Funkcjonariusz nadużył władzy?

25 maja, 2010
Po zdarzeniu krew leciała Sławomirowi z nosa na koszulkę i spodnie
Po zdarzeniu krew leciała Sławomirowi z nosa na koszulkę i spodnie

Policjant pobił mnie jak psa!
Takimi mocnymi słowami zaczął rozmowę z naszym dziennikarzem Sławomir Sobczak ze Słupcy, który zarzuca słupeckiemu policjantowi to, że bezprawnie skatował go podczas zwykłej interwencji domowej. A jak było naprawdę? Sprawę wyjaśni Prokuratura Rejonowa z Konina.

NIEPOTRZEBNA SPRZECZKA
33-letni Sławomir Sobczak mieszka wraz ze swoją żoną Anną w bloku przy ulicy Berlinga. Czasami zdarza się im kłócić jak to zwykle bywa między młodymi małżonkami. Problemy narastają również wtedy, gdy Sławomir spożywa alkohol. Nigdy jednak nie uderzył swojej żony, a kłótnie wywołane są zwykłymi codziennymi sprawami.

Jak mówi Sławomir Sobczak: „Nie przeczę, że w ten dzień byłem wypity i w domu był hałas. Małżonka zadzwoniła po policję. Przyjechała policja, ja siedziałem w pokoju, oni stali na korytarzu. Ja wyszedłem, a oni od razu chcieli mnie skuć w kajdanki. Ja nie widziałem podstawy do tego. Zostałem przewrócony w pokoju i skuty rękami do tyłu.”

Interwencja miała miejsce 11 kwietnia w godzinach okołopołudniowych. Żona Sławomira miała już dość hałasu robionego przez męża, dlatego postanowiła wezwać policję.

Jak mówi nam Ania Sobczak: „Po prostu była interwencja. Mąż wypił i grandził. Nie było żadnej bijatyki ani nic. Jak policja przyjechała powiedziała, że jak nie będzie niebieskiej karty, to po co oni mają przyjeżdżać? Z twarzy męża ślady już poschodziły, ale na nogach są wielkie sińce. Po miesiącu czasu jeszcze nic nie poschodziło. Jak weszłam do pokoju i spytałam co ten policjant robi, to nie kazał mi wejść do pokoju. Mąż prosił nawet o poluzowanie kajdanek, później dwa tygodnie miał niedowład ręki przez to. Pierwszy raz w życiu coś takiego widziałam. Policjant od tego bicia miał ręce od krwi, to jeszcze poszedł do łazienki, umył sobie ręce i jakby nigdy nic się nie stało.”

„LAŁ MNIE I TRZASKAŁ JAK PSA”
Sławomir dokładnie opisuje nieprzyjemne dla niego spotkanie z policjantami i z łzami w oczach wspomina interwencję, która zaczęła się od zwykłej sprzeczki domowej. Jego zdaniem sprzeczka nie powinna mieć miejsca, lecz nie odpuści tego, co zrobili mu policjanci.

„Jeden z policjantów wyszedł z Anią spisywać protokół, a ja siedziałem na łóżku. Byłem bity, uderzony może 30, albo 40 razy z otwartej ręki. Jak zaczęła mi lecieć krew próbowałem zawołać Anię. Jak siedziałem na łóżku i byłem bity, to jeszcze nogą dostałem w uda. Zaczęła mi lecieć krew i jak już dostałem mocno po twarzy dopiero powiedziałem policjantowi: ulżyło Ci? Bo jak nie to jeszcze kur** bij. Co ja im takiego zrobiłem? Gdy mnie zabrali na izbę wytrzeźwień do Konina, przez te kajdanki nie mogłem już wytrzymać tak mocno były ściśnięte. Z bólu już kopałem w pleksi między kabinami. Zatrzymali się i zamiast mi poluzować kajdanki znów dostałem po papie.” – mówi Sławomir, który nie może opanować płaczu podczas rozmowy z nami.

„Jak pani prokurator to zobaczyła, nie mogła uwierzyć w wygląd męża. Oczy podbite, ucho fioletowe. Twarz była cała bordowa. Jak policja weszła do domu to nie było powodu, żeby zakuć go w kajdanki. Jak przyszli, Sławek siedział spokojnie, a oni od razu na podłogę i w kajdanki. Jeszcze później policjant powiedział do Sławka: Ja Cię gnoju wsadzę na 15 lat do więzienia.” – dodaje żona Sławomira, Ania.

Dla państwa Sobczaków interwencja nie była przeprowadzona właściwie. Zdaniem Anny policjant, który spisywał zeznania był bardzo spokojny i sam się dziwił tego, co robi jego kolega z patrolu interwencyjnego. Anna Sobczak pyta, jak taki człowiek, który zbił jej męża, może nadal pracować na policji. Kobieta nie może zrozumieć również tego, że miesiąc po interwencji nie może się dowiedzieć nazwisk policjantów, którzy brali udział w tym zdarzeniu.

MIAŁ PONAD 4 PROMILE
Sławomir Sobczak zgłosił się do Komendy Powiatowej Policji w Słupcy. Twierdził, że doznał obrażeń ciała w wyniku działania policjantów na interwencji. Złożył zawiadomienie na prokuraturze w Słupcy, a ta zgodnie z procedurą przekazała sprawę do Konina.

„Toczy się śledztwo prowadzone przez prokuratora. Będzie on oceniał jakie zaistniało zdarzenie, jaki miało charakter. Taka jest moja dzisiejsza wiedza formalna.” – mówi Komendant Władysław Trzaskawski z Komendy Powiatowej Policji w Słupcy.

Z policyjnych danych wynika, że w dniu interwencji z użyciem siły przez policjantów Sławomir Sobczak godzinę wcześniej również wezwał funkcjonariuszy, ponieważ nie życzył sobie, żeby rodzice jego małżonki przebywali w mieszkaniu. Okazało się jednak, że to Anna Sobczak zaprosiła swoich rodziców. Druga interwencja rozpoczęła się przed godziną 12:00.

Jak mówi Komendant Trzaskawski: „Pani Anna z płaczem zadzwoniła do dyżurnego komendy, aby policjanci przyjechali i zabrali pana Sławomira, ponieważ awanturuje się i jest pod wpływem alkoholu. Policjanci udali się na miejsce, sprawdzili trzeźwość, okazało się że miał 2,03 mg/l (4,26 promila, przyp. MW), i pan Sobczak został doprowadzony i zatrzymany w izbie wytrzeźwień w Koninie. Policjanci użyli środków przymusowych w postaci założenia kajdanek i użycia siły fizycznej. Na tym interwencja się zakończyła”.

NIEBIESKA KARTA
„Były typowe znamiona znęcania się fizycznego i psychicznego. Pani Anna poinformowała policjantów, że czuje się zagrożona ze strony swojego męża. Dlatego została założona niebieska karta.”– mówi komendant Władysław Trzaskawski.

Zdaniem Anny Sobczak to policjanci zmusili ją do założenia niebieskiej karty, a sama nie chciała tego robić. Pierwsza niebieska karta została założona w styczniu tego roku, na innej interwencji domowej dotyczącej Sławomira Sobczaka. W miejscu zamieszkania Anny i Sławomira Sobczaków było sześć interwencji policyjnych.

„Istnieje ustawa o przeciwdziałaniu przemocy w rodzinie. Jeżeli instytucje powołane do przestrzegania porządku takie jak sądy, prokuratura, kuratorzy, pedagodzy szkolni, policja czy straż miejska; spotykają się ze sytuacjami, które wskazują na to, że dochodzi do przemocy w rodzinie, zakłada się niebieską kartę. Robi się to po to, aby rozpocząć procedurę udzielenia pomocy osobom, które doznają przemocy fizycznej czy psychicznej. Policja zakłada niebieską kartę po interwencji rodzinnej. Karta przekazywana jest odpowiedniemu dzielnicowemu, który później może odwiedzić rodzinę, zorientować się jak wygląda sytuacja. Znęcanie się fizyczne i psychiczne jest Przestępstwem wieloczynowym. Przy każdej interwencji niebieska karta może być powtórzona” – tłumaczy nadkom. Władysław Trzaskawski.

POCZĄTEK ŚLEDZTWA
Próbowaliśmy dowiedzieć się na jakim etapie postępowania jest obecnie śledztwo w sprawie nadużycia siły przez policjantów.

Jak mówi prokurator Marek Kasprzak z Prokuratury Okręgowej w Koninie: „Postępowanie jest w początkowej fazie. Być może za dwa, trzy tygodnie będzie już wiadomo coś więcej. Sprawa została przekazana do Prokuratury Rejonowej w Koninie. Wszczęto śledztwo i będą prowadzone czynności wyjaśniające w tej sprawie.”

  1. Dlaczego mnie to nie dziwi… jak za komuny, zlapia cie i spałuja. PANOWIE TO NIE TE CZASY!

  2. Widzisz cwaniaku jak to jest wyżywać się na słabszym!!Juz głosu w domu nie podniesie…wcale mi nie żal tego typa nachlał się i myślał że może robić co mu się podoba żona to nie jest niewolnica a dom powinien być azylem gdzie panuje spokój a nie nachlany D…

  3. A jak nie ma reakcji na przemoc w rodzinie to też źle!tak źle a tak niedobrze natura ludzka…

  4. Przyjdzie i czas na policjanta, nie zna dnia ani godziny, myślą że mogą wszystko w mundurach… i bardzo często przekraczają swoje kompetencje!

  5. znam takich policjantów co protokoły i zdjęcia niszczą tylko żeby koledze od kieliszka w pozyskaniu majątku pomóc .

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *