Ten budżet jest kiepski
Arleta Wieczorek-Stolarska w ubiegłej kadencji golińskiego samorządu była jedną z najbarwniejszych postaci.
Po przegranych wyborach samorządowych mieszkanka Lubcza nie przestała udzielać się społecznie. Czy za 4 lata na listach wyborczych pojawi się nazwisko byłej radnej z Lubcza?
Od wyborów minęły już trzy miesiące. Emocje już opadły, przegrani chyba pogodzili się z porażką. Jak Pani ocenia te wybory z perspektywy tych trzech miesięcy?
Zaraz po wyborach już mówiłam, że wynik który osiągnęłam jest bardzo dobry. Byłam osobą mało znaną w gminie, a mimo to blisko 1400 osób mnie poparło. Na pewno rzuciło się w oczy to, że obecnemu burmistrzowi poparcie spadło z 69 procent do niecałych 53. Świadczy to o tym, że duża część społeczeństwa chce zmian i być może przyjdzie czas na te zmiany. Kampania wyborcza była dla mnie bardzo ciekawym doświadczeniem. Przyniosła mi dużo satysfakcji. Dzięki tej kampanii mam wielu przyjaciół, którzy pracowali wspólnie ze mną w sztabie wyborczym. Wszystkie spotkania z ludźmi i sympatia z jaką mnie przyjmowali bardzo mnie cieszą.
Dążeniem opozycji z ubiegłej kadencji, w tym także i Pani, było wprowadzenie do nowej Rady jak największej liczby osób, które zmieniłyby lokalne układy polityczne. Tak też się stało. Radni opozycyjni stali się stroną silniejszą i większość uchwał jest przegłosowywanych zgodnie z ich poglądami. Jak Pani ocenia sytuację w nowej Radzie?
Nie byłabym sobą, gdybym powiedziała, że mnie to nie cieszy. Ten głos opozycji w tej chwili jest dużo bardziej słyszalny. My nie mieliśmy żadnej siły przebicia, bo była nas tylko szóstka. W tej chwili niektóre sprawy stawiane są na ostrzu noża. Pan Burmistrz musi się w niektórych sprawach ugiąć i to wróży bardzo dobrze na przyszłość. Odbiegając od posiedzeń radnych chciałam podkreślić, że bardzo podobała mi się inicjatywa występu radnych na finale Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. Według mojego wyobrażenia tak właśnie Rada powinna wyglądać, a nie tak jak było poprzednio. Inicjatywa wyjścia do ludzi przy takich i innych okazjach jest tym, czego w Golinie na pewno brakowało. Oby tak dalej.
Oprócz siły w radzie istotną zmianą był również wybór pani Aliny Kapturskiej na Przewodniczącą…
Przede wszystkim bardzo mi się podoba, że przewodniczącą została kobieta. Panią Alinę znam już od jakiegoś czasu. Uważam, że to jest bardzo wartościowa, mądra i ciepła osoba. Trzymam kciuki, żeby szybko się wdrożyła w tę pracę. Na pewno ta funkcja nie jest łatwa, związana z nerwami i emocjami. Ale wiem, że to jest odpowiednia osoba na odpowiednim miejscu.
W rozmowach kuluarowych dużo mówiło się o próbie zastąpienia inkasenta na golińskim „Zieleniaku”. Temat jest bezpośrednio związany z Panią, ponieważ inkasent startował z Pani komitetu do golińskiej Rady. Upatruje Pani w tym działaniu Burmistrza kierowanie się poglądami politycznymi?
Niezaprzeczalnym faktem jest to, że Pan który od dawna sprawuje funkcję inkasenta startował z mojego komitetu wyborczego do Rady. Pan Burmistrz nie przedstawił mu żadnych zarzutów, nie było żadnego uzasadnienia tej planowanej zmiany. Wnioski nasuwają się same. Osobiście uważam, że ten Pan jest bardzo sumiennym, dobrym pracownikiem. Swoje obowiązki wypełnia bardzo dobrze i nikt nigdy nie miał do niego żadnych zastrzeżeń. Taka decyzja znienacka, żeby zmienić go na kogoś innego była co najmniej bardzo dziwna.
Gdy “wystartowała” nowa kadencja wiele osób mówiło, że w nowej Radzie najbardziej brakuje Pani i radnego Jacka Kapuścińskiego. Docierały do Pani takie sygnały?
