Trzy dni bronił Reksa przed śmiercią
Zwierzęca przyjaźń
Historia, która wydarzyła się w Anastazewie przyciągnęła uwagę mediów ogólnopolskich. Nic dziwnego. Pies zajmował się drugim psem przez trzy dni, zanim potrąconym przez samochód zwierzęciem zaopiekowali się ludzie. To jest prawdziwa przyjaźń…
PIES W ROWIE
Drugiego grudnia ranne zwierzę znaleźli strażnicy miejscy z Łodzi, którzy wracali ze szkolenia. Uczuleni w swej pracy na podobne widoki zatrzymali się w Anastazewie, gdy tylko zobaczyli bezpańskiego, dość dużego psa przy drodze. Pies zachowywał się dziwnie – jak interpretują to dziś wspomniani strażnicy – pies wołał pomocy dla swojego kolegi.
„Podążając za psem i przejściu paru metrów ukazał nam się niesamowity widok. W rowie leżał dużych rozmiarów cierpiący pies . Okazało się, że pies, który nas do niego doprowadził był jednocześnie opiekunem poturbowanego psiaka. Przytulał się do niego i chronił swoim ciałem przed panujących w lesie chłodem i wiatrem. W trosce o swojego przyjaciela wyszedł naprzeciw ludziom szukając pomocy.” – mówią łódzcy stróże porządku.
Psy były bardzo wygłodzone i wycieńczone. Jeden z nich nie mógł się wydostać o własnych siłach z rowu, przewracając się na grzbiet. Widać było, że jest ofiarą wypadku samochodowego. Miał widoczne problemy z poruszaniem się i utrzymaniem równowagi. Pies jasnej maści był wycieńczony straszliwym bólem, a także głodny. Od kilku dni nic nie miał w pysku. Strażnicy dosłownie w biegu podali psu chleb i mięso z konserwy – to co mieli pod ręką.
MIEJSCOWI WIEDZIELI…
Po nakarmieniu obu psów łodzianie podjęli próbę uzyskania jakiejkolwiek informacji odnośnie psów w położonych w pobliżu lasu domostwach.
„Dowiedzieliśmy się że jeden z psów był potrącony 30 listopada przez samochód, i od tego dnia leży razem ze swoim psem-przyjacielem w lesie. Na pytanie, dlaczego nikt nie ratuje tego psiaka, uzyskaliśmy odpowiedź, że gmina nie ma podpisanej umowy ze schroniskiem a mieszkańcy są bezradni. Pytano nas czy ten pies jeszcze żyje.” – mówią zgodnie strażnicy. Natychmiast pojechali też do Pani Sołtys, informując ją o całym zdarzeniu i bierności ludzkiej, jaką okazali mieszkańcy, którzy byli w posiadaniu wiedzy o wypadku, którego ofiarą był pies. Jednocześnie powiadomili miejscową straż pożarną i policję. „Służby nie wykazały specjalnej troski o poturbowane zwierzę i nie pojawiły się w miejscu wypadku. Od jednego z mieszkańców uzyskaliśmy telefon do weterynarza, który przyjechał z sąsiedniej Wsi.” – twierdzą bohaterowie z Łodzi.
… i jak mówią dalej: „Wspólnie z weterynarzem, który zadeklarował pomoc psu zupełnie bezpłatnie, opatrzyliśmy pieska. Weterynarz zaaplikował psu zastrzyki przeciwbólowe oraz zabandażował mu łapę. Drugi pies na krok nie odstępował obolałego i wyjącego z bólu przyjaciela. Pocieszającym okazał się fakt, że pies nie ma złamanego kręgosłupa tylko jest mocno potłuczony.”
NOWY DOM REKSA I CYGANA
Po kilku dniach od interwencji łódzkich strażników miejskich w Anastazewie dowiedzieliśmy się, że psiaki znalazły nowy dom. Cygana i Reksa – bo takie teraz imiona noszą znalezione zwierzaki, przygarnęła rodzina Wiśniewskich z Anastazewa. Postanowiliśmy ich odwiedzić. Pani domu, Małgorzata Wiśniewska powiedziała nam, że psy już u nich zostaną, domaga się tego najmłodsza córka.
„Jak już są, to my ich na pewno nie wyrzucimy. Tak musiał zrobić poprzedni właściciel. My mieszkamy niedaleko tego miejsca, w którym te psy były. Nosiliśmy im jedzenie, ale baliśmy się podejść bliżej. Ten czarny cały czas opiekował się swoim kolegą, kładł się na nim, żeby było mu ciepło. Biegał, szukał pomocy. Takiej przyjaźni jeszcze nie widziałam.”
Do Anastazewa przybyła również ekipa telewizji Polsat. „Wszystko przez to, że rzadko spotyka się taką przyjaźń. Ludzie mogliby dużo się nauczyć od tych psiaków. Od początku jak są u nas, trzymają się razem, tak jak wcześniej, gdy jeden się drugim opiekował. Reks już dochodzi do siebie, choć cały czas kuleje. Teraz opieki na pewno im nie zabraknie.” – mówi pani Żaneta, która z całą rodziną zaopiekowała się psami. To nie są jedyne zwierzęta na podwórku Wiśniewskich. Pod nogami biegają dwa małe czarne pieski i kilka kotów.
„Moja córka jest taka, że chce przygarnąć wszystkie zwierzaki jakie widzi. Teraz doszły nam dwa nowe. Nie wiem czemu tak jest, że człowiek skrzywdzi takie zwierzęta, a one nadal ufają. Cygan jest jeszcze trochę nieśmiały u nas, ale na pewno się zadomowi. Reks jest wesoły, ma apetyt no i przede wszystkim wraca do zdrowia.” – mówi Małgorzata Wiśniewska.
Historia Reksa i Cygana kończy się szczęśliwie. Pozostaje jednak pytanie – dlaczego musiało w ogóle do niej dojść? Warto jeszcze raz podkreślić słowa pani Kingi – Ludzie mogliby się dużo nauczyć od tych dwóch radosnych psiaków, teraz już, z Anastazewa.