Trafił do fundacji, czy do sekty ?
Opuścił rodzinę. Powiedział córce, że idzie w świat szukać lepszego życia.
Dramat rodziny z Dolan (gmina Lądek) jest tak poważny, że trudno ubrać w słowa to, co się stało w ostatnim tygodniu. 55-letni Piotr K. opuścił swoją rodzinę, zostawiając ją na przysłowiową „pastwę losu”. W internecie poszukał fundacji, która obiecała mu pomoc. Bliscy mają podejrzenie, że to nie jest zwykła fundacja. „Mi to śmierdzi sektą” – mówi jedna z okolicznych mieszkanek. Co się wydarzyło u rodziny Kukulskich?
POSZEDŁ SZUKAĆ LEPSZEGO ŻYCIA
Od naszych dobrych znajomych dowiedzieliśmy się o problemie pani Bogumiły Kukulskiej, mieszkającej na skraju Dolan (gmina Lądek). Jej mąż Piotr w ubiegły piątek (24 września) wyszedł z domu, mówiąc tylko swojej córce, że idzie szukać lepszego życia. Od naszych informatorów dowiedzieliśmy się o podejrzeniach manipulacji, dlatego sprawą postanowiliśmy się zająć.
Pani Bogumiła chętnie przyjęła nas na rozmowę w swoim domu. Chętnie ujawnia swoje nazwisko, nie chce jednak pokazywać się na zdjęciach w gazecie. Ma już dość niepewności, z którą pozostawił ją mąż. Wraz ze sobą zabrał polisę ubezpieczeniową opiewającą na kwotę 75 tysięcy złotych. Bogumiła Kukulska nie jest dopisana do majątku.
„Boję się, że mąż sprzeda dom, ktoś przyjdzie z aktem własności i powie nam, żebyśmy stąd odeszli. Co ja zrobię z dwójką dzieci i moim ojcem, który z nami mieszka? Gdzie my się podziejemy?” – pyta z płaczem w głosie 41-letnia mieszkanka Dolan.
„Córce powiedział, że idzie szukać lepszego życia, a naszemu synowi, żeby go zapamiętał bo już się więcej w życiu nie zobaczą.” – dodaje kobieta. „Przyszedł do mnie i mówi: tak wychowałeś córkę, że muszę przez nią z domu własnego odejść. Powiedziałem, że jego wina jest gorsza niż jej. Mówił, że męczy się 20 lat już, że wziął ją z gołą … i teraz wszystko jest źle. On obgadywał rodzinę przed każdym. Córka była szkalowana na każdym kroku.” – wtrącił się do rozmowy ojciec Bogumiły, Stefan Kryszak.
INSTYTUCJĘ ZNALAZŁ PRZEZ INTERNET
Kobieta z Dolan chętnie opowiada historię opuszczenia jej rodziny przez męża.
„W czasie wakacji mój mąż spędzał bardzo dużo czasu przy komputerze. Aż pewnego dnia w sierpniu zadzwonił do nas jakiś mężczyzna z tej fundacji, chyba nawet jej prezes, i pytał się czy jest w domu Piotr. Córka odebrała ten telefon. Mąż rozmawiał przy werandzie i był bardzo ucieszony, że ktoś się nim wreszcie zainteresował, mówił, że chce zmienić całe swoje dotychczasowe życie. Był tak szczęśliwy i uradowany, że ktoś go wreszcie poparł” – mówi Bogumiła Kukulska.
Od dawna Piotr K. snuł plany o otwarciu przydomowego sklepu. Mało kto go popierał mówiąc, że wiąże się to z bardzo dużym ryzykiem. Według żony Piotra mężczyzna mówił, że będzie miał bardzo duże utargi. Oprócz sklepu monopolowego, dawniej miał plany otwarcia kawiarenki internetowej, czy też kwiaciarni, ponieważ w pobliżu domu znajduje się cmentarz. Pomysły te jednak zwykle spełzały na niczym. Bogumiła twierdziła zawsze, że te interesy będą niewypałami, a ryzyko jest ogromne. Nigdy jednak nie przypuszczała, że mąż z wielkimi pretensjami do swojej rodziny odejdzie z domu, zostawiając ją z bardzo niepewną przyszłością.
MĄŻ PRZEBYWA W FUNDACJI
Po ucieczce męża od problemów domowych Bogumiła postanowiła zgłosić ten fakt na policję. Już wtedy kobieta wiedziała, że mąż może przebywać w Skrzetuszewie (okolice Gniezna). W tej miejscowości znajduje się bowiem fundacja “Patria”.
