Tylko życie poświęcone innym warte jest przeżycia
Tymi pięknymi słowami Alberta Einsteina na pewno kierują się bohaterowie naszego reportażu. Wolontariusze, bo o nich mowa, poświęcają swój wolny czas, aby pomagać innym. Wspierają materialnie najuboższych, oddają cząstkę siebie, dają drugi dom bezdomnym zwierzętom, gaszą pożary i to za zwykłe słowo ,,dziękuję”.
Wolontariat to dobrowolna, bezpłatna, świadoma praca na rzecz innych osób lub całego społeczeństwa. Osoba, która podejmuje się takiej pracy jest wolontariuszem. Za swoją najczęstszą motywację uznają chęć zrobienia czegoś dobrego i pożytecznego, potrzebę kontaktu z ludźmi lub nawiązanie nowych znajomości, chęć bycia potrzebnym, zdobycie nowych umiejętności i doświadczeń życiowych oraz zawodowych, wiarę. Należy zaznaczyć, że bezinteresowna pomoc członkowi rodziny, czy znajomemu nie jest wolontariatem. Według danych Głównego Urzędu Statystycznego z 2018 r. ponad 10 mln Polaków jest wolontariuszami, co stanowi ok. 35% polskiego społeczeństwa. Większość osób pomaga indywidualnie nie należąc do żadnego stowarzyszenia, czy fundacji. Wolontariuszami są najczęściej uczniowie i studenci. Polacy średnio na wolontariat poświęcają 8 godzin w miesiącu. Wolontariat w Polsce zaczął się rozwijać po upadku komunizmu (w 1989 r.) dzięki powstawaniu licznych organizacji pozarządowych. Obecnie w naszym kraju jest ich ponad 100 tys. (dane wg Głównego Urzędu Statystycznego). W 1985 r. Zgromadzenie Ogólne Organizacji Narodów Zjednoczonych ustanowiło 5 grudnia Międzynarodowym Dniem Wolontariusza. Rok 2001 został uznany przez ONZ Międzynarodowym Rokiem Wolontariatu. Z kolei rok 2011 uchwałą Komisji Europejskiej został uznany za Europejski Rok Wolontariatu i Aktywności Obywatelskiej.
Zgrana z nich paczka
Początki projektu Szlachetna Paczka sięgają 2000 r. Wtedy to grupa studentów pod przewodnictwem ks. Jacka Stryczka zrealizowała projekt „Twarzą w twarz” polegający na dostarczeniu paczek z pomocą materialną dla trzydziestu ubogich rodzin mieszkających na krakowskim osiedlu Prokocim Nowy. W 2001 roku powstało Stowarzyszenie ,,Wiosna”, którego prezesem został ks. Jacek Stryczek i to on zajął się realizacją i rozwijaniem projektu. Początkowo przedsięwzięcie nazywało się Świąteczna Paczka. Obecna nazwa funkcjonuje od 2008 r. – Ideą Szlachetnej Paczki jest niesienie ,,mądrej pomocy”. ,,Mądrej” czyli takiej, dzięki której rodzina dostanie szansę na wyjście z biedy/trudnej sytuacji życiowej. Pokazujemy rodzinie, że jest ważna i że nie jest sama. Niejednokrotnie rodzina ma zaniżoną samoocenę, chce poprawić swój byt, jednak nie wierzy, że jest w stanie coś zmienić. Staramy się wtedy pomóc, wskazać kierunek. Szlachetna Paczka mobilizuje do zmiany, daje energię do działania – poinformowała nas Katarzyna Andrzejewska, liderka słupeckiej Szlachetnej Paczki. Co roku w projekt angażuje się wiele tysięcy wolontariuszy i darczyńców. – W słupeckiej Szlachetnej Paczce mamy łącznie 15 wolontariuszy, ale jest też kilka osób, które aktywnie pomagają nie będąc oficjalnym wolontariuszem. Wszyscy pracujemy na pełnych obrotach i każdemu serdecznie dziękuję za zaangażowanie, poświęcenie i okazane serce. Każdy daje z siebie 100%. Niektórzy na co dzień pracują, inni się uczą. Wśród nas są też rodzice na pełen etat, ale każdy ma serce otwarte na pomoc drugiemu człowiekowi. Praca z rodziną nie kończy się na jednym spotkaniu. Takich spotkań jest potrzebnych czasami kilka, aby dać rodzinie pełną szansę na lepsze życie. Wolontariusz jest takim opiekunem rodziny, więc zaangażowanie jest zawsze na najwyższym poziomie – powiedziała o pracy wolontariuszy Katarzyna Andrzejewska. Dzięki Szlachetnej Paczce co roku kilkanaście tysięcy rodzin otrzymuje pomoc. Jak to wygląda w naszym powiecie? – W tym roku 19 rodzin z naszego regionu otrzyma pomoc. Najczęściej potrzebują one żywności, środków czystości i odzieży. Są również większe potrzeby jak np. sprzęt AGD, gdy na przykład lodówka, czy pralka dokonała żywota. Czasami jest to łóżko, bo ktoś nie posiada własnego lub opał, bo nie ma czym się ogrzać. Potrzeby tak na prawdę są indywidualne, ale te rodziny potrzebują również wsparcia niematerialnego w postaci czasami zwykłej rozmowy z życzliwym człowiekiem – odpowiedziała liderka Szlachetnej Paczki. – W tym roku finał Szlachetnej Paczki, czyli tzw. ,,Weekend Cudów” przypada 12 i 13 grudnia. Nazwa jest nieprzypadkowa, ponieważ wtedy na prawdę dzieją się cuda. Podczas finału darczyńcy dostarczają paczki do naszego magazynu rejonowego, skąd wolontariusze przewożą je do wskazanych rodzin – dodaje Katarzyna Andrzejewska.
