Walka z chorobą godna podziwu
,,…Do chodzenia o kulach się już przyzwyczaiłem, choć nie ukrywam, że początki były dla mnie bardzo trudne. I nawet jak je odstawię, to biegać już nie będę. Przeszedłem tyle operacji, że nie ma mowy o normalnym poruszaniu się, a co dopiero o sporcie…” – mówi dwudziesto sześcio letni Artur Budzyński.
Ten młody człowiek kilka lat temu uległ wypadkowi, który zmienił kolosalnie Jego życie. Przez cały ten czas dzielnie stawia czoła przeciwnościom losu. Walczy z potężnym zapaleniem kości. Choć medycyna idzie do przodu w galopującym tempie, wszystko wskazuje (jak na razie) jednak na to, iż czeka go amputacja jednej nogi. Niestety, ale drugiej też nie ma całkiem sprawnej. Amputowano w niej już piętę. Artur jest z zawodu fryzjerem – stylistą. Przez cały czas pracował w jednym z gnieźnieńskich zakładów. Pogłębiająca się choroba pokrzyżowała plany i musiał zrezygnować z pracy. Obecnie utrzymuje się z renty socjalnej przyznanej z tytułu wypadku w czasie nauki. Chce jednak podjąć dalszą naukę.
,,Nie jest łatwo podjąć decyzję o amputacji nogi. Choć do tej pory wszyscy lekarze rozkładali ręce mówiąc, że gdyby nie to okropne zapalenie, to można by wtedy operacyjnie poprawić kształt stóp i wszystko byłoby w miarę w porządku. Niestety to nie jest takie proste” – podkreśla Artur dodając: ,,były chwile załamania, zresztą tak jest do dzisiaj. Nieraz mam tego wszystkiego dość, jednak poddać się jest najprostszą rzeczą”.
Upór i cierpliwość oraz ogromna siła walki zaowocowały. Z początku chłopak słyszał tylko, że tu już się nic nie da zrobić i trzeba będzie nogę amputować, gdyż nigdy już na nich nie stanie. A jednak stanął, choć przy pomocy kul. Znalazł się także lekarz, który poddał mu kilka pomysłów na leczenie. Mimo „światełka w tunelu” nie ma żadnej gwarancji, że chłopak nie uniknie amputacji, lecz zawsze warto spróbować wszystkich sposobów.
„Na razie są one w fazie eksperymentalnej testowane na państwowych akademiach. Zobaczymy, może akurat. Ponadto rozmawialiśmy też o tak zwanym leczeniu wirusami. Są one specjalnie wyhodowane pod danego pacjenta, a ściślej mówiąc pod bakterie danej osoby. Wówczas określone dawki tego wirusa podaje się doustnie, bądź też wstrzykuje się go w rany. To pozwala podobno takie zapalenie zaleczyć” – tłumaczy Artur Budzyński.
Trzeba jednak przyznać, że chłopak pomimo bólu i ogromu cierpienia stara się być optymistą i pozytywnie patrzeć w przyszłość. Kurczowo trzyma się myśli, że w medycynie przez cały czas pojawiają się nowości. Lato jest najlepszym czasem na odpoczynek. Artur postanowił zażyć trochę spokoju i oderwać się myślami od swojej choroby. Skusił się odpocząć od codzienności nad jeziorem.
Niestety może tylko posiedzieć na pomoście, gdyż do jeziora pod żadnym względem wejść nie może. Jeśli zapalenie nie będzie się pogłębiać i nie będzie zagrożenia życia Artur swoją nogę ocali. Jednak, jak sam stwierdza choroba daje mu się tak we znaki, że kilka dni potrafi zmagać się z czterdziestostopniową gorączką, a że mieszka sam potrzebuje pomocy.
,,Zawsze mogę liczyć na przyjaciół i życzliwych ludzi” – podkreśla. Dalszą decyzję o leczeniu (jeśli takowe będzie możliwe. Miejmy nadzieję, że tak) musi podjąć do końca roku. Co prawda w przypadku, gdy lekarze powiedzą, że nie da rady trzeba będzie nogę amputować.
Oby nie było takiej konieczności…