Tragiczna śmierć blisko domu
15 maja, po Myszy Świętej pogrzebowej, na słupeckim Cmentarzu św. Krzyża spoczęły doczesne szczątki śp. Henryka Tuzika, tragicznie zmarłego w wypadku drogowym, nieopodal swojego domu. Henryk Tuzik miał 84 lata, był członkiem Słupeckiego Koła Związku Kombatantów RP i Byłych Więźniów Politycznych. Pozostawił pogrążoną w smutku rodzinę, znajomych, sąsiadów. Okoliczności jego tragicznej śmierci bada słupecka Prokuratura Rejonowa.
Najbliższa rodzina śp. Henryka Tuzika nie zna szczegółów tragicznego wypadku z udziałem ich męża, ojca i dziadka. Podobno nie było świadków zdarzenia. Z informacji, jakie uzyskaliśmy od oficera prasowego KPP Słupca mł.asp. Marleny Kukawki wynika, że do wypadku doszło ok. godz. 13.40, 10 maja (poniedziałek).
Mężczyzna lat 84 (nie posiadał przy sobie dokumentów), jadąc rowerem, najprawdopodobniej po lewej stronie jezdni, nagle zjechał wprost pod prawidłowo jadący, w tym samym kierunku, samochód osobowy VW, kierowany przez kobietę lat 24, która była trzeźwa. W wyniku zderzenia rowerzysta doznał ciężkich obrażeń ciała w postaci urazu czaszkowo-mózgowego.
Henryk Tuzik, jak się okazało, został potrącony przez samochód osobowy, ok. 300 metrów od swojego miejsca zamieszkania. Wracał rowerem z jarmarku. 10 maja wstał, jak co rano. Wypuścił i nakarmił swoje kurki, zajrzał pod folie, gdzie wschodzą nowalijki. Każdego dnia, codziennie, niezmiennie, od wielu, wielu lat, jeździł do miasta rowerem. W nieszczęsny poniedziałek pojechał na jarmark. Zapewne każdy mieszkaniec Słupcy i okolic pamięta sympatycznego, zawsze uśmiechniętego starszego pana, który (nie mając jednej ręki) całkiem nieźle radził sobie z prowadzeniem roweru.
Nie wiemy, jak przebiegło przedpołudnie śp. Henryka, gdzie dokładnie był, z kim się spotkał. Tragiczny moment nadszedł ok. godz. 13.40, przed drogowskazem z napisem WIERZBNO. Rodzina nie wierzy w wersję policji, jakoby Henryk Tuzik jechał lewą stroną jezdni i nagle sam wjechał pod samochód.
– Tato codziennie jeździł tą drogą, znał ją na pamięć. Był ostrożny i wiedział jak poruszać się po ulicy. Nigdy nie jechałby po lewej stronie, po co? – mówią zrozpaczeni najbliżsi.
Wypadek spowodowała młoda kobieta. Policja stwierdziła, że była trzeźwa. Pogotowie zabrało rannego mężczyznę, nie znając jego personaliów. Rodzina o tragicznym wypadku ojca i dziadka dowiedziała się w sposób niecodzienny. Kuzyn przyjechał do domu Tuzików z pytaniem, jak się czuje wujek po wypadku? Także jeden z synów pracujący w Poznaniu dzwonił z tym samym pytaniem. Domownicy nic nie wiedzieli o żadnym wypadku.
Syn będący w domu natychmiast pobiegł na drogę, gdzie już z daleka zobaczył radiowóz i jakiś samochód oraz kobietę. Było ok. 14.00. Policjanci badali miejsce zdarzenia, rozmawiali z kobietą, poinformowali, iż rannego mężczyznę zabrało pogotowie. Domownicy natychmiast udali się do szpitala, gdzie nie od razu udało się im dowiedzieć, jaki jest stan zdrowia męża i ojca. Otrzymali informację, iż został umieszczony na Oddziale Intensywnej Terapii. 12 maja, nie odzyskawszy przytomności, Henryk Tuzik zmarł. Ciężkie obrażenia mózgu nie pozwoliły mu odzyskać zdrowia i życia.
– 300 metrów od domu, na prostej drodze, był biały dzień, nie padało … Jak to się mogło stać? Całe życie jeździł na rowerze. Wszędzie. Do rodziny w Ciążeniu, Pietrzykowie, Cieninie, czy Młodojewie. Następnego dnia otrzymaliśmy telefon (osoba nie chciała się przedstawić), że tato jechał prawidłowo, że byśmy sobie nie dali wmówić, że jechał lewą stroną drogi, i że kobieta szybko jechała. Do dziś nie wiemy, kto wezwał pogotowie i policję, czy ta kobieta, czy ktoś inny, może przejeżdżający kierowca? Byliśmy na policji, ale nic nie chcieli nam powiedzieć. Pójdziemy do prokuratury, żeby się czegoś dowiedzieć. Na policji widzieliśmy taty rower – był cały, tylko pedał miał urwany z prawej strony. Samochód podobno był uszkodzony z lewej strony. Jak to się mogło stać? Mamy ogromny żal do tej młodej kobiety, która wcale nie zainteresowała się stanem zdrowia człowieka, którego potrąciła, czym w konsekwencji doprowadziła do jego śmierci. Myślimy, że nie uczyniła tego celowo, ale żeby ją to nic nie obeszło? Ani razu nie zadzwoniła, nikt z jej rodziny też nie. Czy oni nie wiedzą co my przechodzimy, że my nic nie wiemy? – nie kryjąc ogromnego wzruszenia i żalu, mówili domownicy śp. Henryka.
•••
Henryk Tuzik urodził się 7 marca 1926r. w Wierzbnie w rodzinie Marcelego i Wandy z Szelewskich. Całe swoje życie gospodarował na roli w Wierzbnie. 11 maja 1960 r. zawał związek małżeński z Józefą z Wyrzykiewiczów. Razem wychowali sześcioro dzieci: Elżbietę, Mirosława, Henryka, Dariusza, Małgorzatę i Piotra. Doczekali trzynaściorga wnucząt. Śp. Henryk należał do Polskiego Związku Rencistów i Inwalidów.
Posiadał legitymację kombatanta wydaną w 1984 r. przez Związek Bojowników o Wolność i Demokrację. W 2001 r. został odznaczony za Zasługi dla Związku Kombatantów RP i BWP. 18 października 2001r. postanowieniem Prezydenta RP otrzymał awans wojskowy, został mianowany podporucznikiem. Walczył z ludobójczymi bandami UPA. Należał do Słupeckiego Koła Związku Kombatantów RP i Byłych Więźniów Politycznych, czynnie reprezentował Związek jako chorąży pocztu sztandarowego. Zawsze z kolegami kombatantami uczestniczył we wszystkich uroczystościach państwowych: miejskich i powiatowych. Wygłaszał mowy pożegnalne na pogrzebach kolegów.
Po raz ostatni wiedzieliśmy się podczas słupeckich Obchodów Katyńskich 22 kwietnia i Święta Konstytucji 3 maja na słupeckim Rynku. Pan Henryk, jak zwykle z uśmiechem, ukłonił się, poprosił o ładne zdjęcie, mrugnął okiem i coś sympatycznego powiedział. Jak potwierdza rodzina – lubił kobiety, lubił je adorować, prawić im komplementy.
Był niezwykle żywotny, jak na swoje 84 lata – myślę, że większość z nas nie sądziła że miał ich aż tyle. Cechowała go wielka pogoda ducha, życiowy optymizm, szczerość i ufność. Był naprawdę dobrym człowiekiem. 11 maja, razem żoną miał świętować Jubileusz 50-lecia pożycia małżeńskiego.
Niestety nie doczekał tej rocznicy, a tak bardzo się na nią szykował. Wiedział, że dzieci przygotowują rodzicom w podzięce „złote wesele”. 15 maja, w ostatniej drodze śp. Henrykowi towarzyszyła słupecka Orkiestra Dęta, koledzy kombatanci, bliższa i dalsza rodzina, sąsiedzi, znajomi. Będzie Go nam brakowało. Niech spoczywa w pokoju.