Pomaganie mają we krwi
Jednym z najbardziej pożądanych leków na świecie jest krew. Wykorzystuje się ją podczas operacji. Ratuje życie osobom chorym, po wypadkach, a nawet kobietom po porodzie. Niestety krwi nie da się wyprodukować. Jedynym sposobem na pozyskanie tego drogocennego leku jest pobranie go od zdrowej osoby. Dlatego tak ważną rolę w systemie zdrowia odgrywają krwiodawcy. Jednym z nich jest Wojciech Młodożeniec, Przewodniczący Rady Rejonowej Honorowych Dawców Krwi Polskiego Czerwonego Krzyża w Słupcy oraz prezes klubu HDK PCK ,,Strażak Kamień” działającego przy OSP w Kamieniu. – Krew zacząłem oddawać od 2006 r. podczas zbiórki krwi w Kamieniu. Jako ciekawostka mogę powiedzieć, że była to druga w Polsce największa zbiórka krwi w ramach akcji ,,Ognisty Ratownik Gorąca Krew”. Wtedy podjąłem się wspólnie z dh Janem Szczęsnym i ówczesnym Prezesem Zarządu Rejonowego PCK śp. Grzegorzem Petrowskim reaktywacji naszego klubu honorowych krwiodawców w Kamieniu. Wstąpiłem również do PCK. Wspólnie z kolegami i koleżankami z klubu organizujemy coroczne akcje zbiórki krwi przy naszej OSP. Jako PCK organizujemy zawody pierwszej pomocy dla uczniów szkół podstawowych i średnich, udzielamy instruktaży jak zachować się w stanach zagrożenia zdrowia i życia, organizujemy rajdy pieszo-rowerowe dla naszych członków – mówił Wojciech Młodożeniec. Żeby zostać honorowym dawcą krwi trzeba być pełnoletnim, ale nie mieć skończonego 65. roku życia. Trzeba być zdrowym, nie przyjmować żadnych leków i mieć odpowiedni wskaźnik BMI. Jednorazowo można oddać 450 ml tego wyjątkowego leku. Mężczyźni do donacji mogą przystąpić co dwa miesiące, kobiety co trzy. – Staram się systematycznie, co dwa miesiące oddawać krew. Oddałem jej już 32 150 ml – poinformował Wojciech. Największą nagrodą dla krwiodawców jest świadomość, że mogą komuś pomóc i uratować czyjeś życie. Poza tym czekają na nich liczne odznaki i przywileje takie jak dzień wolny od pracy w dniu donacji, ulgi podatkowe, a przy większej liczbie oddanej krwi zniżki na niektóre leki, prawo do korzystania poza kolejką ze świadczeń opieki zdrowotnej oraz z usług farmaceutycznych, a nawet korzystanie za darmo z transportu publicznego. – Za swoje zaangażowanie i oddaną krew zostałem odznaczony Odznaką HDK III, II, i I stopnia, Brązowym Krzyżem Zasługi dla RP oraz odznaką Zasłużony dla Zdrowia Narodu. Nigdy jednak nie rywalizuję, nie angażuje się dla sławy, odznaczeń, a raczej z potrzeby serca i chęci pomagania. Sprawia mi to bardzo dużą satysfakcję. Jestem również zarejestrowany w Bazie Dawców szpiku kostnego. Czekam na swego genetycznego bliźniaka. O ile zdrowie pozwoli będę nadal oddawał krew i angażował się w każdą pomoc na rzecz drugiemu człowiekowi. Zachęcam wszystkich do pomocy innym, nie tylko poprzez oddawanie krwi – apeluje Wojciech Młodożeniec.
