Prąd płynie, odszkodowań nie ma

17 maja, 2016

Gdy sześć lat temu rozpoczęto inwestycje budującą linię energetyczną Kromolice – Pątnów, wielu wieszczyło problemy. Po sześciu latach jakie minęły od zakończenia budowy problemy rolników z gminy Słupca, które wynikły z tej inwestycji, wcale nie zniknęły. Wręcz przeciwnie, nadal nie mogą doprosić się godnych odszkodowań, za szkody jakie wyrządzili wykonawcy stawiający słupy. – Zostały nam wyrządzone szkody i do dziś nikt nie zapłacił nam za to, że ziemia w tym miejscu jest martwa i nie ma na niej żadnych plonów – mówi Zbigniew Nowiński rolnik z Kotuni, jeden z protestujących mieszkańców gminy Słupca.

Kilka lat temu przed organizacją w Polsce EURO 2012 przez gminę Słupca przeprowadzono inwestycję Kromolice – Pątnów, która polegała na budowie dwutorowej napowietrznej linii 400 kV. Zadanie obejmowało wycięcie starej linii 220kV i zbudowanie w jej miejsce nowej dwutorowej linii 400kV o długości 76km. Inwestorem projektu były Polskie Sieci Elektroenergetyczne Operator S.A., natomiast funkcję inwestora zastępczego pełniły Polskie Sieci Elektroenergetyczne – Zachód S.A. z siedzibą w Poznaniu. Inwestycja została zakończona w 2011 roku, a rolnicy z gminy Słupca od sześciu lat walczą o należne im odszkodowania…

– Słupy stoją, prąd płynie, a z nami, którzy jesteśmy pokrzywdzeni w tej sprawie nikt nie chce rozmawiać – mówi Zbigniew Nowiński, rolnik z Kotuni. Zdaniem rolników słupy wysokiego napięcia stoją, bo muszą gdzieś stać, ale ktoś powinien zapłacić im za szkody jakie ta inwestycja wyrządziła. W tej chwili rolnicy nie zgadzają się na wypłatę częściowych odszkodowań. – Każda kolejna wycena rzeczoznawcy jest niższa od poprzedniej i wysoce dla nas krzywdząca. Nie możemy się na to zgodzić. Musimy walczyć o pełne odszkodowanie – mówią rolnicy z gminy Słupca, których walkę z PSE pokazywała w ubiegłym tygodniu telewizyjna jedynka w programie TYDZIEŃ.

Ich zdaniem PSE z góry wiedziały, że nie są w stanie technicznie zakończyć budowy linii 2×400 i tym samym wiadomo było, że nie mogą przyłączyć się do Poznania na EURO 2012. – Mimo to w życie weszła specustawa i dzięki temu mogli szybko i prawnie rozpocząć inwestycję. Myślimy, ze celowo oszukali lokalne władze, a przede wszystkim rolników, właścicieli nieruchomości – mówią rolnicy z gminy Słupca.

Nierzetelne szacowanie strat

Zdaniem rolników inwestor podłączył się pod specustawę na EURO 2012, ale początek prac dotyczył normalnej inwestycji energetycznej, a nie inwestycji w celu społecznym. – Przyjechali do mnie wycinać topole, więc spytałem kto ich angażował. Okazało się, że to firma w której udziały miały żony byłego prezydenta Kwaśniewskiego i byłego premiera Oleksego. Oni mieli akcje tej firmy, z której powstała PSE. To usłyszałem od pracowników stawiających te słupy. Oni postawili je nieudolnie – mówi pan Głowacki.

Dlatego rolnicy uważają, że należy oddzielić dwie sprawy. Pierwsze odszkodowanie należy im się za poniesione szkody rolne jakie wyrządzono na polach w uprawach, które wtedy rosły. Drugim problemem jest obniżenie wartości ziemi, które spowodowała ta inwestycja. Rolnicy mają pretensje do inwestora, że ten nierzetelnie oszacował starty jakie ponieśli w uprawach. Zdaniem Zbigniewa Nowińskiego ważnym aspektem całej tej sprawy jest także obniżenie wartości działek, a które mają atrakcyjną lokalizację z uwagi na położenie 500 metrów od Słupcy.

– Rzeczoznawca powiązany z PSE wycenił odszkodowanie tylko za część działki. Oni postawili słupy tylko na części działki, ale reszta tego terenu jest bezużyteczna. Zabrali najbardziej wartościowe miejsce działki – mówi rolnik. Mirosław Brzeziński z Wierzbna pokazuje nam jak wygląda ziemia wokół słupa. – Trochę te szkody zatarł czas, ale ten bałagan jaki zostawili każdy z nas musiał uporządkować we własnym zakresie – mówi.

Jego znajomi dodają, że inwestor miał obowiązek przywrócić ziemię do stanu urodzajności sprzed inwestycji, ale nikt tego nie zrobił. – W tym miejscu przez najbliższe 15 lat nie będzie nic rosło. W tej chwili jest co prawda zielone, ale jak dostanie trochę słońca to wszystko uschnie, a jak przyjdzie do żniw to kłosy będą puste – mówią.