„Na policję pojechaliśmy wieczorem w sobotę. Dałam od razu namiary na Skrzetuszewo. W poniedziałek od rana zadzwonił do mnie policjant, który zajął się tą sprawą i potwierdził, że mąż się znajduje w tym miejscu. Dowiedziałam się tylko, że jest cały i zdrowy. Z tego co powiedział policjant.”
Ze strony internetowej tej fundacji dowiedzieć się można, że działa przede wszystkim dla niesienia pomocy niepełnosprawnym dzieciom, które są niechciane i odrzucone.
„Głównym celem Fundacji PATRIA jest wspieranie i rehabilitacja osób niepełnosprawnych, w tym głównie dzieci i młodzieży niechcianej. W tym celu trwa budowa Ośrodka Rehabilitacyjnego w Imiołkach nad jeziorem Lednica.” – czytamy na stronie fundacji.
Jak się dowiedzieliśmy od oficera prasowego słupeckiej komendy, mł. asp. Marleny Kukawki, mieszkanka gminy Lądek poprosiła policję o potwierdzenie pobytu męża w miejscowości sąsiedniego powiatu. Policja potwierdziła, że mężczyzna się tam znajduje.
„Pół godziny po tym jak ktoś przyjechał po mojego męża zadzwoniła do nas jakaś pani z tej fundacji i pytała się czy mąż już wyjechał. Jak spytałam w jakim celu, to odpowiedziała, że nie może mi powiedzieć. Nie chciała mnie również skontaktować z prezesem tej fundacji, a chciałam po prostu wiedzieć co tam się dzieje. Ta fundacja rozbiła nam rodzinę. Dlaczego Piotr dał się tak zmanipulować, że zostawił tutaj rodzinę, gospodarstwo i pojechał tak daleko? Czy to jest fundacja czy sekta, która manipuluje ludźmi dla zysku? Ja nie mogę być pewna czy nawet jutro ktoś się nie zgłosi, że jest właścicielem wszystkiego.” – opowiada Bogumiła Kukulska.
SPRZEDAŁ WSZYSTKO CO BYŁO POD RĘKĄ?
Na kilka dni przed opuszczeniem Dolan Piotr K. sprzedał sprzęty rolnicze i ostatnie sztuki bydła. Jak twierdzi żona Piotra, z domu znikła przyczepka dwukołowa, dmuchawa do zboża, siewnik, pług, oraz duża przyczepa. 55-letni Piotr sprzedał również mleczną krowę i roczną jałówkę.
„Jestem w dużej kropce. Mamy dwójkę dzieci. Jestem na zasiłku. Mąż płacił opłaty tylko te, co były na niego. Moje ubezpieczenie z KRUSu płaciłam również z zasiłku. Do tej pory utrzymywałam dom i dzieci. Sprzedaję jajka i ser, które sama wytwarzam. Mąż sprzedał dwie sztuki bydła za naprawdę śmieszne pieniądze, bo sprzedał to na ubój, w sumie za dwa i pół tysiąca.” – mówi zrozpaczona Bogumiła Kukulska.
Piotr jest osobą nieubezwłasnowolnioną, pełnoletnią, dlatego ma prawo do sprzedaży również gruntów i posiadłości. Kobieta boi się, że ktoś go namówi na sprzedaż domu za śmieszne pieniądze. „Wyszliśmy tak, że wszystko jest jego, dom, maszyny”.
REMONTY NIEZBĘDNE DO ŻYCIA
„Mamy rozwalony komin. Mąż nie chciał go remontować, nie chciał zawołać żadnej firmy, która by nam to naprawiła. Ja boję się zimy, bo wiem, że jak tego nie wyremontujemy to zamarzniemy w domu. Ten remont to jest u nas konieczność. Ale nie wiem czy ja mam to remontować, bo może się okazać, że to przecież nie jest już moje i muszę stąd odejść. Mąż mi powiedział, że on o jednej ręce tego nie zrobi. Przecież nie zmuszałam go do żadnej roboty, chciałam tylko, żeby jakaś firma przyjechała i dokonała niezbędnego remontu” – mówi Kukulska.
„Mąż stracił rękę w wypadku jeszcze zanim się ożeniliśmy. Przecież wiedziałam od razu, że będę mu pomagać, jak tylko będę mogła. Nie wychodziłam za niego dla żadnego zysku. Chciałam założyć rodzinę i spokojnie żyć. Niestety to co przeżyliśmy jest nie do opisania.” – dodaje kobieta.
Oprócz komina jest jeszcze wiele innych rzeczy do zrobienia przy gospodarstwie Kukulskich. Bogumiła czekała również na założenie rynny przed domem i na kilka innych małych inwestycji. Nie doczekała się jednak żadnego obiecywanego od dawna remontu. Piotr miał latem kupić również opał na zimę, czego nie dokonał.