Przyjaciele psiej niedoli
Najwyższa Izba Kontroli podaje, że w Polsce rośnie liczba bezdomnych zwierząt. Dzieje się tak pomimo tego, że samorządy terytorialne przeznaczają coraz więcej środków na opiekę nad zwierzętami. Problem bezdomności zwierząt w naszym kraju jest wciąż bardzo duży. Schroniska są pełne psów i kotów i jednocześnie wciąż ich przybywa. To dzięki wolontariuszom czworonodzy mogą otrzymać nowy dom i dostać namiastkę lepszego życia. Od dwóch lat w naszym regionie działa Stowarzyszenie ,,Pokochaj Burka”. – Działamy głównie w schronisku w Katarzynowie. Jeździmy tam na wolontariat co tydzień. W ramach naszej działalności sfinansowaliśmy także dwie poważne i kosztowne operacje piesków, które wykraczały poza zakres opieki weterynaryjnej w schronisku dla bezdomnych zwierząt. Nasi wolontariusze regularnie od wielu lat wspomagają też karmami dwa gospodarstwa z okolic Zagórowa, w których znajduje się łącznie kilkadziesiąt psów. W wyjątkowych sytuacjach pomagamy także osobom, które zgłaszają do nas zapotrzebowanie na dofinansowanie np.: kastracji, sterylizacji, czy sfinansowanie poważniejszych i bardziej kosztownych zabiegów, nawet jeżeli nie są to zwierzęta bezdomne. Dzięki tylko i wyłącznie prywatnym darczyńcom jesteśmy w stanie nieść pomoc zwierzętom. Głównie społeczność wspomaga nas poprzez udział w zbiórkach karmy (szkoły, przedszkola, markety), wpłaty darowizn bezpośrednio na konto stowarzyszenia oraz licytacje fantów w organizowanych przez nas co miesiąc bazarkach. Poza wolontariatem na terenie schroniska, szukamy dla zwierząt domów tymczasowych. Pokrywamy koszt wyprawki, opieki weterynaryjnej przez cały okres przebywania zwierzęcia w domu tymczasowym oraz karmy przez pierwszy miesiąc. W tym momencie mamy 3 takie domy. Szukamy dla tych zwierząt domów adopcyjnych, już na stałe. Utrzymujemy także pobyt pieska w hoteliku. Trafiają tam zwierzątka, które przed sobą mają ostatnie dni życia, aby odeszły w dobrych warunkach. Prowadzimy profil na Facebooku, gdzie raz w tygodniu aktualizujemy informacje o zwierzętach, które pojawiają się w schronisku – powiedziały o swojej działalności Karolina Kanabus i Kamila Nowak ze Stowarzyszenia ,,Pokochaj Burka”. Stowarzyszenie liczy 7 członków i około 10 stałych wolontariuszy plus kilku pomagających sporadycznie. W każdej chwili można dołączyć i pomóc czworonogom. Wymagane jest tylko, aby chętna osoba była pełnoletnia. –Od dziecka miałam słabość do zwierząt. Jako wolontariusz zaczynałam jakoś 3, 4 lata temu. Zaczynałam jeszcze z tą ,,starą” ekipą. Jeździłam do schroniska co kilka dni. Potem zaczęłam współpracę z koleżanką i dołączyłam do stowarzyszenia. Uważam, że psy są wdzięczniejsze niż ludzie – powiedziała Kamila. ,,Pokochaj Burka” musi zmagać się z licznymi problemami. Od finansów, ograniczonej dostępności do schroniska, po małą liczbę wolontariuszy. –Prosimy ludzi, których los zwierząt nie jest obojętny, o takie comiesięczne darowizny. To mogą być małe kwoty, ale dla nas będą miały wielkie znaczenie. Jeżeli będzie duży odzew ze strony darczyńców, to będziemy mogli zrealizować wiele projektów, których jeszcze nie chcemy zdradzać. Nr naszego konta bankowego to 66 8542 0001 0005 1897 2000 0010, a nr KRS 0000762300. W tytule przelewu należy wpisać ,,Darowizna”. Problemem jest też liczba wolontariuszy. Brakuje nam, a raczej pieskom – pomocy, czasu i zainteresowania, zwłaszcza w dni robocze. W schronisku możemy działać w pierwsze 3 soboty miesiąca. W pozostałe tygodnie musimy organizować się w dni robocze. Teraz mamy około 40 podopiecznych, a do obowiązków na wolontariacie należy nie tylko spacer z psami, ale także socjalizacja, karmienie i sprzątanie. Czasami wolontariusze muszą brać wolne w pracy, aby móc pojawić się w schronisku. Dlatego zapraszamy do kontaktu wszystkie osoby, które chcą pomóc. Zależy nam także, aby mieć szerszy dostęp do informacji adopcyjnych, wykonywanie wizyt poadopcyjnych oraz możliwość dostępu do zwierząt przebywających w schronisku we wszystkie weekendy, ale do tego niezbędne jest sformalizowanie współpracy w włodarzami schroniska – o problemach stowarzyszenia powiedziała Karolina Kanabus.
