Mieszkańcy mają dość
Sporna myjnia przy Kilińskiego
Ponad pół roku temu zastanawialiśmy się, czy myjnia przed blokami będzie przeszkadzała mieszkańcom? Już wtedy, budowa myjni samochodowej przed blokami na rogu ulicy Kopernika i Kilińskiego budziła spore kontrowersje, szczególnie wśród mieszkańców sąsiadujących z nią bloków.
„Ktoś, kto wydał pozwolenia na budowę myjni w środku miasta, musiał być pozbawiony elementarnej wyobraźni!” – pisali w listach i mailach do naszej redakcji.
„Nie było w tej sprawie żadnych konsultacji społecznych” – podkreślali w bezpośredniej rozmowie z naszym dziennikarzem. Po kilku miesiącach nie wytrzymali i złożyli protest na ręce burmistrza Michała Pyrzyka.
INWESTYCJA BEZ KONSULTACJI
Mieszkańcy bloków przy ulicy Kilińskiego sprzeciwiali się budowie myjni samochodowej od momentu gdy zauważyli, że inwestycja zaczyna rosnąć pod ich oknami. Wskazywali wówczas na błędną interpretację planu zagospodarowania przestrzeni dla miejsca, gdzie powstać ma myjnia.
Czytamy w niej: „Zamierzona inwestycja winna mieć charakter tymczasowy, przez który należy rozumieć tymczasowy obiekt budowlany. Prawo budowlane określa go jako obiekt budowlany przeznaczony do czasowego użytkowania w okresie krótszym od jego trwałości technicznej, przewidziany do przeniesienia w inne miejsce lub rozbiórki, a także obiekt budowlany niepołączony trwale z gruntem, jak: strzelnice, kioski uliczne, pawilony sprzedaży ulicznej i wystawowe, przekrycia namiotowe i powłoki pneumatyczne, urządzenia rozrywkowe, barakowozy, obiekty kontenerowe. Głównym przeznaczeniem terenu, na którym planowana jest inwestycja budowy myjni samochodowej trzystanowiskowej jest zieleń urządzona, na której dopuszcza się lokalizację obiektów usługowych o charakterze tymczasowym oraz zakazuje się zabudowy kubaturowej ze względu na pełną podziemną sieć infrastruktury technicznej”.
Już wtedy nie wierzono w tymczasowość tej inwestycji: „Urzędnicy myślą, że jesteśmy naiwni. Już widzimy jak za jakiś czas ktoś rozbiera tę myjnię i przenosi ją w zupełnie inne miejsce. Doskonale wiemy, że najbardziej trwałe są właśnie takie prowizorki” – skarży się małżeństwo z Kilińskiego 6A Ludzie zwracają uwagę, że inwestycja jest sprzeczna z miejscowym planem zagospodarowania przestrzennego, bo okolica ich bloków przeznaczona jest pod działalność handlowo-usługową, ale nieuciążliwą.
Tymczasem mieszkańcy zaznaczają, że powstanie myjni oznacza nie kończący się hałas, bałagan i błoto. Mieszkańcy mają także pretensje, że budowa myjni nie została poprzedzona żadnymi konsultacjami społecznymi.
„Całe postępowanie zaplanowania inwestycji wykonano w tajemnicy, bo prawdopodobnie obawiano się niezadowolenia społecznego, ale zignorowano w tym postępowaniu najbardziej zainteresowanych” – dodają mieszkańcy z bloków przy ulicy Kilińskiego. Gdy pytaliśmy pół roku temu w starostwie o tę inwestycję Halina Kubiakz wydziału architektury i budownictwa powiedziała nam, że „skoro wydano decyzję zezwalającą na powstanie takiego obiektu to znaczy, że projekt myjni musi być zgodny z prawem”. Co w takim razie z konsultacjami społecznymi zapytaliśmy? „Nie ma takiego obowiązku konsultowania tego typu decyzji z mieszkańcami dlatego, że inwestycja ta nie pogorszy życia mieszkańców pobliskiego osiedla” – usłyszeliśmy w odpowiedzi pewny głos urzędniczki starostwa powiatowego.
Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, że zdaniem właściciela terenu i urzędników, miejsce w jakim ma powstać myjnia było od lat zaniedbane, więc stwierdzono, że nowy obiekt usługowy będzie na plus dla wyglądu osiedla i dla wygody mieszkańców.
KTO NA TO DAŁ POZWOLENIE?
Minęło pół roku od momentu kiedy uruchomiono myjnię i mieszkańcy bloku Kilińskiego 6a w Słupcy czują się „uszczęśliwieni na siłę” mieszczącą się nieopodal ich okien chemiczną myjnią samochodową. Najgorzej mają lokatorzy pierwszych dwóch klatek i najniżej położonych mieszkań.
