Pierduśnik 45-2009
Gazeta Słupecka nr 45/2009
Podczas otwarcia kolejnego „Orlika” w Słupcy, mieliśmy okazję, po ponad miesięcznej przerwie, zobaczyć ministra Eugeniusza Grzeszczaka. Nieobecność naszego posła spowodowana była nieszczęśliwym wypadkiem, w wyniku którego złamał nogę i cały czas zmuszony jest korzystać z kuli przy poruszaniu się. Minister powoli wraca jednak do dobrej formy. Mamy na to przekonywujące potwierdzenie. Kiedy bowiem przemawiał do zaproszonych na uroczystość gości, w tym młodzieży, nagle w trakcie jego wystąpienia omdlała jedna z młodych uczestniczek inauguracji „Orlika”. To się nazywa zrobić na kimś niesamowite wrażenie nawet, nie będąc Michałem Wiśniewskim!
•••
Złośliwości wobec „bezpłatnego cudu” obecnej władzy nie brakuje. Najnowsze wersja stopniowania prawdy to: prawda, święta prawda…, „Informator Słupecki”.
•••
Podczas sesji słupeckiej Rady Miasta stałym jej elementem są ostatnio demonstracyjne wyjścia z sali w trakcie trwania obrad pań kierujących słupeckimi placówkami oświatowymi. Oczywiście towarzyszą temu głośne wyrazy dezaprobaty i oczywiście dzieje się tak tylko i wyłącznie podczas wypowiedzi jednego z radnych opozycyjnych. To jest oczywiście efektem przypadkowych, absolutnie niezależnych zdarzeń, bez najmniejszych sugestii z zewnątrz. Jednocześnie trzeba kategorycznie wykluczyć w tych, jak zwykle mało znaczących zdarzeniach, próbę wpływania na treść i formę wypowiedzi radnego. Wkurza gościu i tyle. Z informacji, które zdołaliśmy pozyskać- sobie tylko znanym sposobem – wynika,że okazji do kolejnych demonstracji, a więc i super wyjść, będzie jeszcze bardzo wiele. Zapowiada się więc ciekawa końcówka tej kadencji z urzędnikami w roli głównej, czego – jako najważniejszy punkt programu obrad rajców miejskich – zapewne nie omieszka kolejny raz zauważyć nasz ulubiony periodyk. Punkt widzenia zależy coraz bardziej od punktu… płacenia.
•••
Obecność strony rządowej, przedstawicieli władz gminnych i powiatowych, na tak niecodziennych uroczystościach, jak oddanie kompleksu boisk sportowych – to rzecz zrozumiała. Nas zdziwiła jednak obecność na otwarciu Orlika w Zagórowie, pewnego włodarza zza rzeki. Jaki miał wkład w tę inwestycję, czym się zasłużył? Kto to wie? Wiadomo natomiast, że wójt nie zechciał zafundować swoim wyborcom takiego prezentu w swojej gminie. Rok temu stwierdził, że nie ma szans na pozyskanie środków. Nic bardziej mylnego, bo ten projekt został stworzony właśnie dla gmin biednych. Cóż, pan wójt wołał przyjechać do Zagórowa, pozazdrościć i pogaworzyć o tym i tamtym. Zawsze słodkie bankiety lepsze od pracy na swoim „podwórku”. Najwyższy czas, aby zacząć się pilnie uczyć od swojego mistrza!