Nielegalne wydobycie żwiru, to nie problem starosty…
Podczas ostatniej sesji rady powiatu słupeckiego (29.04) dużo emocji wzbudziła interpelacja radnego Waldemara Miernika dotycząca nielegalnego wydobycia żwiru w Kochowie i Niezgodzie. Sprawa ta w dość lekceważący sposób skomentowana została przez starostę Mariusza Rogę. Mieszkanka gminy Słupcy zgłosiła radnemu Miernikowi problem nielegalnego wydobycia kruszcu.
Wcześniej Monika Rulak zwracała się z tą sprawą jeszcze do śp. wicewójta Karola Kujawy, który obiecywał, że przekaże ją do starosty. Wicewójt zapewniał także, że gmina nie wydała pozwolenia na wydobycie żwiru. Interwencje mieszkanki zakończyły się stwierdzeniem, że starosta o wszystkim wie i że sprawa jest już w prokuraturze, ponieważ to kopanie jest nielegalne. W stronę starosty miały paść następujące słowa
– Jeśli nie zrobicie z tym porządku, to sprawa trafi do wydziału ochrony środowiska. Pozornie można by uznać sprawę z zakończoną lub zmierzającą do zakończenia. Niestety, jednak nic z tym problemem nie zrobiono.
W minionym tygodniu mieszkanka Kochowa była świadkiem nielegalnego wydobycia żwiru i obecności kilku samochodów ciężarowych w lesie, co udokumentowała zdjęciami. Informacje te zostały przekazane wyższym instancjom – Powiadomiłem o tym telefonicznie pana starostę i nadleśnictwo Gniezno – powiedział Waldemar Miernik.
Radny przedstawił też stanowisko pani Rulak, której zdaniem ciężkie samochody, chcąc coś ukryć, wyjeżdżają cichaczem po leśnych drogach, którymi nie mają prawa jeździć. W wyniku tego te drogi nie nadają się do tego, by utworzyć z nich szlaki turystyczne. Według mieszkanki Kochowa problemem jest też zaburzenie gospodarki wodnej tego terenu.
Od czasu utworzenia na terenie żwirowni jeziora, wielu mieszkańcom, szczególnie tym korzystającym z własnych studni, zaczyna brakować wody. Radny Miernik przytoczył słowa pani Rulak, wywołujące do odpowiedzi starostę Mariusza Rogę – Nie może być tak, że ktoś dla biznesu robi, co chce, a urzędnicy udają, że nic się nie dzieje – cytował radny Miernik.
Starosta Mariusz Roga, komentując te sprawę, nie był zadowolony z jednostronnego przedstawienia problemu – Szkoda, że nie miał pan możliwości zacytowania tego, co ja odpowiedziałem panu Kujawie podczas pierwszego zgłoszenia – powiedział starosta, nie przywołując jednak słów, o których wspomniał. Być może nie były aż tak istotne. W dość lekceważącym tonie starosta Roga odniósł się do słów pani Rulak cytowanych przez radnego Miernika
– Ja rzeczywiście jestem urzędnikiem, założyłem koszulę jasną, krawat, nie mam pozwolenia na broń i nie mam zamiaru biegać po lesie i gonić złodziei. Jeżeli komuś się wydaje, że jak ktoś kogoś psem poszczuje, ktoś komuś coś ukradnie albo napluje na głowę, to właściwym jest, żeby zgłosić to staroście i ja od razu zacznę ścigać złoczyńcę, to mówię tak nie będzie – mówił starosta.
Dodał też, że kradzież mienia jest oczywiście czynem nie do pochwalenia, jednak zasugerował, by z dowodami na zaistnienie przestępstwa zgłosić się do odpowiednich organów, które w naszym kraju zajmują się tego typu sprawami, bo, jak powiedział starosta, „ani urząd gminy ani urząd starosty do tego celu nie jest powołany”.
Być może i te urzędy nie są powołane do rozstrzygania kwestii kradzieży, ale na pewno są powołane do reagowania na niepokojące sygnały ze strony mieszkańców i interweniowania, gdy ktoś działa na szkodę powiatu czy gminy. A może wystarczy założyć jasną koszulę i krawat i wszystkie problemy znikają?!…