Państwo Zdzisława i Włodzimierz Gotowała uważają, że działalność gospodarcza chemicznej myjni rozpoczęła się jesienią ubiegłego roku a wraz z nią ich gehenna: „Większość mieszkających tu ludzi to osoby starsze, emeryci potrzebujący na stare lata ciszy i spokoju. Władze zgotowały nam jesień życia w hałasie, brudzie, smrodzie z rakotwórczych odpadów składowanych na kupkach”.
Ich zdaniem porozumienie się z właścicielem zakładu jest niemożliwe: „Człowiek ten bardzo źle się odnosi zarówno do nas jak i swoich pracowników. Gdy kiedyś zwróciłam mu grzecznie uwagę odpowiedział mi, że jest to teren prywatny i g… powinno mnie obchodzić co się tu dzieje. Moje nerwy wtedy nie wytrzymały i odpowiedziałam temu panu, że teren prywatny to będziemy mieli na cmentarzu. Cały ten smród mamy pod swoim balkonem i oknami. Przez właściciela jestem postrzegana za najgorszą babę. Nigdy się z nikim nie kłóciłam i nie pozwolę aby rakotwórcze odpady zalegały pod moim oknem!”
Za taki stan mieszkańcy winią nasze władze. „To one dopuściły do lokalizacji takiego monstrum w pobliżu osiedla mieszkaniowego! Pozwolenie na budowę wydało Starostwo Powiatowe. Zrobiono to cicho – ciemno. Nikt nie pofatygował się i nie raczył zapytać o zdanie mieszkańców tego bloku. Myjnia pracuje w systemie non – stop, 24 godziny na dobę 7 dni w tygodniu. Mieszkamy na parterze. Przy otwartych oknach hałas jest tu taki, że nie można spokojnie rozmawiać ani oglądać telewizora czy słuchać radia. Aż strach pomyśleć co będzie gdy zrobi się ciepło! Mamy się podusić w szczelnie zamkniętym mieszkaniu? Ja i mój mąż jesteśmy schorowanymi osobami. Nie wyobrażam sobie tak dalej żyć. Nie będziemy siedzieć cicho i nie przystaniemy na taką „pogodną” jesień życia. Będziemy walczyć do skutku!” – mówią państwo Gotowałowie.
Mają już przygotowane pismo do Wojewódzkiej Ochrony Środowiska ale czekają na reakcję władz. Nie wiedzą co zrobić, by zmniejszyć uciążliwość inwestycji: „Najlepszym rozwiązaniem byłaby likwidacja tej działalności gospodarczej. Jeśli nie da się już tego cofnąć – zamontowanie ekranów dźwiękoszczelnych. Zawierające rakotwórcze związki odpady powinny być utylizowane i gromadzone w jakiś pojemnikach a nie leżeć na kupce pod gołym niebem i zatruwać. Proszę sobie wyobrazić, że początkowo śmieci te pracownicy myjni wynosili wiaderkami do spółdzielczego kosza na śmieci. Dopiero po naszej interwencji, usłyszawszy z ust właściciela wielu niecenzuralnych słów zaniechano tego procederu. Cóż z tego skoro nam się to wywala niemal pod balkon i okna. Z niewielkiego balkonu korzystać nie możemy z obawy o nasze życie i zdrowie. Nauczycielka chemii otwarcie nam powiedziała, że związki chemiczne znajdujące się w tym niby piachu jak twierdzi właściciel myjni są rakotwórcze. Jednym słowem katastrofa. Właściciel myjni traktuje wszystkich jak powietrze i nie liczy się z nikim.” – mówią rozemocjonowani mieszkańcy z bloku Kilińskiego 6a.
Eugeniusz Zastawa mieszka w tym samym pionie ale na wyższym piętrze. Też nie jest zachwycony z sąsiedztwa myjni. „Tutaj nie można normalnie egzystować! Smród, hałas. Najgorzej jest wieczorem i w nocy. O spokojnym śnie można zapomnieć. To jest skandal! Wszystko postawiono po cichu. Kto wydał zgodę na lokalizację takiej działalności, tak blisko budynków mieszkalnych!? Wobec takich osób powinno się wyciągnąć poważne konsekwencje!”.
RADNY NIE WIEDZIAŁ O INWESTYCJI
Mieszkający w tym samym bloku radny Stanisław Kotusiewicz i jego małżonka, podobnie jak wielu innych lokatorów nie są zadowoleni z postawionego tu obiektu.
