Gdy się słucha polskich, w tym słupeckich polityków (krajowych i lokalnych), to niekiedy przychodzą na myśl schematy rodem z PRL. Coś o tym wiem – z autopsji. Wtedy miliony Polaków zmagały się z biedą, a oficjalnie był to „obiektywny, naukowo uzasadniony” proces związany z przejściem od kapitalizmu do socjalizmu. Obecnie mamy gospodarkę rynkową. Budowana od 20 lat, nie zawsze daje rezultaty zgodne ze społecznymi oczekiwaniami. Niedożywienie dzieci jest może najbardziej wstydliwym i ukrywanym problemem. Mamy też obecnie w Polsce znaczną inflację, a wielu ludzi mówi wprost o drożyźnie. Miliony rodzin coraz silniej odczuwają koszty korzystania, np. z szeroko pojętych usług komunalnych: wody, co, gazu, prądu (jak chociażby ostatnio zafundowana nam podwyżka ceny podgrzania wody przez Miejski Zakład Energetyki Cieplnej i zapowiadana kolejna, od połowy lipca podwyżka ceny gazu).
I pojawiają się coraz częściej opinie, że bogaci się bogacą, a biedni biednieją, tylko politycy – ci krajowi i lokalni, mają się dobrze.
Politycy tłumaczą różne niepowodzenia i wzrost cen – prawami rynku. Mówią o gospodarce i zasadach nią rządzącymi zaklętymi formułami, byle tylko oddalić od zwykłych ludzi myśl, że niepowodzenia i podwyżki mogą być również pochodną nieudolnych rządów i partykularnych interesów.
Nie wiedzieć czemu utarło się przekonanie, że rządzenie jest sprawą o tyle trudną, o ile dotyczy zdobywania głosów. Jak już je ktoś zdobył, albo pomógł w ich zdobyciu, to bez względu na to, co wcześniej robił i jakie naprawdę ma kwalifikacje, otrzymuje (często dla kamuflażu, w drodze konkursów) odpowiedzialne i w miarę dobrze płatne stanowiska. Raz to będzie, np. ważna funkcja w agencji skarbu państwa, w stowarzyszeniu czy też innej instytucji publicznej, innym razem stołek w samorządzie. Trzeba gościa przecież jakoś wynagrodzić. Zdobył dla nas głosy (czytaj – partii, ugrupowania), udzielił nam poparcia, wyborcy go lubią, to taką praktykę zaakceptują, bez głosu sprzeciwu. Nic bardziej złudnego. Wcześniej czy później ludzie „pójdą po rozum do głowy”.
Niestety, póki co, za realizację partykularnych interesów polityków i partii politycznych – płacimy wszyscy.
Czy ten facet na zdjęciu jest zdrowy psychicznie bo chyba nie,pisze dyrdymały że w PRL miliony Polaków zmagało się z biedą a te wszystkie zakłady pracy a te wszystkie bloki które teraz złośliwie nazywają blokowiskami to chyba z księżyca nam spadły a tych biednych ludzi było stać na kupno mieszkania,kształcenie dzieci które po skończeniu szkoły miały pracę a teraz wyjeżdżają za granicę i z tytułami mgr myją gary.Biedaczyna rozczulił się nad niedożywionymi dziećmi a zapomniał że w RP jest zarejestrowanych ponad 2 mln bezrobotnych z których większość nie ma prawa do żebraczego zasiłku nie ma również zielonego pojęcia że dług zagraniczny w czasie tej tzw demokracji został zwiększony 10 razy w stosunku do tego co pozostawiły komuchy a dług wewnętrzny przekroczył 850 mld zł i dobiega końca wyprzedaż majątku zgromadzonego przez wstrętne komuuchy i w tym swoim ograniczonym myśleniu nie widzi końca żywota Najjaśniejszej która to zostanie wykupiona za długi i w majestacie prawa zniknie z mapy świata bez żadnej interwencji wojskowej.
W zupełności zgadzam się z moim przedmówcą. Krytyka lat 1945-90 tak się wtopiła w pejzaż że teraz inaczej po prostu nie wypada. To jest teraz trendy. Jak nie ma co powiedzieć to się zdanie zaczyna od ” A za komuny….. . Nigdy nie widziałem tylu ludzi grzebiących w kontenerach co w ostatnim dwudziestoleciu. I co powiesz pan panie Filipczak że ludzie tak nabrali ochoty na ekologię że zbierają puszki ? Nie tylko puszki – odzież i żywność również. Aby szybciej ” oblecieć” przemieszczają się rowerami a te obchody zaczynają się już po godz. 2.00. Kto pierwszy ten lepszy. Pracownik obecnie jest nikim, można go wyrzucić z pracy kiedykolwiek i bez powodu.Czy za taką Polskę ginęli robotnicy i o taką walczyła Solidarność. Bo jeśli za taką to nie musze się wstydzić że nigdy do niej nie należałem.