Idą tam skąd inni uciekają
Według danych z 2019 r. Ochotnicze Straże Pożarne liczą blisko 700 tys. członków. Około 230 tys. druhów OSP ma uprawnienia do udziału w akcjach ratowniczo-gaśniczych. Dla porównania w Polsce mamy ponad 30 tys. funkcjonariuszy Państwowej Straży Pożarnej. Oznacza to, że 90% strażaków w naszym kraju to wolontariusze. Większość z nich swoją przygodę z pożarnictwem zaczyna w szeregach Młodzieżowych Drużyn Pożarniczych. – Z OSP jestem związany od 11. roku życia. Wtedy to moi koledzy zapytali się mnie czy chciałbym wystartować w zawodach sportowo-pożarniczych dla MDP. Zgodziłem się i tak to się zaczęło. Straż bardzo mi się spodobała i postanowiłem, że co roku będę startować w zawodach. Zacząłem poznawać pracę strażaków i sprzęt jakim się posługują podczas działań ratowniczych. Postanowiłem, że tak jak oni chcę pomagać innym ludziom. W wieku 18 lat wziąłem udział w kursie podstawowym, dzięki któremu mogę brać udział w akcjach ratowniczo-gaśniczych – o swoich początkach z pożarnictwem opowiedział Łukasz Graczyk, druh OSP w Kamieniu. Aby brać udział w akcjach ratowniczo-gaśniczych trzeba być członkiem OSP, mieć między 18. a 65. rokiem życia, być zdrowym i sprawnym fizycznie. Najważniejsze jest jednak zaangażowanie i chęć pomocy drugiemu człowiekowi. Dla ochotników kurs podstawowy to dopiero początek. Po nich czekają ich ciężkie akcje i kolejne godziny szkoleń. Straż pożarna to nie tylko gaszenie pożarów. To także ratownictwo związane z klęskami żywiołowymi, wypadkami, zagrożeniami chemicznymi i biologicznymi, poszukiwaniami zaginionych osób i wiele, wiele więcej. – Poza szkoleniem podstawowym ukończyłem kurs Kwalifikowanej Pierwszej Pomocy uzyskując tym samym tytuł ratownika. Mam również uprawnienia dowódcy, naczelnika i mogę kierować pojazdami uprzywilejowanymi. Mimo tylu uprawnień stałe poszerzam swoją wiedzę z zakresu pożarnictwa i ratownictwa. Jest to ważne, aby stale się rozwijać, żeby w przyszłości móc być pewniejszy podczas działań i jeszcze lepiej pomagać innym– powiedział Łukasz. Ochotnicy od zawodowych strażaków różnią się tym, że Ci pierwsi nie są na służbie, a wezwanie do zdarzenia może przyjść w każdej chwili. –Nie jesteśmy na służbie przez 24 godziny jak zawodowi koledzy. Nie jest to nasza praca. Wezwanie możemy otrzymać będąc na rodzinnym obiedzie, w pracy, oglądając film, czy w środku nocy, gdy śpimy. Jeżeli tylko mamy taką możliwość to biegniemy/jedziemy do remizy i bierzemy udział w zdarzeniu – wyjaśniał druh z Kamienia. Jest to trudna praca, ale płynie z niej ogromna satysfakcja. –Niektórzy śmieją się z nas, że za takie pieniądze (chodzi o ekwiwalent) poświęcamy swój wolny czas i ryzykujemy życie. Tutaj nie chodzi o pieniądze. Fakt, czasem jest ciężko, są trudne akcje. Zdarza się, że dajemy z siebie 100, a nawet więcej procent, a mimo to nam się nie udaje i ktoś traci życie lub dorobek całego swojego życia. Wtedy naprawdę można się załamać i się poddać. Jednak są takie zdarzenia, gdzie nam się udaje i widzimy, że to wszystko ma sens. Wtedy widzimy efekty wielu godzin jakie poświęciliśmy na szkolenia i treningi przed zawodami. Po wypadku, czy pożarze ludzie często nie mają jak nam podziękować, ale gdy wyjeżdżamy do usunięcia gniazda szerszeni, czy wypompowania wody to ludzie szczerze i z serca mówią nam ,,dziękuje”. To najwspanialsze słowo jakie możemy wtedy usłyszeć. Ono motywuje nas do dalszej pracy– powiedział Łukasz Graczyk.
Elizabeth Andrew powiedziała, że wolontariusze nie mają więcej czasu niż inni, mają więcej miłości. Trudno się z nią nie zgodzić. W swoich wolnych chwilach poświęcają się dla innych. Nie robią tego dla pieniędzy, sławy, uznania, czy odznaczeń. Mimo napotykanych trudności nie poddają się i cały czas służą potrzebującym. Z mojej strony niskie ukłony za Wasze oddanie.