„Rozpoczęcie budowy w tym miejscu zaraz zwróciło moją uwagę i zdziwiło mnie mocno. Jako radny miejski nie miałem pojęcia, że coś tu ma powstać. Zrobiono to bardzo po cichu, chyba po to żeby protestów nie było. Zacząłem się tym żywo interesować. Grunt należy do prywatnej osoby. Nie powinno być jednak tak, że buduje się co chce, nie zwracając uwagi na najbliższe sąsiedztwo. Dziwię się, że została wydana decyzja na powstanie takiego przedsięwzięcia w okolicach osiedli mieszkaniowych, w bezpośrednim sąsiedztwie podmiotów gospodarczych zajmujących się handlem i usługami związanymi z żywnością! Mamy tu przecież sklep sprzedający chleb, cukiernię, sklep mięsny, chińską gastronomię a pomiędzy nimi, ni z gruszki ni z pietruszki, myjnia chemiczna zionąca odpadami od woskowania oraz innych substancji nie obojętnych dla środowiska”.
Stanisław Kotusiewicz twierdzi, że gdy rozmawiał na temat myjni z burmistrzem Michałem Pyrzykiem ten zdziwił się, że powstaje taki obiekt.
„Pozwolenia leżą w gestii Starostwa Powiatowego. Oddzielną kwestią jest to, że podczas przebudowy ulicy Kopernika miasto wraz ze Spółdzielnią Mieszkaniową zamierzają wybudować parking na 100 miejsc. Zaniedbane, błotniste grunty właściciela zostaną zakleszczone pomiędzy odgrodzonym parkingiem a myjnią, pozostawiając je bez wyjazdu. Nie wiem jak zarządca terenu zamierza to rozwiązać. Niewiele osób pewnie wie, że wszystkie, stojące naprzeciwko bloku 6a punkty posadowione są na rurach od cieplika i kanalizacji! W przypadku jakiejś awarii chyba zajdzie konieczność rozbiórki tych obiektów, bo ja sobie inaczej tego nie wyobrażam i tu znów kłania się błąd decyzyjny!” – mówi radny Kotusiewicz.
BURMISTRZ WYJAŚNIA
Michał Pyrzyk poinformował nas, że protest mieszkańców wpłynął do urzędu 4 marca i został skierowany do wyjaśnienia: „Po wstępnej analizie dokumentów można stwierdzić, że przy wyjaśnieniu sprawy niezbędna jest współpraca Urzędu Miasta i Starostwa Powiatowego jako organu ochrony środowiska upoważnionego do wydania pozwoleń w zakresie ochrony środowiska i prawa budowlanego” – mówi burmistrz.
Burmistrz Miasta przyznaje, że w tej sprawie nie przeprowadził oceny oddziaływania przedsięwzięcia na środowisko, ponieważ zgodnie z obowiązującymi przepisami myjnie samochodowe zostały wyłączone z obowiązku uzyskania decyzji o środowiskowych uwarunkowaniach: „Urząd Miasta jest w posiadaniu kopii pozwolenia wodnoprawnego na wprowadzenie do miejskiej kanalizacji sanitarnej ścieków przemysłowych pochodzących z samoobsługowej myjni samochodowej wydanego przez starostę słupeckiego” – tłumaczy Michał Pyrzyk.
TO JEST SZKALOWANIE!
Po zebraniu wypowiedzi mieszkańców i władz postanowiliśmy sprawdzić co do powiedzenia w tej sprawie ma sam właściciel problematycznej myjni. Janusz Głębocki twierdzi, że protest został przygotowany przez jednego mieszkańca bloku przy Kilińskiego 6A.
„To jest szkalowanie, on chodzi i szuka dziury w całym! Nikomu nie przeszkadza ta myjnia tylko jemu. Jeden element, jeden pieniacz, ciągle ma problemy. Nikt nie rozmawia z nim, nikt by się pod to nie podłożył” – krzyczy w złości Janusz Głębocki. Wspominamy o proteście podpisanym przez wiele osób mieszkających przy Kilińskiego. „To są martwe dusze, takich ludzi w ogóle nie ma, bo nikt by się nie podpisał pod tym protestem. Ja nie wiem o co w tym chodzi, moje ścieki są czystsze niż te, które odchodzą z bloków. Myjnia to jest cisza i spokój, słychać tylko taki szum jak wodospadu. Nikomu to nie przeszkadza na pewno.” – utrzymuje właściciel myjni.
„Pozwolenie mi wydawał pan Dranikowski, to jest służbista i jakby miało być coś nie tak to żadnego pozwolenia by nie dał. Dlatego wiem, że wszystko zrobiłem według obowiązujących przepisów.” – dodaje Głębocki. Jeszcze raz patrzymy na listę protestujących mieszkańców. Są na niej podpisy kilkudziesięciu. Wielu z nich jest osobiście znanych w redakcji…