Słupczanie na koncercie DEEP PURPLE
Radosław Mielcarek – słupczanin pracownik słupeckiej Spółdzielni Inwalidów PRZYJAŹŃ od lat stoi na czele zakładowej SOLIDARNOŚCI. Lubi sport, ale niewielu jednak wie, że jest on wielkim fanem muzyki. Jego największą miłością jest chyba zespół DEEP PURPLE. W ubiegłym roku pojechał na poznański koncert zespołu, ale gdy dowiedział się, że jego idole pojawią się tym razem w łódzkiej ATLAS ARENIE, nie mógł tego przegapić.
– Pojechaliśmy na to wydarzenie z kolegą Tomkiem Waszakiem ze Słupcy, a ten koncert był dla mnie szczególny. Chociaż chyba każdy koncert takiego zespołu jak DEEP PURPLE jest szczególny, bo nie wiadomo, czy to przypadkiem nie jest ich… ostatni koncert w Polsce – mówi słupczanin.
Jego przygoda z zespołem DEEP PURPLE rozpoczęła się ponad czterdzieści lat temu
– W latach 70- tych jeździłem na wakacje do Poznania. Tam pierwszy raz usłyszałem Dziecko w czasie (Child in Time). Od tego czasu jestem wielkim fanem. Oczywiście lubię niemal każdy rodzaj muzyki: bluesa, reggae, ale właśnie muzyka Purpli, Floydów, Zeppelinów jest mi najbliższa. Muszę przyznać, że tę miłość zaszczepił we mnie mój starszy kuzyn Jerzy, który w Poznaniu miał mnóstwo płyt, pięknie śpiewał utwory Nalepy, Niemena.
Radosław Mielcarek stara się wszystko wiedzieć o swoim ukochanym zespole. Informacje o nich czerpie z gazet, książek i z radia.
– Słucham audycji Piotra Kaczkowskiego. W książkach Rolanda Burego też jest wiele ciekawych informacji. W łódzkiej hali także stało wiele punktów z gadżetami. – Były punkty z płytami, koszulkami, czy innymi pamiątkami. Na jednym z nich Roland Bury sprzedawał swoje własne książki o zespole. Przypuszczałem, że tak będzie więc jedną książkę jego autorstwa wziąłem ze sobą. Nie mogłem ulec pokusie i na miejscu kupiłem najnowszą książkę na temat Purpli. Udało się również porozmawiać z autorem tych publikacji. Dostałem piękne specjalne dedykacje i oczywiście zrobiliśmy sobie wspólne zdjęcie – mówi nasz rozmówca.
Nasz czytelnik był już na koncercie zespołu w poznańskiej ARENIE.
– Długo czekałem na ten zespół. Koncert był super, ale po występie nie udało mi się z nimi spotkać. Miałem jednak nadzieję, że uda mi się jeszcze raz zobaczyć ich z bliska. Dlatego gdy na początku roku pojawiła się informacja, że przyjadą zagrać w Łodzi postanowiłem, że tym razem kupię bilet pod samą scenę – mówi Radosław Mielcarek.
– Gdy już była informacja, że bilety są trzeba było je odebrać w Poznaniu. Bardzo przeżywał wyjazd i koncert – mówi z uśmiechem jego żona Teresa.
– Na tym właśnie polega fenomen Purpli, że na ich koncerty przychodzą rodzice z dziećmi, a nawet dziadkowie z wnukami – dodaje nasz czytelnik. Mielcarek stara się być na każdym polskim koncercie DEEP PURPLE.
– Boję się, że to może być ich ostatni występ w naszym kraju. Panowie mają już przecież około 70 lat, a na scenie nadal zachwycają energią i techniką. Życzyłbym sobie być w takiej formie w ich wieku – mówi słupczanin.
Gdy rozmawiamy o życiu muzyków zespołu Radosław Mielcarek mówi, że tylko w jednym przypadku pojawiały w się w kontekście Purpli narkotyki. Jak twierdzi nasz czytelnik atmosfera na koncercie była wspaniała.
– W hali kilkanaście tysięcy ludzi. Sporo starszych osób. Przed wejściem do hali rozmawialiśmy oczywiście o zespole, o naszych doświadczeniach z ich muzyką. Było małżeństwo spod Opola, które bywało na koncertach wszystkich zespołów z lat 70-tych. Byli też koledzy z Gdyni. Największe wrażenie zrobiła na mnie Polka mieszkająca na stałe w Niemczech. Miała ona olbrzymią wiedzę na temat zespołu i kilkadziesiąt zaliczonych koncertów. Każdy z muzyków miał swoją solówkę. Widać, że świetnie się bawili. No i ten kontakt z publiką. Nie mogło oczywiście zabraknąć hymnu polskiego. Panowała atmosfera, którą trudno będzie zapomnieć. Byli ode mnie kilka metrów – opowiada słupczanin z wielkim przejęciem.
Niestety nie udało się spotkać swoich idoli po koncercie.
– Wcześniej wywieźli zespół bocznym wyjściem – mówi Mielcarek, ale wydarzenia z koncertu mu ten niedostatek wynagrodziły… Wiadomo, że każdy z fanów chciał jakiś gadżet DEEP PURPLE. Dwa cenne eksponaty padły łupem naszego czytelnika.
– Po bisie złapałem oryginalną pałeczkę perkusyjną Iana Paice’a, na której grał ostatnią solówkę na tym koncercie. Złapałem też gitarową kostkę do gry Steve’a Morse’a. To będą pamiątki na całe życie – cieszy się nasz rozmówca.
Po koncercie Roland Bury, a więc autor książek dotyczących Purpli miał specjalną audycję w radiu.
– Jadąc do domu słuchaliśmy jej. Wtedy okazało się, że rodzina fanów zespołu jest olbrzymia. Ludzie, którzy byli na koncercie, a wracali do swoich domów dzwonili i dzielili się swoimi wrażeniami. Komuś brakowało tego utworu, komuś innego. Dzięki tym emocjonalnym komentarzom po raz kolejny mogłem przeżyć ten występ – powiedział Radosław Mielcarek.
Radosław Mielcarek mówi, że jest fanem DEEP PURPLE, ale jego obecność na koncertach zespołu będzie mu się dobrze kojarzyła także z innych powodów.
– Gdy Purple grali w Poznaniu. Justyna Kowalczyk zdobywała złoty medal olimpijski. 25 października też będzie mi się bardzo dobrze kojarzył. Przed koncertem dostaliśmy wiadomość, że LECH wygrał z Legią, a potem jeszcze wyniki wyborów – mówi z uśmiechem nasz czytelnik.