Tak, wiele osób do mnie dzwoniło i mówiło, że nas tam brakuje. Nie ukrywam, że mi również brakuje tych spotkań, posiedzeń komisji czy sesji. Sprawy samorządowe przez te cztery lata bardzo mnie wciągnęły. Zaczęłam się bardziej interesować tymi zagadnieniami. Skończyłam nawet w tym kierunku studia podyplomowe. Na pewno miło jest usłyszeć, że byłam tą radną aktywną i głośno słyszalną. Może za cztery lata wrócimy z Jackiem? W czasie tych wyborów i przez cztery lata kadencji zaprzyjaźniliśmy się z Jackiem Kapuścińskim. Pilnie przyglądamy się pracom obecnej Rady, wymieniamy się poglądami i pewnie Jackowi też brakuje tej aktywnej pracy na rzecz Gminy.
Często zabierała Pani głos w sprawie zmian budżetowych, które niekiedy były dla Pani kontrowersyjne (np. kosztowny remont remizy w Spławiu). Obecny budżet jest dużo biedniejszy niż ubiegłoroczny, który był pełen inwestycji. Radni decydowali co powinno być priorytetem – Orlik czy remont biblioteki. Jak Pani ocenia ten budżet?
W sprawach budżetowych często zabierałam głos chociażby przez to, że byłam przewodniczącą komisji budżetowej. Takie zagadnienia zawsze mnie wciągały. Uważam, że ten budżet jest kiepski. Co do Orlika i biblioteki to moje zdanie jest takie, że boisko owszem, ale nie w tym miejscu, trzeba było zrobić wszystko, żeby ustalić lokalizację na Orlika w Golinie w takim miejscu, aby szkoły mogły z niego korzystać bez przeszkód. Popołudniami boisko służyłoby mieszkańcom. Był na to czas od momentu powstania Orlika w Kawnicach. Co do biblioteki, uważam, że jest to wielki wstyd dla naszej gminy. Ja się wstydzę tego, że biblioteka, którą powinniśmy się szczycić, jest taka jaka jest. Naprawdę trudno określić obecny jej stan. Oby ten budynek wytrzymał do remontu, bo inaczej pracownicy nie będą mieli gdzie się podziać. Uważam, że władze powinny dołożyć wszelkich starań, aby bibliotekę wyremontować. Może była jednak taka możliwość aby w tegorocznym budżecie ująć obydwie, tak potrzebne gminie inwestycje? To jest oczywiście tylko moje zdanie na ten temat, zdaję sobie sprawę z faktu, że pozyskać dofinansowanie z zewnątrz na jakąkolwiek inwestycję jest niezmiernie trudno.
Jaka jest Pani najbliższa przyszłość w życiu społecznym i politycznym?
Na dzień dzisiejszy nie umiem powiedzieć co się będzie działo do następnych wyborów samorządowych. Jeśli chodzi o działalność społeczną, to nie zamierzam przestawać się udzielać. Na pewno V Rodzinny Piknik Lubiecz 2011 się odbędzie. Jest to impreza, która integruje naszą wieś i wielu mieszkańców na nią czeka. Zostałam też przewodniczącą Koła Gospodyń Wiejskich, które mimo że jest małe, to działa prężnie i mam nadzieję, że będzie się rozwijać. Myślę również o założeniu stowarzyszenia, które będzie również działało na rzecz mieszkańców Gminy.
Czym Pani się zajmuje oprócz aktywności społecznej? Na pewno po wyborach samorządowych które kosztowały wiele wysiłku zmienił się tryb Pani życia?
Już od wiosny mam zamiar brać czynny udział w Rodzinnych Rajdach Rowerowych organizowanych przez pana Stanisława Przygodzkiego. Jest to cudowna inicjatywa, niespotykana w innych gminach. Dlatego planuję z panem Stasiem i całą grupą rajdowców jeździć rowerem. Oprócz tego cały czas z mężem prowadzimy naszą pasiekę i obecnie trwają u nas przygotowania do nowego sezonu pszczelarskiego. To się stało już takim moim hobby. Kolejne zajęcie, do którego powracam po dłuższym czasie to wędkarstwo. Uwielbiam łowić ryby, odnosiłam w tym nawet sukcesy, dlatego z przyjemnością do tego wrócę. Więcej czasu poświęcam dzieciom, mężowi no i oczywiście pozostają sprawy takie jak działanie dla naszej wsi i rozkręcanie koła gospodyń. Mam poczucie, że jestem coś winna tym osobom, które na mnie głosowały i mam nadzieję, że ich nie zawiodę.
Dziękujemy za rozmowę.
Z Arletą Wieczorek-Stolarską rozmawiał Marcin Wróblewski.