„On ostatnio tracił pieniądze na niepotrzebne rzeczy, a nie myślał o domu. Kupił niepotrzebną nam zmywarkę. Kupił do swojego pokoju wierzę stereo. Miał też kupić GPS, nie wiadomo po co. Kupił kosiarkę, która jest nam potrzebna, ale kupił też drugą podkaszarkę, która od zakupu leży w garażu nieużywana. Byłabym szczęśliwa, żeby za tą zmywarkę kupił cegłę na remont komina.” – mówi p. Bogumiła.
ZAPAMIĘTA TO DO KOŃCA ŻYCIA
Ojciec Bogumiły Kukulskiej ma niecałe 80 lat, lecz mówi, że do końca życia zapamięta słowa swojego zięcia wypowiedziane już 20 lat temu.
„Pamiętam, że siedzieliśmy ja ze swoją żoną, rodzice Piotra i moja córka. Boli mnie ta sprawa najbardziej. Po pierwszej, martwej ciąży Bogusi oni się rozstali, ale postanowili się zejść. Gdy się zeszli doszło do spotkania. W pewnym momencie Piotr wstał, uderzył ręką w stół, że aż podskoczył i powiedział – ja jej zniszczę życie, ja ją zmarnuję. Aż mi serce stanęło. Do końca mojego życia to zapamiętam!” – mówi Stefan Kryszak.
Ojciec Bogumiły ze swojej renty stara się pomagać całej rodzinie. W tym roku dołożył na przykład do zakupu książek dla swoich wnuków, bo jak sam twierdzi, Piotr się do tego nie dokładał. Bogumiła wie, że bez żadnej pomocy nie jest w stanie utrzymać sama wszystkiego. Dzieci Bogumiły i Piotra wiedzą, że matka miała ciężkie życie. Odkąd córka dorosła do wieku, w którym rozumie co się w domu dzieje, wie że musi wspierać swoją mamę we wszystkich działaniach.
„Najgorsze jest to, że dla wszystkich znajomych on był taki miły. Kto przyszedł to zawsze był dobrze przyjęty. A to co działo się w domu wynosił po kątach, a kłamał wszystkim nagminnie. Oszukiwał mnie i znajomych. Najgorsze, że mówił wszystkim, że to ja jestem najgorsza. Robił ze mnie potwora, a z siebie aniołka. Na pytanie co z węglem na zimę mówił mi, żebym to ja myślała. A on po prostu nic, tylko przed komputer siadał, albo przed telewizor. Nie przejmować się niczym. I jeszcze tak mnie oczerniał.” – mówi załamana kobieta.
WNIOSEK DO SĄDU
Niestety nie istnieje zbyt wiele dróg, dzięki którym Bogumiła Kukulska mogłaby żyć spokojnie na majątku, w którym mieszka. Jedynym krokiem, który może zrobić jest wystąpienie do sądu o rozdzielność majątkową, przez co jej mąż nie będzie miał prawa do sprzedaży posesji. Jest to możliwe tylko dzięki wspólnocie małżeńskiej.
Gdyby zachodziło podejrzenie o niepoczytalności mężczyzny można ba wystąpić również o ubezwłasnowolnienie. Piotr K. nie przechodził jednak nigdy badań psychiatrycznych ani psychologicznych. Dom opuścił z własnej woli i na własne życzenie przebywa w skrzetuszewskiej fundacji prowadzonej przez byłego lobbystę.
WYJAŚNIENIA PREZESA FUNDACJI PATRIA
Prezes fundacji Patria Michał Wojtczak zapewnia, że jego fundacja nie jest żadną sektą: „Pan Piotr przyjechał do nas kilka dni temu. Jako wolontariusz pracuje przy koniach. W każdej chwili może wyjechać, nikt mu bramy nie zamyka”.
Na zarzuty, że fundacja zniszczyła rodzinę pani Bogumiły odpowiada: „Powiem szczerze, że nie jestem tego świadom. Każdy ma prawo do nas przyjechać i odnaleźć tu sens życia.”
A na zarzuty czy fundacja jest sektą odpowiada ze śmiechem: „To absurd! Sekta musi mieć jakąś ideologię, a my tylko pomagamy ludziom niepełnosprawnym. Nie pozwolę jednak na obrażanie fundacji.” – wyjaśnia Michał Wojtczak.
byłem tam dwa razy i mogę Was zapewnić że nie jest żadną sektą oraz nie ma naciągania klijętów na cokolwiek nawet nikt nie proponował mi przekazania fundacji chodż by grosza . Zresztą ludzie są różni i mogą różnie i dziwnie podchodzić do pewnych spraw nawet bez postawnie oskarżać . M. Wojtczak jest człowiekiem bardzo Bogobojnym i wykorzystywanie ludzi nie jest w jego naturze.