Adam Głowacki dodaje, że w tej sprawie została złamana ustawa o ochronie gruntów rolnych. – Trzeba wymienić warstwę ziemi ornej i dopiero można się brać za uprawianie czegokolwiek. Zostawili na wierzchu samą glinę. Przyjdą żniwa i nie będzie co z tego zbierać. Zdaniem Zbigniewa Nowińskiego PSE budował linię energetyczna kosztem właścicieli gruntów.

– W sposób widoczny zaniżyli wartość naszych gruntów nie dając za to odszkodowań. To dla nas bardzo krzywdzące. Wybudowali, wyjechali i teraz do kogo się zwrócić o pomoc? – pyta rolnik z Kotuni. Opowiadają jak to PSE zleciło budowę linii podwykonawcy, który zbudował sieć i ma konserwację słupów i to podobno on miał uregulować sprawę odszkodowań. – Pokupowali sobie samochody terenowe jeżdżą, ale do wypłaty odszkodowań im się nie spieszy.

Rolnicy z gminy Słupca pokazują miejsca gdzie te słupy stanęły.

– U pana Brzezińskiego i u mnie postawili je zaraz na początku działki całkowicie zmieniając jej charakter. Gdyby kiedyś nasze dzieci chciały się wybudować to nie ma gdzie. Będzie trzeba im kupić teren pod budowę. Nawet gdybym chciał w przyszłości podzielić ten teren na działki budowlane, to teraz już tego nie mogę zrobić – mówi Nowiński. Dom można stawiać dopiero w odległości stu metrów od słupa, a żaden rolnik nie ma tak szerokiej działki…

Kto na to pozwolił?

Właściciele ziemi w gminie Słupca mają żal do władz powiatu, że nikt się nimi nie interesuje – Pozwolono na dopisanie nam inwestycji do księgi wieczystej. Starosta na to pozwolił. Odbyły się co prawda rozmowy z władzami samorządowymi, ale nie przyniosły one żadnego rezultatu. – Interes PSE okazał się ważniejszy od wsparcia lokalnych rolników. To był dyktat – mówi pan Nowiński.

Ich zdaniem jeżeli doszło do wywłaszczenia, to w tej chwili powinno władzy zależeć na spotkaniu i doprowadzeniu do ugody między nimi a PSE. – Nie wiem, czy czekają aż sprawa się przedawni, żebyśmy nie dostali ani grosza – mówią rozżaleni mieszkańcy gminy Słupca. – Gdy chcieliśmy bronić naszej ziemi, w trakcie budowy, to przyjechała policja i usunęła nas siłą z naszego pola, a dziś nie ma władzy, która pomogłaby to załatwić tak jak trzeba… – dodają rolnicy.

Czy zatem decyzję starosty o wpisie do księgi wieczystej można unieważnić? – Wpis w księdze wieczystej jest konsekwencją wydania decyzji administracyjnej, którą wydał starosta. Jeżeli nie było błędów przy wydaniu tej decyzji to jest ona niewzruszalna i ten wpis zostanie utrzymany. Jeżeli zostały popełnione błędy można ją skarżyć do Sądu Administracyjnego. Musimy zbadać, czy są ku temu przesłanki – mówił w telewizji mecenas Filip Przybylski – Lewandowski.

Kolejny problem dotyczy podatku. – Rolnik nie użytkuje ziemi pod słupem. Właściwie nie do użytku jest spory obszar wokół słupa. Ja to zgłaszam, a Naczelny Sąd Administracyjny twierdzi, że właściwie to ja powinienem płacić podatek przemysłowy. Bo w rzeczywistości to na polu stoi firma przesyłająca prąd. Ktoś tu chyba sobie z nas żartuje – mówią rolnicy, którzy obawiają się takiej sytuacji, że ktoś za kilka lat zarzuci im, że oszukiwali państwo nie płacąc należnego podatku.

PSE się broni

W programie telewizyjnym, w którym poruszano problem rolników spod Słupcy, przedstawiono stanowisko Polskich Sieci Energetycznych. Czytamy w nim, że zdaniem PSE problem leży po stronie rolników, którzy odwołują się od decyzji kolejnych urzędów. – Nie zgadzają się na wycenę, pewnie z tego samego powodu, na który nie zgodzili się na porozumienie z nami. Zapewne nie akceptują przyznanych im kwot. Efekt jest taki, że nadal nie ma decyzji o odszkodowaniu. A te zależą dziś od organów państwa, czyli Ministerstwa Infrastruktury, czy wojewody, których decyzji się podporządkujemy – przeczytano pismo PSE na antenie telewizyjnej jedynki.

Co dalej z odszkodowaniami?

Mecenas Filip Przybylski – Lewandowski powiedział w telewizyjnym studiu, że od decyzji wojewody stronom, a więc rolnikom i inwestorowi przysługuje odwołanie do Ministra Infrastruktury. – Obie strony z tego skorzystały. Tak rolnicy, jak i inwestor. Spór dotyczy wielkości odszkodowania, które ustalane jest o opinie rzeczoznawcy. Rzeczoznawcy trzykrotnie badali wielkość szkód i trzy razy opinia była inna. Raz odszkodowanie wyniosło 60 tysięcy, raz 20, a raz 10 tysięcy. Rolnicy nie są zadowoleni z tej niskiej wyceny, a inwestor z tej wysokiej. Jedyną droga jest dalsze odwoływanie się, a to wymaga czasu – mówił telewizyjny prawnik. A rolnicy z gminy Słupca czekają już 6 lat…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *