Przeszczep uratował Igorowi życie

1 września, 2010
Teraz Igor (z lewej) jest już zdrowy (na zdjęciu z mamą i bratem Nikodemem)
Teraz Igor (z lewej) jest już zdrowy (na zdjęciu z mamą i bratem Nikodemem)

Dziś zdrowy, pełen energii, radosny 9-latek, pełen pasji i zamiłowania do sportu, na pozór niczym nie odróżniający się od reszty chłopców w jego wieku. A jednak. Cztery lata temu Igor Moczyński ze Słupcy stoczył trudną walkę z bezlitosną chorobą nowotworową – chłoniakiem. W powrocie do zdrowia pomógł mu przeszczep komórek macierzystych.

Tak wiele słyszy się ostatnio o przeprowadzanych akcjach zbiórki krwi. Coraz częściej słychać również głosy lekarzy nakłaniających ludzi do zostania dawcami szpiku. Są to dwie możliwości, dzięki którym człowiek może ofiarować drugiej osobie zdrowie, a nawet życie. Potrzeby w tym zakresie są ogromne. Na własnej skórze przekonali się o tym Ewelina i Daniel Moczyńscy ze Słupcy, gdy w grudniu 2006 roku u ich synka zdiagnozowano chłoniaka.

DIAGNOZA BYŁA DLA NAS SZOKIEM
Choć powrót myślami do tych trudnych momentów nie był dla pani Eweliny łatwy, zgodziła się opowiedzieć naszym czytelnikom historię choroby swojego synka Igora.

– Igor urodził się w marcu 2001 roku. Był zdrowym, dobrze rozwijającym się dzieckiem. W grudniu 2006 roku pojawiło się zgrubienie na jego szyi. Sądziliśmy, że to świnka. Nikomu nawet przez myśl nie przeszło, że to może być coś tak poważnego. Udaliśmy się do pediatry, jednak kolejne serie antybiotyków nie przynosiły poprawy. W wynikach krwi wszystko było w porządku, a guz rósł. W końcu zostaliśmy skierowani do hematologa, który wykonał biopsję. Postawiona przez niego diagnoza była dla nas zupełnym szokiem – chłoniak, jeden z trudniejszych do wyleczenia nowotworów krwi – wspomina mama Igora.

INNE RZECZY STAJĄ SIĘ BŁAHOSTKĄ
– Jak chyba każdemu człowiekowi w takiej sytuacji, na usta cisnęło się pytanie, dlaczego akurat nas to spotyka? Ale trzeba było szybko się pozbierać i rozpocząć walkę z chorobą. W porównaniu z brakiem zdrowia, wszystkie inne problemy są błahostką. Trzeba wierzyć, że wszystko będzie dobrze i walczyć do końca. 6 stycznia 2007 roku trafiliśmy na oddział poznańskiej Kliniki Hematologii i Onkologii Dziecięcej, gdzie spędziliśmy kilka miesięcy. Igor przeszedł kolejne chemioterapie przeplatane powikłaniami typu biegunka, zapalenie jamy ustnej, bo jego odporność była bardzo niska. Cieszyliśmy się, że były to tylko takie powikłania, bo innym dzieciom przyplątywały się takie schorzenia jak np. cukrzyca. Guz się zmniejszył, a jego resztki zostały wycięte. Ponieważ po usunięciu guza pozostały jeszcze w organizmie Igora komórki nowotworowe, przeszedł kolejną chemioterapię. Przebywając w klinice poznałam inne mamy znajdujące się w podobnej sytuacji. Panuje tam taka niejako tradycja, że aby dzieciom nie było przykro z powodu utraty włosów po chemii, mamy przebywające z nimi obcinają swoje włosy. Ja też to zrobiłam, również dlatego, że potrzebowałam jakiejś odmiany, czegoś świeżego co pozwoli zapomnieć o traumatycznych przeżyciach. Rozmowa z innymi mamami, wymiana doświadczeń bardzo mi pomogły. Z niektórymi utrzymujemy kontakt do dziś. Były również przypadki, że dzieci z którymi byliśmy zżyci przegrywały walkę z chorobą odchodziły – smutnym głosem mówiła pani Ewelina.

PRZYGOTOWANIA DO PRZESZCZEPU
Po wycięciu guza i chemioterapii lekarze postanowili wykonać u Igora przeszczep szpiku, aby zapobiec nawrotom choroby. Rodzice niestety nie mogą być dawcami dla swojego dziecka, ewentualnie rodzeństwo, którego Igor wówczas nie miał. Razem z przygotowaniami do przeszczepu szpiku od innego, zgodnego dawcy, którego znalezienie to szansa 1/mln., przeprowadzono u Igora aferezę (zbieranie komórek macierzystych z krwi). Ku uciesze wszystkich Igorowi udało się zgromadzić wystarczająca ilość komórek, dzięki czemu możliwy był autoprzeszczep. Jednym słowem Igor sam był sobie dawcą.

WIARA CZYNI CUDA
– To były dla nas nerwowe trzy dni, gdy trwało zbieranie komórek. Na szczęście organizm Igora podołał temu zadaniu. Lekarze dokonali przeszczepu w Dzień Dawcy Szpiku – 13 października. To bardzo ważna dla nas data. Organizm syna bardzo dobrze zareagował na autoprzeszczep. Odbudował wszystkie wyniki. Od trzech lat regularnie jeździmy na kontrole i nie ma żadnych oznak nawrotu choroby. Przed nami jeszcze dwa lata próby, ale wierzymy, że wszystko będzie dobrze, tak samo jak wierzyliśmy, że Igor wyzdrowieje gdy leżał w klinice. Napatrzyliśmy się tam i przeżyliśmy wiele. Bywały takie momenty, że to Igor pocieszał mnie, że wszystko będzie dobrze, gdy przychodziły chwile zwątpienia. Musze przyznać, że zdumiewająca dla mnie była siła chorych dzieci na oddziale. Potrafiły pocieszać się wzajemnie, dodawać sobie otuchy, nie zważając na własne cierpienie. Teraz już wiem na pewno, że trzeba wierzyć i walczyć do końca, bo wiara czyni cuda – relacjonowała drogę Igora do zdrowia jego mama.

SPRÓBUJCIE POMÓC INNYM

Możesz darować komuś życie
Możesz darować komuś życie

Pani Ewelina temat dawców szpiku poznała na własnej skórze. Gdy istniało jeszcze prawdopodobieństwo, że jej synek będzie potrzebował dawcy szpiku, lekarze informowali ją, że dawców w Polsce jest bardzo mało, co zmniejsza szansę na znalezienie zgodności.

– Ludzie często na co dzień nie zdają sobie sprawy ile osób oczekuje na dawcę szpiku, który może uratować im życie. Jest ich naprawdę wiele. Idealnym rozwiązaniem byłoby przechowywanie krwi pępowinowej, ale obecnie jest to bardzo kosztowne. Spróbujcie pomóc potrzebującym zostając dawcą, bo sami nie wiecie czy nie znajdziecie się w podobnej sytuacji. Dajcie szansę wyzdrowienia tym, którzy nie mogą przejść autoprzeszczepu jak mój syn – za naszym pośrednictwem apeluje pani Ewelina.

Teraz 9-letni już Igor Moczyński jest wzorowym uczniem, sportowcem (gra w drużynie Orlików w SKP Słupca) i opiekuńczym starszym bratem dla rocznego Nikodema. O przeżyciach sprzed 4 lat stara się zapomnieć. Udało mu się pokonać chorobę, z czego wszyscy bardzo się cieszymy. Dziękuję za rozmowę.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *